Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dieta pudełkowa podbija Wągrowiec i okolice? Czy wiesz co to takiego?

Monika Dziuma
Rozmowa z Bartoszem Wołkow - szefem firmy "Catering Wołkow"

Pańska firma jest chyba najbardziej popularną w Skokach i okolicy. „Catering Wołkow” zyskał sławę także w Wągrowcu. Skąd Pańskie zamiłowanie kuchnią?

Można powiedzieć, że jestem pasjonatem kuchni od zawsze. Kiedy ukończyłem ogólniak w Poznaniu, postanowiłem, że zwrócę się w kierunku kulinariów. Dlatego też podjąłem studia na kierunku technologia żywności i żywienia człowieka. Wcześniej, w wakacje wyjechałem do pracy w Irlandii. Myślałem, że tradycyjnie trafię „na zmywak”, ale szef przydzielił mnie na kuchnię. Bardzo mi się ta praca spodobała. Mam to szczęście, że trafiam w życiu na dobrych ludzi. Podczas studiów przez rok szkoliłem się na kuchni znanego w Poznaniu „Novotelu”. Pracowałem też w kilku restauracjach przy Starym Rynku w Poznaniu.

Aż w końcu przyszedł czas na własny biznes?

Na początku przygotowywałem „od kuchni” imprezy rodzinne na kilkadziesiąt osób. Działałem tylko „dla swoich” . Ale Skoki to mała mieścina. Szybko się rozeszło, czym się zajmuję i spotkałem się z zainteresowaniem ludzi moją pracą. W 212 roku otrzymałem dotację i założyłem własną firmę.

To chyba nie jest takie proste...

Nie. Rozkręcanie całego cateringu trochę mi zajęło. Musiałem kompleksowo urządzić kuchnię, sprostać wszystkim wymogom, które w przypadku kontaktu z żywnością są bardzo rygorystyczne, a także zatrudnić osoby do pracy. Na początku pracowałem tylko ja, następnie zatrudniłem jednego pracownika, później kolejnych. Dziś pracuje u mnie na stałe siedem osób i trzy na umowę zlecenie.

A czym się tak dokładnie zajmuje firma „Catering Wołkow”?

Naszym pierwszym założeniem, które ciągle realizujemy jest kompleksowa obsługa imprez okolicznościowych, jak na przykład wesela. Para młoda wynajmuje salę, a my przygotowujemy całe menu na przyjęcie. Nie dość, że gotujemy jedzenie, zajmujemy się także obsługą gości. Tak naprawdę zajmujemy się wszystkim, bo przecież dobre jedzenie to podstawa każdej imprezy. W całym powiecie mamy wiele świetnych sal i świetlic wiejskich, które mogą konkurować z restauracjami i hotelami. Mam fają, zgraną ekipę, dzięki czemu praca wre. Potwierdzają to nasze imprezy integracyjne (śmiech).

A jaką kuchnię Pan gotuje najchętniej?

Preferuję kuchnię polską, bo nie ma to jak żeberka i golonka. Ważne, by danie smakowało jak w domu. Przez rok szkoliłem się w Warszawie na warsztatach kulinarnych, gdzie uczyłem się m.in. robić sushi czy przyrządzać owoce morza. I przyznam szczerze, że nasze, polskie jedzenie nie przebije niczego. Z resztą w Skokach pewnie mało kto zamawiałby sushi. Muszę też patrzeć na firmę okiem ekonomisty, nie tylko kucharza (śmiech).

Macie dużo zamówień?
Nasz rekord to trzy imprezy w ciągu jednego dnia. Są dni, w które spędzam całe dnie w kuchni. To jednak coś, co kocham. Obsługa imprez to nie wszystko. W naszej firmie można sobie także zamówić danie z dowozem na terenie Skoków. Obsługujemy także pod względem posiłków przedszkola w Skokach i w Wągrowcu, a także prowadzimy bistro „Dobra przerwa” przy ZS nr 1 w Wągrowcu. Chcemy podać młodzieży coś zdrowego, ale szybkiego, dlatego w menu mamy m.in. koktajle, kanapki i obiady.

A ja słyszałam o „diecie pudełkowej”. Co to takiego?

Tę opcję wprowadziliśmy do naszych usług na życzenie klientów. Wiadomo, panuje wszechobecna moda na bycie „fit”. Przygotowujemy więc dietę skomponowaną z pięciu posiłków, do wyboru 1200 i 1500 kalorii, pakujemy w pudełka i zawozimy klientowi. Osoby dbające o sylwetkę mogą się z nami zdrowo odżywiać. Na początku przy komponowaniu danej diety korzystałem z porad dietetyka. Ale w związku z tym, że sam na studiach miałem styczność z elementami dietetyki, sam teraz układam diety. Przede wszystkim bazuję na sezonowości i zawsze świeżych produktach. Wiosną pojawi się w pudełkach wiele nowalijek, a jesienią, powiedzmy dynia.

Wiele osób odchudza się w ten sposób?

Jest spora grupa stałych klientów, ale są i też tacy, którzy szybko się zniechęcają. Pamiętajmy, że na początku szybko gubimy wagę, ale prędzej czy później waga przestanie tak ładnie spadać. I tu zazwyczaj pojawia się u klientów rezygnacja. A szkoda, bo to tylko przejściowy okres. W każdej diecie liczy się systematyczność.

Sporo tego wszystkiego. Ma Pan jeszcze jakieś plany na przyszłość?

Firma ciągle się rozrasta, z czego jestem bardzo dumny. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, już niebawem otworzymy w Skokach salę bankietową, typowo pod organizację imprez. Mam nadzieję, ze mówiąc to głośno, nie zapeszam (śmiech).

A prywatnie? Kim jest Bartosz Wołkow?

Prywatnie jestem mężem Magdaleny i tatą 2-letniego Szymonka. Niestety nie mam wiele wolnego czasu, bo prowadzenie biznesu pochłania wiele czasu i energii. Każdą wolną chwilę staram się więc spędzać z rodziną.

A kto gotuje w domu?

Nie gotujemy. Jemy w najlepszym cateringu w mieście (śmiech).

od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto