Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Pomoc doraźna to nie sklep. Nie spełniamy życzeń pacjentów". Kontrowersyjny "regulamin" w wągrowieckim szpitalu

Monika Dziuma
Wągrowiecki szpital nie cieszy się dobrą opinią. Niejednokrotnie na naszym fanpage na facebooku Internauci żalili się na kolejne przykre sytuacje, które ich tam spotkały.

Ostatnio na tapecie jest Nocna i Świąteczna Opieka Zdrowotna, czyli gabinet lekarski na pierwszym piętrze wągrowieckiego ZOZ-u, w którym, jak wynika z definicji, uzyskamy pomoc w dni robocze w godzinach od 18 do 8 rano, a w weekendy całodobowo. Choć brzmi to obiecująco, przypadek Justyny Kmiotek z Czeszewa pokazuje, że kolorowo jest tylko teoretycznie. Praktyka wygląda inaczej. - W sobotę 14 lipca zauważyłam u mojego dwuletniego synka niepokojące objawy. Była godzina 19, więc postanowiliśmy z mężem, że pojedziemy z nim na POZ (Podstawowa Opieka Zdrowotna - przyp. red.) - powiedziała nam kobieta.

Jak relacjonuje, na miejsce dotarli około godziny 19.40. W poczekalni czekało wielu pacjentów. - Udaliśmy się do rejestracji, gdzie pani wypisała dokumentację i poinformowała nas, że lekarz jest obecnie na wizytach domowych. Chociaż byliśmy z małym synkiem i chciałam, by udzielono mu pomocy od razu, widziałam, że w poczekalni jest także wiele innych osób, którzy także potrzebują lekarza, więc czekałam na swoją kolej - opowiada pani Justyna.

Jak słyszymy od mieszkanki Czeszewa, po jakimś czasie pielęgniarka wyszła do pacjentów i poinformowała, że... lekarz przyjedzie za około dwie godziny, bo ma jeszcze więcej wizyt domowych. - Jakim cudem jeden lekarz ma jednocześnie przyjmować chorych i jeździć na wizyty domowe? To jakiś absurd - mówi.

Pani Justyna i jej mąż postanowili, że pojadą z synkiem do szpitala w Chodzieży. - Tam zostaliśmy przyjęci od razu. Lekarz zdiagnozował mojego synka, po czym zostaliśmy skierowani do szpitala w Pile - słyszymy.

Jak wyjaśnia kobieta, zraziła się do wągrowieckiego szpitala. Już wcześniej miewała z nim różne problemy, kiedy chorowały jej starsze dzieci. Oburzenie w niej wzrosło, kiedy będąc na POZ-cie, na każdym kroku natykała się na wiszące na drzwiach karteczki zawierające kilka „instrukcji” dla pacjentów. - Pomoc doraźna to nie sklep. Nie spełniamy życzeń pacjentów. Co to ma znaczyć? Nikt nie przyjeżdża do szpitala, bo ma taki kaprys. A lekarze mają pomagać - mówi kobieta.

Czytając regulamin (który znajdziecie poniżej), można odnieść wrażenie, że ten, kto go pisał, kpi sobie z pacjentów, którzy zgłaszają się do POZ.

Dyrekcja wągrowieckiego szpitala twierdzi, nic nie wiedziała o wiszących karteczkach. Po tym, jak tematem zajęła się nasza koleżanka z „Głosu Wielkopolskiego”, karteczki zniknęły. - Osobiście je pozdejmowałam - wyjaśniała Krystyna Skrzycka, zastępca dyrektora ds. medycznych w szpitalu. - Te napisy były niestosowne. Na pewno porozmawiam sobie z ich twórcą. Sama jestem lekarzem i nie śmiałabym zwracać pacjentowi uwagi, że jego dolegliwość jest błaha. Jeżeli ktoś się źle czuje, powinien otrzymać pomoc.

Niestety, problemem nie są tylko karteczki. Analizując przypadek pani Justyny można odnieść wrażenie, że na oddziale pracuje tylko jeden lekarz. Okazuje się, że dyrektor potwierdza tę informację. - Jesteśmy jednym z większych powiatów, zabezpieczamy około 70 tysięcy mieszkańców, a mamy tylko jednego lekarza. Przyjmuje on pacjentów na miejscu oraz jeździ na wizyty domowe. Zdarza się, że nie ma go kilka godzin w szpitalu, ale przychodnia POZ znajduje się tuż nad SOR-em, jeśli pacjent wymagałby natychmiastowej pomocy medycznej, ma ją zapewnioną - tłumaczył „Głosowi Wielkopolskiemu” Przemysław Bury, dyrektor placówki i dodał: - Po wprowadzeniu sieci szpitali jesteśmy jedynym miejscem w całym powiecie świadczącym pomoc doraźną po godzinie 18 oraz w niedziele i święta.

Czy osoba, która stworzyła ów regulamin poniosła konsekwencje? - Wiemy, kto go napisał. To lekarz, który w naszym szpitalu pełni dyżury. Kiedy tylko się pojawi, przeprowadzę z nim rozmowę - powiedziała nam dyrektor Skrzycka. I choć ubolewa nad tym, co się stało, to jednak - jak tłumaczy Skrzycka - lekarz nie poniesie żadnych konsekwencji.

"Regulamin":
1. Podanie leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych nawet dziecku nie jest w Polsce przestępstwem.

2. Gorączka to stan powyżej 38 stopni Celsjusza.

3. Kleszcze można wyjąć samemu w domu. Jeśli się nie udało, zgłosić się do lekarza.

4. Nie podajemy zastrzyków na kleszcza (nie ma takich).

5. Nie zawsze antybiotyk pomoże (a może zaszkodzić).

6. Pomoc doraźna to nie sklep. Nie spełniamy życzeń pacjentów.

7. „Bez antybiotyku mi nie przejdzie” nie jest argumentem do jego otrzymania. Otrzymanie antybiotyku jest zależne od rzeczywistego stanu chorego i ew. badań dodatkowych.

8. Od leków na stałe jest Poradnia Lekarza Rodzinnego.

9. Diagnozowaniem dolegliwości trwających od tygodni i miesięcy zajmuje się Poradnia Lekarza Rodzinnego. Pomoc doraźna jest dla schorzeń, które pojawiły się nagle.

W piątek w większości kraju przelotne burze i deszcz. Pogodnie jedynie na zachodzie

Źródło: TVN METEO-x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto