Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pani Aleksandra: podczas zbiórki gabarytów zginął mi wózek!

Monika Zaganiaczyk
Monika Zaganiaczyk
Pixabay.com - zdjęcie ilustracyjne
Do nietypowej sytuacji doszło podczas tegorocznej zbiórki odpadów wielkogabarytowych w Wągrowcu. Niepełnosprawnej mieszkance miasta zginął... chodzik, który wcale nie był przeznczony do wyrzucenia.

Zbiórka odpadów wielkogabarytowych, która jest dwa razy w roku organizowana w Wągrowcu, jest okazją do pozbycia się z domu większych śmieci. Mieszkańcy miasta mogą wyrzucić między innymi drzwi, stare okna czy odpady poremontowe.

W sobotę 17 września gabaryty były odbierane m.in. z rejonu ulic Straszewska, Piaskowa czy Osiedla Wschód. Podczas ich odbioru doszło do niecodziennej sytuacji, w której ucierpiała niepełnosprawna Aleksandra Węzel z Wągrowca. Kobieta skontaktowała się w poniedziałek 19 września z naszą redakcją.

- W sobotę rano poprosiłam sąsiada, aby wystawił mi wózek przed dom, ponieważ chciałam się wybrać do miasta. To nie pierwszy raz, kiedy skorzystałam z jego uprzejmości. Pech chciał, że wtedy też odbierane były od nas gabaryty. Zginął mój wózek! - mówi zrozpaczona mieszkanka Wągrowca.

Jak dowiedzieliśmy się od pani Aleksandry, jest ona osobą niepełnosprawną. W domu jakoś sobie radzi z poruszaniem się, ale na dalsze wyjścia chodzik jest jej niezbędny. Dodatkowo, był to całkiem nowy sprzęt, ponieważ kupiła go w kwietniu tego roku.

Wągrowczanka, w poszukiwaniu swojego wózka, skontaktowała się z urzędem miejskim i firmą Remondis, jednak, jak twierdzi, nikt nie potrafi jej pomóc.

Po naszej interwencji u wiceburmistrza miasta Remigiusza Priebe, w kilka minut dowiedzieliśmy się nowych informacji.

- Pracownicy Remondis, którzy odbierają gabaryty, twierdzą, że znają ten wózek i go nie zabrali. Po interwencji tej pani u nas poprosiliśmy o sprawdzenie rzeczy, które wylądowały w śmieciarce. Poinformowano nas, że nie było tam przedmiotu przypominającego wózek. Nie widać go też na monitoringu w śmieciarce, a miejsca zamieszkania tej pani nie obejmuje monitoring miejski - mówi wiceburmistrz.

Pracownicy urzędu mieli polecić pani Aleksandrze, by sprawę zgłosiła na policję. Można się domyślać, że sprzęt nie zginął wcale podczas zbiórki gabarytów, a ktoś mógł go zwyczajnie ukraść.

Priebe, kilka minut po pierwszym telefonie, poinformował nas w kolejnej rozmowie, że z wągrowczanką skontaktowali się także pracownicy MOPS-u. Jak się okazuje, kobiecie zginął prywatny chodzik. Ma ona jednak jeszcze do dyspozycji drugi, wypożyczony z MOPS-u.

ZOBACZ TAKŻE

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto