Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczepan Twardoch w Rybniku. "Język śląski wymrze" [ZDJĘCIA]

Karolina Trela
Szczepan Twardoch spotkał się z czytelnikami w Bibliotece w Rybniku
Szczepan Twardoch spotkał się z czytelnikami w Bibliotece w Rybniku Karolina Trela
Szczepan Twardoch, autor powieści Drach, na podstawie której w ramach 49. Dni Literatury powstał spektakl w wykonaniu Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach gościł w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rybniku. Spotkanie było prowadzone przez Mariannę Dufek – dziennikarkę związaną z TVP Katowice.

Szczepan Twardoch, autor wielu zbiorów opowiadań, powieści, felietonów, laureat Paszportu Polityki oraz nagrody głównej w plebiscycie O!Lśnienia 2016 w kategorii Literatura. Kilkakrotnie nominowany do nagrody literackiej Nike oraz do Nagrody Literackiej Gdynia, był gościem podczas spotkania w Miejskiej Bibliotece w Rybniku. Frekwencja byłą ogromna, po zakończeniu, autor podpisywał książki, a także pozował do wspólnych zdjęć z fanami. Spotkanie było związane z 49. Dniami Literatury w Rybniku – to właśnie w ramach tego literackiego święta odbędzie się premiera spektaklu na podstawie powieści pisarza - Drach. 20 października odbędzie się pokaz przedpremierowy, a już następnego dnia premiera w Teatrze Ziemi Rybnickiej. Reżyserem spektaklu jest Robert Talarczyk, w wykonaniu zobaczymy aktorów z Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.

Pisarz podczas spotkania przyznał, że został pisarzem z przypadku, nie planował swojej kariery. Po latach stwierdził, że jedynie to mu wychodzi, że to ma sens, skoro ktoś go doceniał.

- Ja wcale nie chciałem być pisarzem, to nie był mój pomysł na życie, to nie było moje marzenie. Nie czułem się do tego powołany, ani szczególnie utalentowany. Po studiach chciałem zajmować się historią idei, zacząłem pisać doktorat, ale te plany się nie powiodły. Później chciałem wzorem mojego taty zająć się biznesem – spróbowałem swoich sił zakładając różne przedsiębiorstwa, które następnie bankrutowały, niestety. Po kolejnej próbie stwierdziłem, że to nie dla mnie. Znalazłem więc pracę na etacie – w ten sposób pracowałem tylko raz w życiu, jako redaktor w wydawnictwie, zajmowałem się nabywaniem praw do książek zagranicznych – jeździłem po świecie i skupowałem książki – to była dobra praca, mili ludzie, jednak zupełnie nie nadaję się do pracy w zespole – to było najgorsze osiemnaście miesięcy mojego życia, zostałem zwolniony – zapewne dlatego, że mój szef myślał podobnie. Po kolei zacząłem się przekonywać, że nic nie potrafię, że na niczym się nie znam, nic mi nie

wychodzi, ilekroć coś zaczynam to ponoszę kolejne porażki. Ciągle też coś pisałem, wydawałem i komuś zaczynało się to podobać, ludzie zaczynali to czytać, ale nie miałem z tego żadnych korzyści materialnych. Przed wydaniem mojej powieści „Morfina” – dla mnie przełomowej, ważnej – powiedziałem sobie, że jeśli z tą książką będzie tak samo jak z poprzednimi, to pora przemyśleć swoje życie i zacząć coś od nowa. Na szczęście się udało, bo nic innego nie potrafię robić.

Pisarz opowiedział także jak wygląda jego praca nad książką, z czego się składa, czy pracuje konsekwentnie, w jaki sposób zbiera niezbędne materiały, jak traktuje pisanie.

- Dla mnie pisanie to najnormalniejsza praca. Wiem, że muszę siedzieć i pisać, nie ma w tym żadnego romantyzmu, tajemnicy. Potrzebuję zrobić sobie w pracy przestrzeń spokoju – czasowego i możliwości skupienia się jedynie na tym, nie zajmuję się wtedy innymi sprawami – szczególnie kiedy zaczynam książkę to potrzebuję wyjechać z domu i posiedzieć gdzieś kilka tygodni w samotności. Najbardziej lubię ten etap kreacji książki – kiedy pojawia się najogólniejszy zarys pomysłu, potem przychodzi czas na konspekt, później robię wstępny research tematu – czy to ma sens, co można z tego wyciągnąć. Gdy książka pojawia mi się w głowie i gdy zaczynam ją rozpisywać – to jest bardzo przyjemne, to lubię najbardziej. Problem zaczyna się wtedy, gdy trzeba zabrać się do pisania, ponieważ to jest część mojego zawodu za którą nie przepadam. Pisanie książki to proces długotrwały, wiem, że będę musiał jej poświęcić rok, albo i dłużej, będę musiał siedzieć przy niej codziennie. Materiał przyrasta bardzo powoli, jeśli po całym dniu pisania zbierze się jedynie 1500 znaków to czuję się źle.

Świat przedstawiany w powieściach pisarza jest bardzo skrupulatnie tworzony, jest precyzyjny, widać też, że autor dba o każdy szczegół. Szczepan Twardoch zapytany o tworzenie świata przedstawionego w powieści, odpowiedział, że czasem jest zmuszony stworzyć go od podstaw, poznać dane miejsce z różnych źródeł.

- Świat tworzony w powieściach Morfina i Król. Są to powieści warszawskie. To miasto była mi nieznane, szczególnie przedwojenna Warszawa, więc w tym wypadku świat przedstawiony musiałem budować od podstaw. Najpierw stwarzałem go w głowie, stworzyłem ten świat przez lekturę, przez studiowanie map, pamiętników, gazet. W Przypadku Dracha było inaczej, jest mi bardzo bliska. Znałem topografie miejsca w którym powieść się toczy, coś już o nim wiedziałem. Topografia tego miejsca nie zmieniła się gtak

bardzo jak topografia Warszawy. Pomogła mi też znajomość tego miejsca, nie musiałem odkrywać historii Śląska. Ta książka składa się z rzeczy, które znałem. Research do Dracha był minimalny, ograniczał się do rzeczy, których nie znałem np. leczenie psychiatryczne przed wojną – to było coś, czego musiałem się dowiedzieć. Szczegółowo badałem też przebieg działań wojennych podczas II wojny światowej. Bardzo mi zależało, aby ta część była zgodna z prawdą – co jest niestety niemożliwe, ponieważ im głębiej starałem się analizować źródła historyczne na ten temat – jak wyglądał styczeń 1945 r. w Rybniku, to okazywało się, że źródła i relacje przeczą sobie nawzajem, są niedokładne. Musiałem wybrać te wersje, które wydawały mi się najbardziej prawdopodobne. W świecie przedstawionym powieści, jakie pisze nie ma miejsca na wahania, muszę być pewny.

Pisarz odniósł się także do kreacji bohaterów, do emocji, jakie nimi kierują. Szczepan Twardoch powiedział kiedyś, że pisząc o emocjach musi odnieść je do siebie. Odważnie stwierdził wielokrotnie, że pisarstwo niszczy życie, że niesie za sobą wiele kosztów emocjonalnych. Pisarz odpowiedział też na pytanie, co dla niego jest ważne w jego książkach.

- Dla mnie istotne w książce jest to, co zawiera się między okładkami, czyli wszystko co w niej jest. Po napisaniu dużo pracuję nad książką. Najpierw redaguję ją sam, czytam ją kilkakrotnie, również po redakcji i korekcie. Po wydaniu nigdy do niej nie wracam. Największą satysfakcję czuję podczas kreacji książki, po jej napisaniu czuję natomiast wielką ulgę, że ta część życia jest już za mną. Z doświadczenia wiem, że jestem najgorszym arbitrem dla własnych książek, ponieważ nigdy nie jestem z nich wystarczająco zadowolony, dlatego wydawnictwo musi mi te książki zabierać, grożąc deadlineami. Z perspektywy lat wiem, że kilka było jednak dobrych. Drach jest mi najbliższy, najważniejszy, z drugiej strony Morfina wydaje mi się być książką w której ostatecznie zdefiniowałem swój styl i książką, która literacko wyszła mi najlepiej. Tam jest pełnia stylu. Mam nadzieję, że uda mi się napisać jeszcze lepszą.

Okazało się, że nagrody nie są już dla niego istotne, podkreślił jednak jaką wartość miał dla niego otrzymany w 2012 roku Paszport Polityki.

- Nagrody zawsze cieszą. Natomiast, straciły dla mnie te ważność, jaką miały na początku. Paszport polityki naprawdę miał wpływ na moją twórczość. Było to pewnego rodzaju

pasowanie na pisarza. Wtedy poczułem, że faktycznie mogę się nim nazywać, że ktoś mnie docenił, że mogą nazwać się pisarzem. Teraz już nie ma takiej nagrody, która mogłaby zrobić ten sam efekt.

Twardoch przyznał też, że ma wdrukowane śląskie cechy pracy, stwierdził też, że trudno mu jednoznacznie określić jaki jest typowy Ślązak w szerokim znaczeniu.

- Musiałbym się zastanowić jakie są cechy śląskie. Być może my, jako Ślązacy robimy się takimi jacy jesteśmy, bo sobie sami mówimy, jacy jesteśmy. Mówimy sobie, że jesteśmy pracowici, uczciwi itd., a potem tacy się stajemy. Wydaje mi się, że jest to bardziej skomplikowane. Teraz wydaje mi się, że mam wdrukowane cechy ludzi, którzy mnie wychowywali, a że wszyscy oni byli Ślązakami, to właśnie dlatego mogę nazywać się Ślązakiem. Dla mnie praca to nie tylko zarabianie pieniędzy, ale także określanie samego siebie. Jestem pisarzem – to moja tożsamość, tak się definiuję. Na tej pracy buduję system własnej wartości, poczucie sensu w życiu. Ja żyję, żeby pracować, oprócz dzieci jest to najważniejsza część mojego życia. Nie oznacza to, że pracuję z radością, że budzę się z uśmiechem, że będę pracował, natomiast nie umiałbym żyć bez pracy. Jestem pracowity, zawsze byłem.

W związku z premierą spektaklu na podstawie Dracha, autor odpowiedział na pytanie,w jaki sposób wymyślił tytułowego Dracha. Dlaczego narrator jest taki pozbawiony uczuć, w świecie, gdzie te emocje tak bardzo się liczą.

- Ten pomysł pojawił się w mojej głowie nagle. Osoba narratora jest specjalnie wykreowana w taki sposób. Gdybym nie zbudował dystansu emocjonalnego do bohaterów wyszłaby mi książką sentymentalna i ckliwa, a tego nie znoszę. Dla mnie sentymentalizm to mydlenie oczu, oszukiwanie. Diagnozy rzeczywistości są wtedy mylne. Literatura sentymentalna jest dla mnie nieprawdziwa, dlatego musiałem zbudować dystans do moich bohaterów, bo są dla mnie emocjonalnie ważni. Chciałem patrzeć na nich prawdziwym spojrzeniem. Z tego powodu nie umiałbym napisać książki o moich dzieciach. Nie potrafiłbym zbudować w sobie emocjonalnego dystansu wobec nich. Gdybym zaczął o nich pisać, napisałbym nieprawdę, bo rodzic nie widzi swoich dzieci takimi, jakie są. Aby ujrzeć ich jako bohaterów, takimi jakimi są musiałby ktoś na nie spojrzeć kto jest od nich odsunięty, wtedy widziałby ich prawdziwie.

Pisarz został też zapytany o to, czy kocha Śląsk. Ostatnio, na jednym z portali społecznościowych stwierdził, że nie będzie rozmawiał z dziennikarzami, którzy użyją słowa gwary.

