Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przebył ponad 4 tysiące kilometrów, by poznać swoje korzenie. Z dalekiego Izraela przyjechał aż do Skoków

Monika Zaganiaczyk
Monika Zaganiaczyk
Betzalel Cohn opowiedział nam o swojej podróży i historii swojej rodziny.

Kilkanaście dni temu do skockiego urzędu zapukali niecodzienni goście. Aż z Izraela do Skoków przybyło dwóch młodych Żydów. Betzalel Cohn z kuzynem Aryeh Broth przyjechali tu specjalnie, gdyż w Skokach ponad 150 lat temu żyła ich rodzina. Urzędnicy zaprowadzili ich w miejsce gdzie kiedyś w Skokach stała synagoga oraz na cmentarz żydowski w Skokach.

Kiedy mężczyźni wrócili do swojego kraju, skontaktowaliśmy się mailowo z Betzalelem. Od niego dowiedzieliśmy się o motywach jego podróży do Polski. - Pochodzę z małej wioski na południe od Jerozolimy. Urodziłem się w 1994 roku w Ameryce, a od 2009 roku mieszkam wraz z rodziną w Izraelu - powiedział nam mężczyzna.
Dlaczego dwóch młodych Żydów odbyło tak daleką podróż do Skoków? - Od zawsze chcieliśmy z Aryeh odkryć nasze korzenie. Dorastaliśmy co prawda w duchu opowiadań o przodkach, ale nie wiedzieliśmy wiele o ich życiu. Już około 10 lat temu zacząłem poszukiwać historii w internecie i u członków rodziny. Zawsze chciałem odwiedzić Skoki i teraz to się mi udało - mówi młody Żyd.

Jak zdradza Betzalel, w szkole średniej był już na wycieczce w Polsce. - Podróż do Skoków była jednak inna, bo dotyczyła bezpośrednio mojej rodziny. Nasz przodek Henry P. Cohn, który był kupcem wyemigrował ze Skoków w 1850 roku do Stanów Zjednoczonych, gdzie wielu członków mojej rodziny żyje do dzisiaj (w latach 20. Żydzi nie czuli się związani z Polską - przy. red.). Nurtowało mnie pytanie, dlaczego wyjechał ze Skoków. Po przylocie do Polski od razu udaliśmy się do poznańskiego archiwum. Trafiliśmy tam zaledwie na 15 minut przed zamknięciem. Dosłownie na kilka minut przed końcem pracy archiwum mój kuzyn zauważył w jednym z dokumentów nasze rodzinne nazwisko. Wiedzieliśmy już, że dobrze trafiliśmy. Następnego dnia pojechaliśmy do Skoków, gdzie udaliśmy się do biura informacji turystycznej, by uzyskać informacje gdzie moglibyśmy znaleźć były cmentarz i możliwe oznaki synagogi. Ku naszemu zdziwieniu, urzędnicy przywitali nas fanfarami. Spotkaliśmy się z burmistrzem miasta i zrobiliśmy sobie z nim wspólne zdjęcie. Razem z lokalnym przewodnikiem Iwoną Migasiewicz poszliśmy na wycieczkę - relacjonuje Betzalel.

Na miejscu młodzi mężczyźni okryli zagadkę swojej rodziny. - Iwona pokazała nam spis Żydów, którzy umarli w Skokach. Znaleźliśmy tam nazwisko Simeon Katz. Szybko znaleźliśmy informacje, że ojciec Henrego P. Cohna zmarł tego samego dnia 1879 roku co właśnie Simeon Katz. To nie mógł być przypadek. Zrozumieliśmy, że dotarliśmy do źródła. Dowiedzieliśmy się też, w którym miejscu stała w Skokach niegdyś synagoga. To było dla nas wzruszające przeżycie być i modlić się w miejscu gdzie kiedyś modlili się nasi przodkowie - mówi poruszony.

Głównym punktem wycieczki było odwiedzenie miejscowego cmentarza żydowskiego w Skokach. - Zaskoczyło mnie to, że był on schludnie zaznaczony kamieniami, była na nim równiutko przycięta trawa, a na środku stał pomnik. Widać, że jest odnowiony. Mamy zakazane przez żydowskie prawo wchodzenia na cmentarze, ale samo stanie z boku było niesamowitym przeżyciem. (Jak wyjaśnia mężczyzna, Żydzi z rodu Cohenów nie mogą wchodzić na cmentarze, z wyjątkiem pogrzebu ojca, matki, żony lub dzieci. To właśnie nagrobki Cohenów, są ustawione przy bramie tak, żeby nie będąc na cmentarzu, członkowie rodu mogli je widzieć - przy. red.). To cudowne, że małe polskie miasteczko z własnej inicjatywy zachowało nieskazitelne tradycje moich ojców. Czujemy się dumni, że odwiedziliśmy miejsce, w którym kiedyś żyli nasi ojcowie - napisał nam mężczyzna.
Betzalel opowiedział nam, że z wizyty w Skokach przywiózł sporą ilość zdjęć, którą następnie przedstawił swojej rodzinie w Izraelu.

O CMENTARZU ŻYDOWSKIM W SKOKACH
Przez kilkadziesiąt ostatnich lat miejsce to było niemal zupełnie zapomniane, mimo że znajduje się przy ruchliwej ulicy Antoniewskiej. Niedawno teren ten został uporządkowany, ponieważ staraniem lokalnego samorządu, pojawił się tu pomnik. Nie wiemy kiedy założono skocki kirkut oraz ile osób zostało na nim pochowanych. Jedynymi dotychczas dostępnymi dokumentami są akta zgonu z lat 1874-1940, z których wynika, że w tym okresie pogrzebano tu 138 osób. W czasie II wojny światowej Niemcy, rękami jeńców angielskich, przetrzymywanych w oflagu w pobliskim Antoniewie, zdewastowali kirkut, wywożąc stąd najbardziej wartościowe macewy.
Strzelanina w pobliżu synagogi w Pittsburghu. Nie żyje co najmniej o 8 osób

US CBS/X-News

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto