Chociaż wiele par w ich wieku najczęściej obchodzi dziesiąte już rocznice ślubu, oni dopiero co powiedzieli sobie „tak”...
Do nietypowej pary młodej trafiliśmy na tydzień po ich ślubie. W skromnym mieszkaniu przy ulicy Poznańskiej przywitała nas pani Eryka Urszula Tafelska - Kuchnicka oraz jej świeżo poślubiony mąż Henryk Kuchnicki. Pokój wypełniały jeszcze otrzymane kwiaty oraz bukiet ślubny pani Uli z herbacianych róż- ulubionych kwiatów kobiety. - Ja jestem wdową od 11 lat. Mój mąż się rozwiódł, a cztery lata temu jego małżonka zmarła. Oboje byliśmy wolni, więc dlaczego się nie pobrać - przyznaje pani Ula.
Choć oboje pochodzą z Wągrowca, para poznała się dwa lata temu. - To było zimą. Zamówiłam węgiel. Sama jestem osobą chorą i nie mogę go wnieść, a pan który miał to dla mnie zrobić, nie przyszedł. Polecono mi Henia. Przyszedł, wrzucił węgiel i... zostawił serce - przyznaje kobieta. Pan Henryk nie ukrywa swoich uczuć do małżonki.
- Co z tego, że jest trochę starsza? W naszym wieku i tak tej różnicy nie widać. Świetnie się uzupełniamy. Bardzo ją kocham. Zakochałem się właściwie od pierwszego wejrzenia. Najpierw wrzuciłem węgiel, a później drzewo, a później przekopałem ogródek - dodaje z uśmiechem mężczyzna.
Dlaczego para w w tym wieku zdecydowała się na ślub? - Ludzie o nas gadali. Że on u mnie mieszka, że żyjemy tak na kocią łapę. A przecież nie mamy już kilkunastu lat. Jesteśmy dorośli i sami o sobie decydujemy. Henryk mi się oświadczył. Był pierścionek, kwiaty, przyklęknął na kolano. Zgodziłam się. Dzień naszego ślubu był przepiękny. Miałam długą różową suknię i biały żakiecik, a mąż odświętne ubranie. Była z nami cała rodzina Henia. Naszymi świadkami była jego wnuczka oraz zięć. Szkoda, że nie było nikogo z mojej rodziny. Dzieci nie zaakceptowały mojego nowego związku - przyznaje ze smutkiem pani Urszula. Małżonkowie się uzupełniają. Pani Ula ma chore nogi, ale mąż we wszystkim jej pomaga.
- Wstajemy o godzinie 7 i wtedy przygotowuję dla Uli kawę. Później idę do sklepu po bułki i wspólnie robimy śniadanie. Do południa w naszym domu gra radio, a po południu włączamy telewizję. Czasami jeździmy do miasta autobusem - opowiada pan Henryk. Dawniej pani Ula pracowała jako sprzątaczka w wągrowieckim urzędzie, a jej mąż był kolejarzem. Dzisiaj żyją z emerytury. - Może nie jest tego sporo, bo lekarstwa są bardzo drogie, ale nam wystarcza. W przydomowym ogródku mamy warzywniak i robimy zaprawy na zimę. W tym roku zaprawiłam m.in. ogórki, pomidorki koktajlowe czy buraczki. Na teraz są jak znalazł - mówi kobieta.
Początek roku będzie mroźny i z opadami śniegu
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?