Tomku, trafiłeś do Chojnic w 2012 roku. Mamy listopad 2020, a ty wciąż w Chojniczance. Na koncie 238 występów, 59 goli, 40 asyst. No i jeszcze kontrakt przedłużony do 2022 roku… Spodziewałeś się, że ta historia może się tak potoczyć?
Absolutnie nie. Nie mieściło mi się w głowie, że mogę zostać w tym miejscu tak długo, w dodatku jako kapitan zespołu. Tak potoczyła się moja kariera, nie żałuję. Kibice mnie szanują, osiedliliśmy się w Chojnicach, dzieci chodzą tu do szkoły, do przedszkola. No i ja sam jestem tu szczęśliwy. Wiążę z tym miejscem przyszłość.
„Laczek” nie gra już jako napastnik, a jako ofensywny pomocnik, rozgrywający. Była to bolesna zmiana, czy jednak dobrze przyjąłeś nową rolę na boisku?
Jest w porządku. Już wcześniej grając jako wysunięty napastnik często cofałem się i rozgrywałem piłkę dlatego też nowa rola na boisku nie jest dla mnie czymś niezwykłym. Służy mi to, że na tej pozycji jest nieco więcej spokoju i mniej walki wręcz z obrońcami rywala.
Jesteś żywo wspominaną przez kibiców postacią, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że legendą piłkarskiej Nielby XXI wieku. Jakie wspomnienia wywiozłeś z Wągrowca?
Bardzo miło wspominam ten czas. Wiele się tu nauczyłem. Mieliśmy świetną ekipę w szatni, niezwykle zgraną. Panowała rodzinna atmosfera, było wesoło, były wyniki, przez trzy lata robiliśmy awans po awansie. No i dzięki dobrej grze w Wągrowcu spełniłem swoje marzenia i trafiłem do Lecha Poznań. O pobycie tutaj mogę opowiadać w samych superlatywach.
Z Wągrowcem wiąże Cię wiele rzeczy, chociażby… miejsce ślubu. Odwiedzasz czasem to miasto?
Jasne! Moja żona pochodzi z Wągrowca, więc co jakiś czas odwiedzamy miasto, aby zobaczyć się z jej rodzicami. Dwa lata temu byłem tu nawet na meczu, to była jeszcze czwarta liga i mecz z Polonią Leszno. Jeśli więc nadarza się okazja to wpadam na mecz, zobaczyć jak sobie chłopaki radzą. No i infrastrukturalnie sporo się zmieniło przez te lata. I są to zmiany zdecydowanie na plus, OSiR pięknieje.
Zostały jakieś znajomości z tamtych lat?
Tak. Mam bardzo dobry kontakt z Maciejem Klawińskim, z którym razem graliśmy. Często rozmawiamy ze sobą, nawet o tym, co aktualnie dzieje się w Nielbie.
Awans do pierwszej ligi z Chojniczanką wywalczyliście w meczu z Jarotą Jarocin. I to po Twojej bramce. Czy dla człowieka, który był przez lata związany z Wągrowcem towarzyszyły Ci wtedy większe emocje, jakieś specjalne odczucia?
Oj, zdecydowanie tak. W Wągrowcu przez dwa lata graliśmy mecze ligowe z Jarotą i za każdym razem były to mecze „na noże”. Dużo emocji było tak na boisku, jak i na trybunach między kibicami. I to we mnie zostało po latach, przed meczem byłem podwójnie zmotywowany i podchodziłem do niego inaczej niż do zwykłego spotkania. Do dziś cieszę się, że udało się wtedy wygrać, awansować, niesamowicie to smakowało. Pamiętam też, że po meczu musieliśmy uciekać przed kibicami z Jarocina, było bardzo nieprzyjemnie. Możliwe, że po prostu też mnie pamiętali. Ale najważniejsze, że ostatecznie zwycięstwo i historyczny awans był nasz.
Możesz mi wierzyć lub nie, ale kibice w Wągrowcu wciąż o Tobie pamiętają! Podczas jednego z ostatnich meczów z udziałem kibiców, dwóch starszych panów na trybunach komentując między sobą jedną z zepsutych sytuacji stwierdziło „Eee, Laczek to by to strzelił!”
Naprawdę?! Cieszę się, że aż tak utkwiłem w pamięci kibiców i to tak pozytywnie. Po każdym meczu sprawdzam wynik Nielby, żyję tym, jestem typem piłkarza który interesuje się piłką, oglądam mnóstwo meczów, siedzę, analizuję, czytam. Rozmawiam też z Maćkiem Klawińskim o tym, co dzieje się w klubie. Jestem na bieżąco i kibicuję chłopakom. Pozdrawiam też fanów z Wągrowca. Po otwarciu stadionów widzimy się na trybunach!
Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?