Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dorota Laskowska -pielęgniarka z Wągrowca- miała koronawirusa. Opowiedziała nam o tym, jak przeszła chorobę i jak się czuła

Monika Zaganiaczyk
Monika Zaganiaczyk
Archiwum prywatne
Koronawirus może spotkać każdego, bez względu na wszystko. Jedną z osób z powiatu wągrowieckiego, która zmagała się z COVID-19 jest Dorota Laskowska -pielęgniarka oddziałowa na oddziale Intensywnej Terapii w wągrowieckim szpitalu. Opowiedziała nam, jak przeszła chorobę.

Każdego dnia w całej Polsce przybywa osób zarażonych koronawirusem. Wirus ten wywołuje chorobę o nazwie COVID-19, która jest bardzo niebezpieczna dla ludzi. Wśród osób zarażonych nie brakuje mieszkańców naszego powiatu. Jedną z takich osób jest wągrowczanka Dorota Laskowska, która na co dzień jest pielęgniarką oddziałową na oddziale Intensywnej Terapii w wągrowieckim szpitalu. Pani Dorota podzieliła się z nami swoimi traumatycznymi wspomnieniami z czasu, gdy wylądowała w szpitalu.

Pani Dorota, choć na co dzień sama pomagała chorym w szpitalu, nagle sama potrzebowała pomocy. Z dna na dzień dowiedziała się, że jest zarażona koronawirusem.

Pierwsze objawy koornawirusa

- Do końca nie mogę powiedzieć, gdzie dokładnie się zaraziłam. Jeśli chodzi o moich bliskich i osoby spoza szpitala, nikt nie miał objawów zarażenia. A w pracy, jak to w szpitalu, spotyka się wielu ludzi. Pomimo ochrony i dezynfekcji, wszystko mogło się wydarzyć - powiedziała nam wągrowczanka.

Do zarażenia u kobiety doszło na początku października. Jak mówi, nie miała raczej objawów zwiastujących zarażenie. Te dopadły ją na raz.

ZOBACZ TAKŻE

- W piątek przyszłam normlanie do pracy, ale po jakimś czasie zaczęłam się bardzo źle czuć. Zaczęłam tracić głos, pokasływać, dostałam temperaturę, a dodatkowo zaczęło mnie dusić w klatce piersiowej. Co prawda choruję na astmę i takie duszności nie były czymś nowym, ale czułam, że są inne niż zazwyczaj. Wróciłam do domu i skontaktowałam się ze swoim lekarzem rodzinnym. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że dzień wcześniej, w czwartek, bolała mnie głowa. Zignorowałam to jednak, bo przecież ból głowy może przytrafić się każdemu. Pokojarzyłam fakty. Wiedziałam, że moje koleżanki z oddziału też źle się czuły. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o COVID-19. Dostałam skierowanie na test, który wykonałam jeszcze tego samego dnia - wspomina.

Trafiła do szpitala

Wyniki przyszły nazajutrz, czyli w sobotę. W chwili, gdy pani Dorota sprawdziła je na swoim komputerze, z informacją o pozytywnym wyniku zadzwoniła także pracownica wągrowieckiego sanepidu. - Właściwie to musze tej pani podziękować. Wiadomo, jak każdy wolałabym chorować w domu, nie chciałam trafić do szpitala jako pacjent. Ale ja ledwo rozmawiałam z pracownicą sanepidu przez telefon. Tego dnia praktycznie straciłam głos, a napady duszności się nasiliły. Kiedy powiedziałam jej, że jestem w domu, zasugerowała, żebym natychmiast wezwała karetkę i udała się do szpitala - mówi pani Dorota.

Jeszcze tego samego dnia wągrowczanka trafiła do szpitala przy ulicy Szwajcarskiej w Poznaniu. - Miałam wykonywany szereg badań, a ja czułam się coraz gorzej. Objawy narastały. Każdy mój ruch na szpitalnym łóżku powodował straszliwe napady kaszlu. Nie wspomnę już o bólu stawów i mięśni. Lekarze podawali antybiotyki, leki i tlen. Po kilku dniach od zarażenia zaczęłam tracić smak i węch. Ale nie straciłam smaku tak, że nie czułam nic. Ja czułam, że wszystko jest bardzo słone. Co bym nie wzięła do ust, było jakby przesolone. Mniej więcej w połowie pobytu smak i węch wróciły - wyjawia.

Nikomu nie życzę, by to przeszedł - mówi Dorota Laskowska, która miała koronawirusa

Zaznaczmy, że pani Dorota w szpitalu spędziła aż 18 dni. - Nikomu nie życzę, by przeszedł to, co ja przeszłam. Mogłam jeść, ale sprawiało mi to olbrzymią trudność. Nie dość, że się dusiłam, to jeszcze nie miałam apetytu. Tęskniłam także za swoimi bliskimi, z którymi mogłam mieć tylko telefoniczny kontakt. Na szczęście nie było problemu, by ktoś z rodziny przyniósł mi coś i zostawił pod szpitalem. Tak trafiały do mnie soki owocowe i warzywne, dzięki którym uzupełniałam witaminy - przyznaje.

Jak przyznaje pielęgniarka, jednego dnia swojego pobytu zaczęły nachodzić ją czarne myśli. - Tego dnia bardzo źle się czułam. Zaczęłam się zastanawiać kiedy i czy w ogóle to się skończy - mówi.

Objawy, jak wspomina pani Dorota, powoli ustępowały. Pani Dorota, choć jest już w domu, nadal jednak nie czuje się w pełni sił.

- Wciąż bardzo szybko się męczę, nadal mam lekki kaszel, a także bolą mnie mięśnie i stawy. Cieszę się, że moi bliscy uchronili się przed koronawirusem - przyznaje.

Apel do wszystkich

Dorota Laskowska apeluje do wszystkich o noszenie maseczek.

- Pamiętajmy, że to nasza pierwsza ochrona. Dbajmy także o to, by regularnie wymieniać maseczki na nowe, a w przypadku tych wielorazowych, często je prać. Doceniam prace personelu medycznego, który na co dzień musi pracować przy pacjentach covidowych. Współczuję koleżankom pielęgniarkom, które muszą chodzić w specjalnych kombinezonach i w nich pracować. Wykonanie choćby precyzyjnego wkłucia w kilku parach rękawiczek jest nie lada wyzwaniem, z którym personel musi radzić sobie na co dzień - podsumowuje.

ZOBACZ TAKŻE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto