Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To już koniec pogotowia? Będą karetki... prywatne!

ADE
Fot. Arkadiusz Dembiński
Przed wągrowieckim pogotowiem ratunkowym pojawiła się groźba likwidacji. Czy po wprowadzeniu nowych pomysłów NFZ ratować nas będzie prywatna firma?

Wybieramy numer alarmowy 999. Zgłasza się dyspozytor w wągrowieckim szpitalu. Pada hasło wyjazdu jednej z karetek ratunkowych, które stacjonują przy Zespołu Opieki Zdrowotnej w Wągrowcu, bądź też, jeśli jest bliżej, uruchomienie karetki pogotowia stacjonującej w Gołańczy. Przy telefonie siedzi osoba znająca nie tylko zagadnienia z zakresu medycyny, ale i całkiem rozległy teren naszego powiatu. Doskonale wie, gdzie i jak dany ambulans najszybciej może dojechać.

Jednak już 1 lipca to wszystko ma się zmienić. Wybierając alarmowy numer 999 nie zgłosi się nam już wągrowieckie pogotowie, lecz dyspozytor w Pile. Na tym nie koniec zmian. Niewykluczone, że pogotowie ratunkowe, jakie w tej chwili mamy w Wągrowcu, zupełnie przestanie istnieć. Karetki wylądują w garażach. Ponad dwudziestu ratowników medycznych zostanie zwolnionych z pracy, rozwiązane zostaną kontrakty z lekarzami pracującymi w karetkach.

- Jeśli dojdzie do tego, to nie znajdziemy dla nich wszystkich pracy w szpitalu - rozkłada ręce Emilia Jagat, dyrektor wągrowieckiego szpitala. Niewykluczone, że od 1 lipca zamiast ratowników z wągrowieckiego szpitala będą ratować nas pracownicy... prywatnej firmy. Skąd to całe zamieszanie? Jak się okazuje, to nowy pomysł rządu i Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Ma zostać wprowadzona rejonizacja. Jeśli chodzi o pogotowie, to kontrakty nie będą podpisywane tak jak do tej pory na poszczególne powiaty. Od 1 lipca teren całej północnej Wielkopolski ma obsługiwać tylko jednak firma. Dyspozytor, który będzie wysyłał karetki, ma znajdować się w specjalnym centrum w Pile. Oznacza to, że do kontraktu będą mogły przystąpić tylko podmioty, które są w stanie zapewnić karetki we wszystkich powiatach byłego województwa pilskiego. Tego dziś chyba nie jest w stanie samodzielnie zrobić żaden szpital, a na pewno nie nasz - otwarcie przyznaje bezradny w tej sytuacji Tomasz Kranc, wicestarosta wągrowiecki, a zarazem szef rady społecznej ZOZ.

Rodzi się pytanie, czy po zmianach nie wydłuży się czas reakcji pogotowia. W tej chwili dyspozytor dosłownie za ścianą ma grupy wyjazdowe, którym może nawet słownie w trakcie rozmowy telefonicznej przekazać, aby szykowały się do wyjazdu. Po zmianach taki sygnał będzie musiał być przekazywany do karetek telefonicznie z Piły. Czy więc nieuniknionym jest, że od 1 lipca do wezwań będą jeździły prywatne karetki pogotowia? Władze wągrowieckiego szpitala na razie nie składają broni.

- Wspólnie z dyrektorami innych szpitali w byłym województwie pilskim postanowiliśmy podpisać umowę o współpracy. Razem mamy wystarczającą liczbę karetek oraz ludzi. W imieniu całej grupy szpitali o kontrakt ma wystąpić szpital specjalistyczny w Pile. Jeśli wygra, to nasze pogotowie będzie podwykonawcą usług. Ze szpitala w Wągrowcu zniknie tylko dyspozytor - wyjaśnia Jagat.

Jednak czy grupa szpitali wygra? Nieoficjalnie mówi się, że do przetargu mają przystąpić także dwie prywatne firmy. Jak pokazał ostatni przetarg na umieszczenie karetki w Gołańczy, NFZ nie zawsze staje po stronie szpitali. W Gołańczy od kilku lat stacjonuje już karetka należąca właśnie do prywatnej firmy.Dyrektor wągrowieckiego szpitala uspokaja jednak, że nawet jeśli zostanie zlikwidowane pogotowie ratunkowe przy szpitalu, to mieszkańcy powiatu nie zostaną bez opieki.

- Jeśli wygra prywatna firma, karetki muszą także stacjonować w Wągrowcu i Gołańczy. To się nie zmieni. Czy będzie to teren przy szpitalu? Tego nie wiem. Prywatna firma, może postawić swoje karetki w dowolnym miejscu w mieście. Do szpitala będą one tylko przywozić osoby poszkodowane i odjeżdżać - tłumaczy Jagat.Czy na kolejnej rewolucji w służbie zdrowia i przepychankach o kontrakt na prowadzenie pogotowia nie stracą jednak mieszkańcy naszego powiatu? Czy nowy system będzie funkcjonował bez zastrzeżeń? Czy wszędzie karetka dotrze na czas? O tym przekonany się już po 1 lipca.

Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że zamknięcie pogotowia przy wągrowieckim szpitalu może mieć bezpośrednio wpływ na sytuację finansową całego wągrowieckiego Zespołu Opieki Zdrowotnej, nadal przecież borykającego się z poważnymi problemami finansowymi. Otóż, akurat pogotowie ratunkowe było tą częścią ZOZ w Wągrowcu, która była... rentowna. Można nawet powiedzieć, że wręcz ratowała cały szpital.

Jak wynika z naszych ustaleń, tylko samo pogotowie w ciągu roku przynosiło dochód około 600 tysięcy złotych. Dla szpitala brak takiej sumy oznaczałby powrót do poważnych kłopotów finansowych, a cały program naprawczy ZOZ-u spełzłby na niczym. Najprawdopodobniej na nic zdałaby się nawet dotacja w wysokości 1,5 miliona złotych, jaką powiat chce jeszcze w kwietniu przekazać dla tej placówki.

Dziś wągrowiecki szpital pomału zaczyna wychodzić z kłopotów. Styczeń zamknął stratą około 90 tysięcy złotych. To znacznie mniej niż w ubiegłym roku, kiedy ta strata systematycznie rosła o 300 tys. złotych miesięcznie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto