Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opisał naszą historię i... „Żbika”. Żyje w domu wśród książek i... kotów. Kim jest Sebastian Chosiński?

Arkadiusz Dembiński
Opisywał historię wągrowieckich Żydów, Niemców mieszkających niegdyś u nas, czy na prowadzonym blogu znanych osób, których korzenie sięgają Wągrowca. Teraz pochylił się nad... „Kapitanem Żbikiem”. Kim jest Sebastian Chosiński?

W Łodzi w ostatnich dniach, na kolejnym już festiwalu komiksu spotkali się miłośnicy tej formy przekazu z całej Polski. W tym roku festiwal miał także i silny wągrowiecki akcent za sprawą książki poświęconej jednej ze znanych postaci komiksowych - Kapitanowi Żbikowi. Autorem opracowania jest znany wągrowiecki historyk, miłośnik komiksu Sebastian Chosiński. - Książka o Żbiku powstała przypadkiem, nie była przeze mnie planowana. Teksty powstawały przez, jeśli się nie mylę, piętnaście miesięcy - średnio jeden co tydzień. Stąd też taka, raczej zamknięta, forma tych prawie sześćdziesięciu rozdziałów. Pisałem je jako pasjonat polskiego komiksu, publicysta i recenzent, ale również historyk - brałem na warsztat nie tylko treść i jakość artystyczną, lecz także kontekst historyczny, w jakim powstawały „Żbiki”, rozprawiając się przy okazji z obecną w nich propagandą komunistyczną i przekłamaniami. Ale w taki sposób, by nie zohydzić głównego bohatera. A potem, jak dżin z lampy, „wyskoczył” Bartosz Kurc, właściciel Wydawnictwa Kurc, publikujący komiksy i książki okołokomiksowe, i zaproponował, by wszystkie te teksty zebrać i wydać. Okazja była niepowtarzalna, ponieważ w tym roku przypada pięćdziesięciolecie premiery pierwszego zeszytu z kapitanem Żbikiem. Dopisałem kilka kolejnych - i oddałem w jego ręce. On zrobił świetną okładkę, dopasował zdjęcia, kadry z komiksów i wydał. Od początku zakładaliśmy, że „Teczka personalna” ma zadebiutować na wrześniowym Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, bo to najważniejsza impreza w roku dla całego środowiska. A jak traktuję Żbika? Czterdzieści lat temu to był wspaniały milicjant z sąsiedztwa, lek na całe zło, dzisiaj patrzę na niego z przymrużeniem oka, ale wciąż czuję przeogromny sentyment - przyznaje Chosiński. Jego pasja do komiksu zrodziła się już w dzieciństwie. - Kiedy byłem dzieckiem zafascynowały mnie trzy rzeczy: piłka nożna, którą obowiązkowo oglądałem zawsze razem z ojcem; mitologia grecka, a przede wszystkim postać herosa Achillesa, co zapewne przełożyło się w późniejszym czasie na zamiłowanie do historii i superbohaterów, oraz czytanie wszystkiego, co potrafiłem wtedy przeczytać, a więc gazet dla dzieci i komiksów. Te ostatnie robiły na mnie wielkie wrażenie dzięki kolorowym obrazkom i zazwyczaj bardzo dynamicznej akcji. Poza tym ukazywały się wtedy komiksy o piłce nożnej i wczesnej historii państwa polskiego, co pozwalało moim fascynacjom wzajemnie się przenikać i napędzać. Miłość do opowieści rysunkowych, których ukazywało się w PRL-u niewiele, więc można było kolekcjonować wszystkie, nie drążąc zbytnio portfeli rodziców, jest zatem jedną z najwcześniejszych i najbardziej trwałych. Komiksy będę czytał, mając nawet lat osiemdziesiąt. Jeśli oczywiście tego wieku dożyję - przyznaje pasjonat.

W domu pod Wągrowcem Chosiński posiada własną bibliotekę. Jego zbiorem nie powstydziłoby się żadna biblioteka. - Przez te wszystkie lata zebrało się mnóstwo książek, kilka tysięcy. Te wartościowsze znajdują miejsce w bibliotece, mniej wartościowe - na strychu. Zawartość biblioteki jest odzwierciedleniem wszystkich moich zainteresowań. Dominują opracowania historyczne - od starożytności po XX wiek, ale po piętach depcze im beletrystyka - literatura polska, rosyjska, czeska, mnóstwo kryminałów, książek science fiction, osobna półka jest dla popularnonaukowych dzieł o astronomii, sporo też o filmie. Dolne półki, najwyższe, mieszczą albumy komiksowe, które często mają potężne rozmiary. Przyznam, że uwielbiam przechadzać się między półkami - przyznaje. Jak się okazuje domową bibliotekę lubi nie tylko i on, ale i jego... koty. - Zwierzęta zaczęły odgrywać ważną rolę w moim życiu, kiedy poznałem swoją przyszłą żonę i zacząłem odwiedzać ją w Kobylcu. U teściów bowiem nigdy nie brakowało psów i kotów. Kiedy osiem lat temu przenieśliśmy się z Wągrowca na wieś, także i nam zaczęło przybywać pupilów. Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez Ślepotka, Franciszki i Zofii - to pełnoprawni członkowie rodziny, którzy są do bólu rozpieszczani i uwielbiani przez nas. Nawet wtedy, kiedy psocą. Ale nie znam lepszych lekarstw na stres. Mogę wrócić do domu nawet najbardziej zirytowany, ale kiedy w korytarzu czeka Zofia ze swoimi wielkimi oczyma wpatrzonymi we mnie - wszystko co złe przestaje być ważne. W jednym tylko a propos kotów nie mogę zgodzić się z żoną: Danka uważa, że trzy w domu to wystarczająco dużo, ja żyję w przekonaniu, że jest jeszcze miejsce dla kilku kolejnych. Pieski to osobna, nie mniej fascynująca i radosna, historia - przyznaje. Sebastian Chosiński i jego żona znani są także z licznych opracowań dotyczących historii naszego regionu.
Więcej czytaj w najnowszym wydaniu "Tygodnika Wągrowieckiego"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto