Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lena, Nikola i Martyna to uczennice wągrowieckiej SP2, które uwielbiają pomagać innym ludziom

Monika Dziuma
Lena Gapińska, Martyna Ślósarczyk i Nikola Wiertel to uczennice SP nr 2 w Wągrowcu. Dziewczynki dokonały wspaniałego gestu. Oddały swoje włosy na peruki dla chorych

Jesteście jeszcze małe, ale zrobiłyście coś wielkiego. Nie żal Wam było długich włosów?

Martyna: Ja miałam włosy sięgające do pasa, a Lena prawie tak samo długie. Bardzo nie lubiłyśmy się czesać, bo to bolało. Teraz nie mamy tego kłopotu.

Lena: Moja mama powiedziała mi, że mogę ściąć włosy i w ten sposób pomóc innym. Powiedziała też mamie Martyny, że można je oddać na peruki dla ludzi chorych na raka. Razem stwierdziły, że pójdziemy do fryzjera. Zapuszczałyśmy włosy od bardzo dawna. Teraz mają czas do komunii, żeby odrosnąć. A później zetniemy je drugi raz, dla chorych.

Nikola: Ja też zawsze miałam bardzo długie włosy, sięgające prawie do pasa. Moje siostry też takie mają. To ja poprosiłam mamę, żeby mi je ścieli. A skoro miałam się ich pozbyć, postanowiłam je oddać, żeby nie trafiły do kosza.

Jak się dziś czujecie z krótkimi włosami?

Lena: Dobrze. Dopiero dzisiaj pierwszy raz mama zrobiła mi do szkoły kitkę. Nie lubię nosić opasek, bo ząbki gniotą mnie w głowę.

Martyna: Ale jak opaska jest z materiału, taką mam ja, to wszystko jest dobrze. Kiedy zobaczyłam, jak pani fryzjerka obcina Lenie włosy, miałam przerażoną minę. Ale byłam dzielna i też dałam je sobie obciąć. Teraz ktoś inny będzie miał moje włosy na głowie.

Nikola: Mogę nosić kitkę, a brak długich włosów wcale mi nie przeszkadza.

Jak wiecie, Wasze włoski trafiły do ludzi chorych na raka. A Wy w ogóle wiecie, co to za choroba?

Lena: Wiem, że jak się ma raka, to się jest bardzo chorym. I wtedy wypadają włosy i ma się łysą głowę.

Martyna: I wtedy trzeba nosić perukę, czyli sztuczne włosy. Jak się ma raka, to trzeba leżeć w szpitalu i się leczyć.

Nikola: Moja ciocia chorowała na raka i umarła. To bardzo ciężka choroba, ale czasami można ją wyleczyć. Trzeba pomagać innym ludziom. Ja jak byłam mała, miałam chore serduszko. I wyzdrowiałam, bo w szpitalu mieli sprzęt z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

No właśnie. Orkiestra to kolejna akcja, w której można pomóc innym ludziom.

Nikola: Akurat w tę niedzielę moja mama była przeziębiona i nie poszłyśmy, ale oglądałam w telewizji, ile ludzi pomogło i że uzbierali dużo pieniędzy na chore dzieci.

Lena: A ja byłam na finale, bo mój starszy brat chodził z puszką i zbierał pieniążki. Chyba zebrał bardzo dużo, bo puszka była mega ciężka. Cała moja rodzina wrzuciła pieniądze do puszki. Później chodziłam z serduszkiem przyklejonym do kurtki.

Martyna: Ja byłam z rodzicami i rodzeństwem na wyjeździe w tamtą niedzielę. Tam nie zbierali do puszek, ale też było fajnie. Bawiłam się z nowymi koleżankami, a mój tata grał w piłkę z moim braciszkiem.

Ale rozumiem, że wiecie, jak ważne są akcje pomocowe dla innych osób. Niekiedy chorują także dzieci, mniej więcej Wasi rówieśnicy.
Nikola: Co jakiś czas można spotkać się z osobami potrzebującymi. Na przykład w telewizji.

Martyna: Tak, ja widziałam w telewizji takie dzieci, które prosiły o pomoc. Mówiły, że chorują i chcą być zdrowe i bawić się z innymi dziećmi.

Lena: My jesteśmy zdrowe, ale niektóre dzieci nie mają tyle szczęścia. Wtedy na pewno są smutne...

To prawda. Dlatego fajnie, że zdecydowałyście się pomóc innym ludziom.

Nikola: Dostałam w szkole żółtą koszulkę lidera [wprowadzona przez dyrekcję wągrowieckiej dwójki forma wyróżnienia dzieci, które swoją postawą czynią dobro. Koszulka jest stworzona na wzór lidera grupy kolarskiej. Ciepłe słowa tworzą logo szkoły - przyp. red.]. To bardzo fajne wyróżnienie.

Martyna: My też na pewno niedługo je dostaniemy, ale nie wiem jeszcze kiedy.

Lena: I inne dzieci będą nam jej zazdrościły.

A jak Wam dziewczynki idzie nauka?

Martyna: Można powiedzieć, że pół na pół. Raczej wolę pisać niż liczyć. Nie zawsze mi wychodzi.

Lena: Musimy się uczyć, żeby później mieć zawód i pracować. My z Martyną jesteśmy zuszkami, a po trzeciej klasie zostaniemy harcerkami. Ja mam juz spódniczkę, mundur, plecak i śpiwór. A Martyna dostanie to wszystko na imieniny.

Nikola: Ja się uczę raczej dobrze. Kiedyś chciałam zostać fryzjerką, ale teraz myślę o tym, żeby pracować jako architekt. Lubię rysować.

A co robicie w wolnych chwilach? Dziewczynki w Waszym wieku się jeszcze bawią?

Martyna: My się bawimy. Bo my z Leną jesteśmy przyjaciółkami. Czasami, jak mamy nam pozwolą, przychodzimy do siebie do domu i się razem bawimy. Ja lubię też spędzać czas z moim rodzeństwem: braciszkiem Heniem i siostrzyczką Irenką. Ale ona ma zero lat i jeszcze nie mówi.

Lena: Ja się z moim bratem nie bawię, bo on ma już 13 lat. Ale sama też umiem sobie znaleźć różne zajęcia.

Nikola: Ja od roku gram na gitarze. Teraz się przygotowuję, bo zagram dla taty na urodziny jego ulubioną piosenkę zespołu Metallica. To miała być niespodzianka, ale tata już ją odkrył (śmiech).

Salon fryzjerski Marty Priebe przy ul. Bydgoskiej współpracuje z fundacją Rak’n’Roll. Aby ściąć włosy, trzeba się najpierw zapisać, ale sama usługa jest u niej bezpłatna. Włosy, które trafią do fundacji mogą być farbowane, ale nie mogą być rozjaśniane. Ich minimalna długość to 25 centymetrów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto