Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

14 czerwca odszedł do Domu Ojca 76-letni Edward Socha z Aleksandrowa. Był twardym człowiekiem o gołębim sercu...

M. Dziuma
Fot. arch. rodzinne
Dziś wspomina Go pogrążona w smutku rodzina.

Pan Edward pochodził z województwa lubuskiego. Jego rodzice, tuż po wojnie, postanowili przeprowadzić się do województwa koszalińskiego. Tam pan Edward spędził swoją młodość i wykształcił się jako budowlaniec. Jako dorosły mężczyzna przeprowadził się z rodzicami do Aleksandrowa, w gminie Wapno. - Z racji swojego zawodu wybudował dom dla rodziców. Wzięliśmy ślub, kiedy Edward był już po wojsku - opowiada małżonka, pani Barbara. Para niebawem miała obchodzić pięćdziesiątą rocznicę ślubu. Niestety pan Edward nie doczekał tej uroczystości...
Edward Socha był, jak mówi jego rodzina, wyśmienitym fachowcem. Pracował w Państwowej Konserwacji Zabytków. - Jednym z pierwszych zabytków, które trafiły pod pieczę taty był pałac w Srebrnej Górze. Odnawiał także ambasady na całym świecie. Tato często jeździł w delegacje między innymi do Stanów Zjednoczonych, Wiednia, Nowego Jorku czy Niemczech. Konserwował m.in. słynny pałac Sanssouci w Poczdamie. Pod jego rękami znalazło się także wiele obiektów w Poznaniu. Kiedy byliśmy gdzieś razem, często pokazywał, że akurat ten budynek konserwował i opowiadał związane z daną pracą historie. Tata kochał to, co robił. Był świetny w swoim fachu - mówi syn pan Paweł.

Po ślubie w 1969 roku pan Edward rozpoczął budowę własnego domu, niedaleko domu, który uprzednio wybudował dla rodziców. Obecnie mieszka w nim pani Barbara i syn z rodziną. Przed budynkiem stoi figurka Maryi Niepokalanej, którą postawił w 2001 roku. - Dziś, patrząc na figurę, przypomina mi się Tata i to, jakim był człowiekiem. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy, urządziliśmy sobie wspólnego grilla. Trudno uwierzyć, że już Go z nami nie ma - mówi pan Paweł.
Motto życiowe pana Edwarda brzmiało: Bóg, honor, Ojczyzna. - Był człowiekiem bardzo uduchowionym. Dla niego nie byłoby niedzieli bez porannej mszy świętej. Pamiętam, że jako dziecko, chodziłem z ojcem na piechotę do kościoła w Srebrnej Górze. Kiedy mój starszy brat Michał postanowił zostać osobą duchowną, rodzice byli z niego bardzo dumni. Tata kochał Ojczyznę. Kiedy w mediach mówiono o setnej rocznicy Odzyskania Niepodległości, widziałem, że łza mu się w oku kręci. Cieszył się, że doczekał tych czasów - podkreśla syn.

Edward Socha doczekał się piątki dzieci i ośmiorga wnuków. - Był twardym człowiekiem o gołębim sercu. Najbardziej na świecie cieszył się z wnuków. Uwielbiał spędzać z nimi czas. Moja córka mówi, że dziadziuś był złotą rączką, bo potrafił naprawić każdą rzecz. W wolnych chwilach uwielbiał wędkować. Ta umiejętność towarzyszyła mu już od dziecka. Ponadto kochał chodzić do lasu na grzyby. Lubił, kiedy cała rodzina zbierała się przy stole - wspomina pan Paweł. W 2000 roku pan Edward zaczął chorować. Szczęśliwie przeżył ostatnie osiemnaście lat. Zmarł w szpitalu, 14 czerwca. Spoczął na cmentarzu parafialnym w Srebrnej Górze.
Ostatnie pożegnanie Olgi Krzyżanowskiej. "Była dla nas kompasem"
Źródło: TVN 24/X-NEWS

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto