Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwóch Bociańskich przy stole operacyjnym. Syn cenionego chirurga z Wągrowca poszedł w ślady ojca

A. Dembiński
Syn, od kiedy tylko pamiętam, mówił, że chce być lekarzem, chce być jak tata. Chyba każdy ojciec słysząc coś takiego byłby dumny - mówi Tomasz Bociański

W ielu wągrowczan nie wyobraża sobie chirurgii szpitala w Wągrowcu bez... Bociańskiego, Tomasza Bociańskiego. Słynny chirurg za stołem operacyjnym staje już od kilkudziesięciu lat. Jak się okazuje, aktualnie na salach operacyjnych można dziś spotkać już dwóch Bociańskich. W ślady słynnego ojca idzie syn. - Michał aktualnie jest na etapie specjalizacji. Zdecydował się na bardzo ciężką, specjalistyczną część chirurgii jaką jest kardiochirurgia. Sam kiedyś marzyłem o tym. Ale były jednak inne czasy. Aktualnie kibicuję synowi i wspieram go - przyznaje ojciec.

Jak przyznaje jest dumny ze swego potomka.
- Michał, od kiedy tylko pamiętam, mówił, że chce być lekarzem, chce być jak tata. Chyba każdy ojciec słysząc coś takiego byłby dumny - przyznaje z uśmiechem pan Tomasz.
Jak wyjaśnia, nigdy nie odwodził syna od swojego wyboru. - Z jednej strony wiedziałem, że medycyna to dobry kierunek. Po niej syn na pewno nie będzie miał problemu ze znalezienim pracy. Z drugiej jednak strony nie jest to łatwy zawód. Praca po nocach, sporo stresu, zdarza się, że i padają niesłuszne oskarżenia, ciąganie po sądach. Patrząc na to spokojniejszy wydaje się choćby zawód prawnika. Prawo skoczyła moja córka. Jednak Michał był zdecydowany na ten wybór. Trochę odmiennie ode mnie. Ja decyzję o tym, że idę na medycynę podjąłem krótko przed samą maturą. Pamiętam, że w liceum należało podać kierunek studiów na jaki chcemy iść. Wpisałem wówczas medycynę - wspomina Bociański.

Aktualnie jego syn jest w trakcie specjalizacji w klinice w Poznaniu.
Aby zostać kardiochirurgiem, nie wystarczy ukończenie sześcioletnich studiów. Po nich przychodzi czas na staż, a następnie na specjalizację. To ostatnie może trwać także kilka lat. Dopiero po nim syn Tomasza Bociańskiego, podobnie jak ojciec, będzie mógł stanąć samodzielnie za stołem operacyjnym. - Z racji specjalizacji jaką wybrał nie będzie to wągrowiecki szpital. Trudno, aby kardiochirurg operował w Wągrowcu. To bardzo wąska, specjalistyczna dziedzina w chirurgii - wyjaśnia lekarz.

Tomasz Bociański ze szpitalem w Wągrowcu związany jest od 1 września 1973 roku. - Miałem stypendium ufundowane przez powiat. Wtedy były takie zasady, że trzeba je było odpracować przez dwa lata w szpitalu. Tak właśnie trafiłem do Wągrowca. To była sobota... Pamiętam, że była burza. Jechałem do pracy na motorze. Spóźniłem się. Dyrektor mnie wygonił. Powiedział, że mam przyjechać w poniedziałek, ale już punktualnie. Tak się wszystko zaczęło... - wspomina Bociański. Jak się okazuje wpływ na wybór kierunku specjalizacji młodego wówczas lekarza miał ówczesny ordynator wągrowieckiej chirurgii. - Zauważył u mnie zdolności manualne. Pamiętam, jak przed kilkudziesięcioma laty siedzieliśmy o tu..., w tej samej dyżurce, która jest do dziś. Namówił mnie, abym został chirurgiem - wyjaśnia.

Tomasz Bociański ratuje życie

Jak przekonuje, zdolności manualne to jedna z cech jakie powinien mieć każdy chirurg. - Jeśli ktoś ma dwie lewe ręce, to zostanie chirurgiem, ale nigdy nie będzie w tym dobry. Poza tym musi mieć zdrowie i cierpliwość - uważa Bociański, który ma za sobą już kilka tysięcy przeprowadzonych operacji.
Zdarzają się przypadki, które mimo upływu lat utkwiły w pamięci lekarza. - Miałem przypadek, gdy operowałem kobietę, której nóż przebił serce, wątrobę i żołądek. Dodatkowo uderzyła się w głowę. Była konieczna jeszcze trepanacja czaszki. Był także mężczyzna, również ranny nożem, któremu ostrze przebiło płuco, śledzionę i nerkę. Oboje udało się uratować. Do takich ciekawszych operacji należy zaliczyć także tę, kiedy zostałem poproszony o pomoc przez kolegów z ginekologii. Był skomplikowany poród. Dziecko zakleszczyło się. Okazało się, że ma guz w okolicy krzyżowej. Zrobiłem operację dziecka jeszcze w macicy. Pamiętam, że później jako dwulatek przyszedł do mnie z kwiatkiem podziękować - wspominał w rozmowie z „Tygodnikiem Wągrowiekcim Tomasz Bociański.

Praca chirurga to jednak nie tylko przyjemne chwile. Mimo upływu lat w pamięci pan Tomasz ma także i pierwszą śmierć pacjenta. - To było już na pierwszym dyżurze na internie. Wtedy jest w głowie to wszystko, czego uczyli mnie na studiach i nic... To na pewno przybija...

Zobacz:
Protest w Sejmie zawieszony. I. Hartwich: Martwimy się o zdrowie swoich dzieci
Źródło: TVN/X-news

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto