Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od 30 lat grają w wągrowieckiej lidze siatkówki

Arkadiusz Dembiński
Zamek Gołańcz świętuje 30-lecie występów w wągrowieckiej lidze. Drużynę tworzą pokolenia miłośników siatki

Zakończenie sezonu Wągrowieckiej Ligi Siatkowej było szczególne dla siatkarzy Zamku Gołańcz. To aktualnie wicemistrzowie, którzy z rąk władz Towarzystwa Sportowego, które to organizuje rozgrywki, odebrali także specjalną paterę z okazji... 30-lecia występów w lidze.

- Sama historia Zamku Gołańcz jest nieco starsza niż 30-lecie występów w Wągrowcu. Wszystko zaczęło się w 1976 roku kiedy to do Gołańczy, do pracy przyszedł Marian Klupczyński, który niegdyś grał w siatkówkę w drugoligowych drużynach. Postanowił stworzyć przy naszym kombinacie rolnictwa drużynę siatkarską. Ja wówczas byłem jeszcze studentem, jednak zacząłem grać. Pamiętam, że wówczas na treningi jeździliśmy do Wągrowca i graliśmy na sali zawodówki, gdyż w Gołańczy nie było jeszcze gdzie. Z czasem drużyna została wcielona do Zamku Gołańcz, jako osobna sekcja i tak trwa to do dziś. Rozpoczęła się walka w różnych ligach w regionie - wspomina Henryk Buczkowski, dziś czuwający nad organizacją drużyny siatkarskiej Zamku Gołańcz

Jak przyznaje przez wszystkie lata istnienia przez Zamek przewinęło się kilkudziesięciu siatkarzy. - Zliczyć wszystkich, którzy zakładali nasze koszulki, chyba nie sposób. W ostatnim czasie uświadomiłem sobie jednak, że dochodzi u nas do prawdziwej zmiany pokoleniowej. Gra już kilka pokoleń - wyjaśnia Buczkowski.

Doskonałym przykładem na potwierdzenie słów pana Henryka jest rodzina Bejnarowiczów. - Do drużyny Zamku trafiłem ponad 20 lat temu. Wszystko zaczęło się w Wapnie. Tam początkowo grałem. Zawitała do nas drużyna z Gołańczy na sparing. I tak poznałem chłopaków. Gdy przeniosłem się do Gołańczy, zacząłem grać z nimi. Nad wszystkim czuwał od zawsze jak pamiętam Heniu. Treningi dwa razy w tygodniu, wyjazdy na mecze ligowe, turnieje... Tydzień mijał pod znakiem siatkówki. Od dziecka na treningi zabierałem moich synów. Początkowo przychodzili bardziej z przymusu niż dla przyjemności. O siatkówce nie chcieli słyszeć. Woleli piłkę nożną. Z czasem jednak złapali bakcyla. Teraz sytuacja się zmieniła. Dziś to ja dopinguję ich kiedy zakładają koszulki Zamku - przyznaje pan Tomasz, ojciec Pawła i Mateusza, którzy dziś grają w drużynie Zamku. Podobnie jest też w rodzinie Rutkowskich. - Sam zacząłem grać dość późno, bo w wieku 35 lat. W szkole miałem zwolnienie z wuefu. Siatkówkę jednak pokochałem. Mieliśmy silną drużynę, a świadczą o tym puchary, które stoją u mnie po dziś dzień w ważnym miejscu w domu. Z czasem jednak lata mijały. Młodzi zaczęli prezentować coraz wyższy poziom i nas wyparli. Dziś gra mój syn Paweł - przyznaje Janusz Rutkowski z Gołańczy. - Trenujemy raz w tygodniu. Do tego dochodzą występy w lidze w Wągrowcu i Rogoźnie. Tę drugą wygraliśmy. Ja dziś gram, ale tylko na treningach. W meczach stoję z boku i pilnuję całości. Wspieram Mateusza Bejnarowicza, który jest kapitanem Zamku - przyznaje pan Henryk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto