- To był czwartek, 9 lutego. W naszej rodzinie panowała „jelitówka”. Moja 4-miesięczna córeczka zaczęła gwałtownie wymiotować. Był już wieczór i przestraszyliśmy się z mężem, co będzie w nocy. Postanowiliśmy pojechać do szpitala - relacjonuje kobieta.
Małżeństwo trafiło z dzieckiem na POZ w Wągrowcu [nocna i świąteczna opieka zdrowotna - przyp. red.]. Tam maleństwo zostało przyjęte przez lekarza dyżurującego tego wieczoru. - Pan doktor podał małej zastrzyk z lekarstwem metoklopramid w dawce 1/3 ampułki, po czym wróciliśmy do domu - opowiada matka.
Jak wynika dalej, z relacji kobiety, już po dwudziestu minutach od powrotu rodziny do domu, coś złego zaczęło się dziać z dziewczynką. - Wymioty ustały, ale mała zaczęła się nienaturalnie prężyć, oczy nie reagowały i wywracały się. Nie było kontaktu z dzieckiem, mocno płakało i robiło się czerwone. Postanowiliśmy wrócić na POZ - wyjaśnia dalej.
Lekarz twierdzi, że nie popełnił błędu.
Czytaj więcej w dzisiejszym wydaniu "Tygodnika"
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?