Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarz przyznaje, że nie żałuje rozstania z wągrowieckim szpitalem. Ma już plan na siebie. Z wizytą u Leszka Buraczyka

M. Dziuma
Przez 40 lat pracował w wągrowieckim szpitalu. Od 2009 roku kierował Oddziałem dla Przewlekle Chorych, przekształconym później w ZOL. Niedawno przeszedł na emeryturę. Leszek Buraczyk w szczerej rozmowie o szpitalu i o swoich planach na przyszłość.

Nie miałem na siebie planu. Pochodzę z Poznania i tam ukończyłem medycynę. To był rok 1978 rok. Wiedziałem na pewno, że nie chcę podjąć pracy w żadnej z poznańskich klinik. Za dużo jako młody student nasłuchałem się o panujących tam układach. Wsiadłem w pociąg, by poszukać pracy w ościennym szpitalu. Jako pierwszy kierunek obrałem Wągrowiec - wspomina dzisiaj Leszek Buraczyk.

Jak mówi, była to jego pierwsza i ostatnia rozmowa o pracę. - Dyrektorem był wówczas pan Bogusław Barański. Cóż mogę powiedzieć. Zabajerował mnie tak, że postanowiłem tu zostać. Mówił o tym, że Wągrowiec położony jest nad jeziorem, że dookoła są lasy, że to malownicza miejscowość. Nie znałem wcześniej tego miasta. Przystałem na jego propozycję - opowiada lekarz.

Młody medyk otrzymał zakwaterowanie w przyszpitalnym hotelu. - W tym okresie do pracy w szpitalu przyszło wielu młodych ludzi, lekarzy i pielęgniarek. Na początku odbyłem w szpitalu staż, a następnie zostałem lekarzem na oddziale wewnętrznym. W tym czasie oddziałem kierował doktor Nieżychowski i u niego zrobiłem specjalizację. To był trudny okres w moim życiu. Pracy było bardzo dużo. W tym samym czasie byłem także lekarzem na izbie przyjęć. Wtedy jeden dyżurujący lekarz miał pod sobą kilka oddziałów, a kiedy był potrzebny, asystował przy operacjach. Wiele razy trzymałem haki w sali operacyjnej. To były inne czasy. Lekarz miał być uniwersalny. I to nic, że pracował nawet cztery czy pięć dób pod rząd. Cieszył się szacunkiem i uznaniem społeczeństwa. Był znany i ważny. Dzisiaj tak nie jest - uważa lekarz.

Jak mówi, dostrzega wiele różnic w byciu lekarzem kiedyś i dzisiaj. - Kiedy ja zaczynałem swoją pracę, starsi lekarze byli dla mnie autorytetami. Osobami, które chciałem naśladować. Dzisiaj młody lekarz nie ma szacunku do starszych. Zachowuje się, jakby był najmądrzejszy. Dawniej, kiedy rozpoczynałem dyżur, od razu kierowałem się do pacjentów. Było ich tak wielu, że spora liczba leżała na korytarzach. Papiery wypełniało się w wolnej chwili. Dzisiaj musimy przebić się przez stertę papierologii, by móc w końcu podejść do chorego - mówi. Po kilku latach przepracowanych w szpitalu, Leszek Buraczyk otrzymał pracę w przychodni kolejowej, która mieściła się przy ulicy Kościuszki. - Przepracowałem tam 13 lat. Praca była dobra, mniej nerwowa. Dodatkowo mogłem cieszyć się przywilejami, jakimi były między innymi darmowe bilety PKP. Dzięki temu zwiedziłem z rodziną wiele miejsc w Polsce. Wtedy też zakochałem się w polskich górach. Z tamtego okresu miło wspominam „wczasy wagonowe” w Zakopanem. Jechaliśmy tam pociągiem, który był także naszym miejscem noclegowym - wspomina dawne czasy.

W 2001 roku dyrektor szpitala Grzegorz Hoffmann zaproponował Buraczykowi posadę kierownika oddziału długoterminowego, który w późniejszych latach przekształcił się w Zakład Opieki Paliatywnej, by stać się Zakładem Opiekuńczo- Leczniczym. - Początki nie były łatwe. Borykaliśmy się z wieloma niedogodnościami jak na przykład cieknący dach czy nieszczelne okna. Na szczęście dzięki pomocy władz powiatu, warunki się poprawiły. Plusem była fajna atmosfera wśród całej załogi. Chociaż wiele się napatrzyłem i nasłuchałem na tym oddziale. Zacząłem obserwować zachowania ludzi, bliskich moich pacjentów. Widziałem na własne oczy jak chory człowiek nie miał gdzie wracać po wypisie ze szpitala, bo jego dzieci sprzedały jego mieszkanie. Tyle było przypadków porzucenia przez osoby najbliższe... Trudno się o tym mówi, ale taka jest rzeczywistość - opowiada.

Jak sam stwierdza, dziś atmosfera w szpitalu także w oczach personelu nie jest najlepsza. - Ludzi skłóciły kontrakty i stawki wynagrodzeń. To, że wszystko jest owiane wielką tajemnicą. W mojej ocenie, gdyby system wynagrodzeń był w miarę jawny i przejrzysty, atmosfera byłaby znacznie lepsza. Dziś mogę otwarcie powiedzieć, że zarabiałem w szpitalu śmieszne pieniądze - mówi.
W tym roku Buraczyk rozstał się ze szpitalem. Przeszedł na emeryturę. - Personel walczył u dyrekcji, bym jeszcze został, ale to spełzło na niczym. Przeszedłem na emeryturę i nie jestem z tego powodu nieszczęśliwy. Wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że ten czas poświęcę na te rzeczy, na które nie miałem czasu kiedy pracowałem - wyjaśnia.

Choć lekarz prowadzi jeszcze prywatną praktykę w swoim domu, zdradził nam, że być może także będzie ją wygaszał. - Technologia cały czas idzie do przodu. Ja nie nadążam. Mam już 65 lat - przyznaje.
Co ciekawe, lekarz właśnie przymierza się do napisania książki. - Chciałbym napisać książkę na podstawie moich doświadczeń i obserwacji jako lekarza. O ludziach i o tym jak odbierają służbę zdrowia. O drugiej stronie medalu - mówi tajemniczo.
Mężczyzna wolny czas chce wykorzystać na podróże. - Jak już mówiłem, kocham chodzić po górach. Jestem fanem aktywnego wypoczynku. Tu, w Wągrowcu, też nie lubię jeździć samochodem. Zdecydowanie wolę rower. Kiedyś jeździłem na dłuższe, nawet kilkudziesięciokilometrowe trasy. Dzisiaj poruszam się raczej po mieście - mówi.

Leszek Buraczyk z żoną Bożeną doczekali się dwóch córek: Anny i Marty. - Mam czwórkę wspaniałych wnuków, którym uwielbiam poświęcać czas. Liczę, że będę mógł się teraz z nimi częściej spotykać - słyszymy. Mało kto wie także, że lekarz jest miłośnikiem muzyki. Sam potrafi grać na gitarze. - Wolny czas przeznaczę także na rozwijanie zainteresowań muzycznych. Teraz zamierzam się doskonalić w grze na organach - wyjawia.

Na siłowni z 87-letnim Stanisławem. Kiedy zaczął trenować?

DDTVN/X-News

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto