Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fredrich Wilhelm Voigt. Słynny oszust, który siedział w więzieniu w Wągrowcu

Arkadiusz Dembiński
Arkadiusz Dembiński
Aktualnie budynek dawnego więzienia, w którym osadzony został także Fredrich Wilhelm Voigt jest w rękach prywatnych. Istnieje tu przychodnia
Aktualnie budynek dawnego więzienia, w którym osadzony został także Fredrich Wilhelm Voigt jest w rękach prywatnych. Istnieje tu przychodnia M. Dziuma, domena publiczna/Wikipedia
Przez Wągrowiec prowadziła droga jednego z najsłynniejszych złodziejaszków w historii świata. Co ciekawe, mężczyzna został nawet osadzony w wągrowieckim więzieniu

Friedrich Wilhelm Voigt urodził się 13 lutego 1849 roku w Tylży, leżącej wówczas w Prusach Wschodnich. Pochodził z niezbyt zamożnej rodziny. Jego ojciec był szewcem. W Tylży skończył najpierw obowiązkową szkołę podstawową, potem kontynuował naukę, ale ten okres w życiu młodego Friedricha pokrył się z problemami alkoholowymi ojca. Jako nastolatek zaczął unikać szkoły. Schodził na złą drogę. W końcu dopuścił się kradzieży. Okradł jednego ze swoich szkolnych kolegów. 12 czerwca 1863 roku usłyszał swój pierwszy w życiu wyrok. Został skazany na dwa tygodnie w zakładzie poprawczym.

Friedrich Wilhelm Voigt w więzieniu w Wągrowcu

Jako notowany młodociany przestępca musiał opuścić szkołę. Postanowił iść w ślady ojca i zostać szewcem. Jednak żmudna praca w zakładzie szewskim nie bardzo go pociągała.

Wolał życie złodzieja i oszusta. Kolejne włamania i fałszerstwa dokumentów mężczyzna przeplatał pobytami w kolejnych zakładach karnych. Trafił wreszcie także do Wągrowca, gdzie również nie próżnował.

ZOBACZ TAKŻE

Tu przy pomocy łomu próbował włamać się do jednego z urzędów. Został jednak złapany. Wylądował za kratami wągrowieckiego więzienia, które było w mieście. Wyrok był bardzo surowy. Voigta skazano na piętnaście lat ciężkich robót. Wolność odzyskał dopiero w 1906 r.

Zdecydował się na dalszą wędrówkę. Trafił do miasta Mecklenburg-Vorpommern. Po latach spędzonych w więzieniu postanowił się zmienić. Zaczął pracować, chciał ułożyć sobie normalne życie. Wszystko jednak komplikowało się, gdy miejscowi urzędnicy w momencie wymiany paszportu dowiadywali się o jego kryminalnej przeszłości. Mimo, że pracował i chociaż nie było na niego żadnych skarg czy donosów, to podjęto decyzję o wygnaniu Voigta z Wągrowca.

Friedrich Wilhelm Voigt pracuje w Berlinie

Pozbawiony paszportu i bez pracy rozpoczął kolejną tułaczkę. Postanowił wrócić do Prus. Jednak tam długo i bezskutecznie szukał pracy. W końcu trafił do Rixdorf, miejscowości na obrzeżach Berlina. Tam osiadł na dłużej, zamieszkał. Jednak bez paszportu i dokumentów został uznany za włóczęgę i pozbawiony praw obywatelskich. Wreszcie jednak udało mu się znaleźć pracę jako robotnik w jednej z fabryk. Wydawało się, że jako szewc ułoży sobie życie. Jednak wówczas kolejny wszystko zmieniła "łatka" przestępcy, jaką przypięto mu przed laty. Miejscowy szef policji uznał, że stanowi on zagrożenie dla lokalnej wspólnoty i musi natychmiast opuścić miasto.

ZOBACZ TAKŻE

Oficjalnie wyjechał z Berlina 1 września 1906 roku. Policję poinformował, że jego celem jest Hamburg, ale pozostał w mieście. Dalej pracował w fabryce już pod fałszywym nazwiskiem. Nie wytrzymał długo i po miesiącu rzucił pracę. Najprawdopodobniej postanowił wyjechać za granicę, aby na dobre opuścić Prusy, w których nie mógł zaznać spokoju. Na to jednak potrzebował pieniędzy. Nie był w stanie nic odłożyć ze skromnej robotniczej pensji, więc postanowił więc po raz kolejny wejść na kryminalną drogę.

Friedrich Wilhelm Voigt zostaje "kapitanem"

W ręce wpadła mu jedna z lokalnych gazet. Donoszono w niej, że pobliskie miasteczko Kopenick ma mieć potężne nadwyżki budżetowe. W skarbcach ratusza miało znajdować się nawet kilka milionów marek, a do tego jeszcze akcje, obligacje... To był dla Voighta bardzo kuszący kąsek, który mógłby zapewnić mu spokojną przyszłość... Był jednak spory problem... Ratusz był chroniony przez żandarmerię. Wejść do skarbca nie mógł nikt poza urzędnikami. Wówczas to zrodził się plan, który pozwolił przejść niepozornemu szewcowi do annałów światowej przestępczości.

Mężczyzna wsiadł w pociąg. Pojechał do Kopenick. Dokładnie zaplanował każdy swój krok. Gdy poznał już najbliższą okolicę skarbca, wrócił do siebie i rozpoczął dalsze przygotowania. Zaczęła się tułaczka po różnego rodzaju lombardach i kompletowanie... munduru wojskowego. Już przyodziany w wojskowy mundur z kapitańskimi insygniami rozpoczął realizację swojego planu. Udał się w stronę skarbca. Po drodze napotkał czteroosobowy oddział gwardii pod dowódctwem sierżanta, który wracał z ćwiczeń. Bardzo pewnie Voigt zatrzymał maszerujących żołnierzy. Widząc oficera, sierżant od razu zaczął wykonywać rozkazy szewca, który twierdził, że ma ważne rozkazy z samego dowództwa.

ZOBACZ TAKŻE

Pod rozkazami szewca, przebranego w oficerski mundur, żołnierze pomaszerowali na pobliski dworzec, werbując po drodze jeszcze jeden samotny oddział wojskowy. Wraz z dziesięcioosobową armią Voigt stawił się w Kopenick. Widząc maszerujące wojsko, na placu ratuszu zaczął zbierać się tłum cywilów. I na to sprytny szewc znalazł sposób. Jako wysoki rangą oficer wydał rozkaz żandarmerii, która pilnowała ratusza, aby opróżnić plac z cywilów. Zdekoncentrowani funkcjonariusze wykonali rozkaz. Ich miejsce przy wejściach do budynku zajęli dowodzeni przez Voigta żołnierze gwardii. Sam "kapitan" z mniejszym oddziałem wszedł do budynku. Wizyta armii zaskoczyła urzędników. Tłumacząc, że wykonuje rozkazy samej "królewskiej mości", Voigt pod zarzutem przekrętów finansowych aresztował burmistrza miasta i jednego z jego urzędników. Gdy włodarz zażądał dokumentów potwierdzających zarzuty, to "kapitan" tylko wskazał wymownie na bagnet na jednym z karabinów podległych mu ludzi. Burmistrz od żądań odstąpił.

Oszust zostaje pojmany

Voigt wydał rozkaz swoim ludziom, aby przewieźli zatrzymanych na dworzec, a następnie do samego Berlina. Sam zaś udał się do... skarbca, skąd zabrał pieniądze i papiery wartościowe w nim się znajdujące. Następnie kapitan zniknął swoim żołnierzom z oczu, którzy karnie zaczęli wykonywać jego rozkazy i rozpoczęli transport jeńców. Pozostali urzędnicy z ratusza wysłali jednak telegram do Berlina. Mistyfikacja wyszła na jawa, transport zatrzymano, a burmistrza uwolniono. Po farbowanym kapitanie ślad jednak zaginął. Voigt zrzucił mundur. W jednym z okolicznych sklepów kupił luksusowe ubranie. Po piętach złodziejowi zaczęła jednak deptać policja. Dziesięć dni po tej zuchwałej kradzieży udało się zatrzymać Voigta w jego mieszkaniu. Mężczyzna został zaskoczony przy śniadaniu.

ZOBACZ TAKŻE

Sprawa zaciekawiła jednak opinię publiczną. - Bezczelny, a zarazem genialny w swojej koncepcji i odważny w jej realizacji - pisały gazety. Podobno relacja tego śmiałego występku szewca dotarła do samego cesarza Willhelma II. Gdy mu o nim opowiadano, monarcha zrywał boki ze śmiechu. Mimo, że Voigt zagrał na nosie całemu państwu, to został skazany tylko na cztery lata więzienia. Już za życia stał się legendą. Po wyjściu z więzienia zaczął żyć... z opowiadania o swoim śmiałym wyczynie. Zaczął podróżować. Sprzedawał widokówki ze swoim zdjęciem. Zmarł 3 stycznia 1922 roku w wieku 73-lat w Luksemburgu.

ZOBACZ TAKŻE

Oryginalny tekst ukazał się w marcu 2011 roku na łamach "Tygodnika Wągrowieckiego"

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto