- Ostatni raz widzieliśmy syna w poniedziałek, kiedy to przyjechał do domu wyprać sobie rzeczy, które później zabrał do internatu. Ostatni weekend spędził u swojej dziewczyny w Sopocie. Był taki szczęśliwy - mówi ze łzami w oczach matka Kuby. Jeszcze wtedy nikt nie przypuszczał, że za kilka dni chłopaka już z nimi nie będzie. - Zadzwonił do mnie w środę. Chciał porozmawiać o tym, że przyjedzie wcześniej, w czwartek, by zrobić niespodziankę imieninową babci Irenie. Mówił, że w piątek nie ma ciężkich lekcji i chciałby wyjątkowo przyjechać wcześniej. Ja byłam akurat w sklepie i kupowałam kurtkę. Powiedziałam mu, że ma zadzwonić do taty i mu o tym powiedzieć. Chyba był czymś zajęty, bo nie zadzwonił do męża - urywa pani Nowak.
O wypadku rodzina Jakuba dowiedziała się od rodziny. - Zadzwoniła do mnie moja koleżanka. Zapytała, czy jesteśmy wszyscy w domu. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że tak, tylko Kuba jest w szkole. Rozpłakała się do słuchawki i powiedziała, że był wypadek. Pytaliśmy czy żyje, ale nic już nie powiedziała - wspomina mama chłopaka. Rodzice zadzwonili na policję, by dowiedzieć się, co się wydarzyło i w jakim stanie jest ich syn. Usłyszeli w słuchawce, że mają dzwonić po okolicznych szpitalach. - Wsiedliśmy z żoną w samochód i od razu ruszyliśmy do Ułanowa, gdzie nasz syn miał wypadek. Dotarliśmy tam około godziny 16. Widzieliśmy samochód Kuby na lawecie. Jego już tam nie było - zawiesza głos ojciec Kuby.
Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszym "Tygodniku Wągrowieckim"
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?