- Trudno mi powiedzieć, czy kocham Śląsk, bo trudno mi go zdefiniować. Nie wiem gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Mam wrażenie, że kiedy mówimy o Śląsku, to wszyscy zasłaniamy tym słowem coś, czego nigdy nie zdefiniowaliśmy, coś co nie zostało dookreślone. Wszyscy mniej więcej się zgadzamy z tym, co jest kojarzone ze Śląskiem, ale nigdy my Ślązacy nie potrafiliśmy tego zdefiniować. Jesteśmy bierni w swojej śląskości. Budujemy śląskość w pewien określony sposób, w pewnych określonych granicach. Mam poczucie, że czegoś nam brakuje, że w centrum tego nieokreślonego kształtu myśląc Śląsk, w jego rozmytych granicach, zgadzamy się, jednak mam wrażenie, że w środku czegoś brakuje. Moja powieść ma odbijać życie, ludzki los. Drach jest o wszystkim, odzwierciedla losy ludzkie. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwa książka, nie cieszyła się takim powodzeniem jak Morfina, czy Król. Myślę, że z tego powodu, że śląskość Polaków nie interesuje. A ona nie jest tylko o Śląsku, dotyka wielu wątków. Wiem jednak, że zawsze będę pisał o tym samym, staram się jednak żeby moje powieści różniły się od siebie. Drach jest układanką, jest dygresją w dygresji, Morfina z kolei jest powieścią liniową, prostą, klasyczną, ma szkielet. Wewnętrzna struktura powieści wychodzi mi z tematu – z niego wynika mi forma. Dobieram formę do tego co chcę powiedzieć, jak chcę powiedzieć.

Powieść Drach w najbliższych dniach ukaże się również po śląsku. Autor z wielu powodów zdecydował się na taką publikację.

- Pomysł wziął się stąd, że uważam język śląski za coś wartościowego, uważam, że on wymrze, jednak chciałbym choć w taki sposób to opóźnić. Jestem do niego przywiązany, mam sentyment. Uważam, że każda rzeczy wydana w danym języku jest pewną wartością. Drach został przetłumaczony przez Grzegorza Kulika, z czego jestem zadowolony. Nie chciałem tego robić sam, ponieważ mówię po śląsku i mam swój jeden idiom swojego śląskiego i nie chciałem wpłynąć w ten sposób na jego tłumaczenie, Grzegorz wie dużo o tym języku, zna wiele etnograficznych faktów o tym języku. Stwierdziłem więc, że wraz z jego wiedzą on zrobi to lepiej. Dla mnie język śląski nie jest językiem literackim, więc nie podjąłem się tej pracy. Poza tym tłumaczenie swojego tekstu na inny język jest dla mnie sztuczne. Zachowaliśmy jednak dialogi postaci. Jestem przejęty tym, że książka ukaże się po śląsku, cieszy mnie to.

Mamnadzieję, że przyczyni się ona do rozprzestrzenienia ślabikorzowej pisowni języka śląskiego, ponieważ źle o nas Ślązakach świadczy to, że nie potrafimy ustalić jednej podstawy zapisu języka śląskiego. Mam nadzieję, że dzięki tej książce pisownia zostanie w jakiś sposób zachowana i szerzona. Uważam też, że dzieci w szkołach powinny być uczone tego języka, aby przetrwał.

Przed nami premiera Dracha. Reżyserem został Robertowi Talarczyk. Szczepan Twardoch nie wykazał bojaźni o tekst. Stwierdził, że przedstawienie tego, o czym mówi powieść zostawił w zupełności reżyserowi.

- Nie mam się czego bać, mojemu tekstowi nie można zrobić krzywdy, on po prostu jest. Ja biorę odpowiedzialność jedynie za tekst. Nie brałem udziału w adaptacji, nie mam też wyobrażenia o spektaklu. Drach wydaje mi się jedynie najtrudniejszy do przeniesienia na deski teatru. Historie są tam poszatkowane, trudno je pokazać.

Premiera Dracha w wersji śląskiej odbędzie się w październiku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto