Znaszą redakcją w ostatnich dniach skontaktowała się Janina Jasińska, mieszkająca w blokach nieopodal skrzyżowania ulicy Opackiej i Poznańskiej w Wągrowcu. - Od kilku dni, każdego poranka obserwuję przez okno sarenki, które podchodzą w naszą okolicę. Jest mi ich bardzo żal. Widocznie nie mają co jeść i szukają pożywienia w Wągrowcu. Zastanawiam się jak im pomóc? Co jedzą sarny? Rozważam kupno marchwi. Jednak co poza tym można wykładać im do jedzenia? - zastanawia się wągrowczanka, której na sercu leży los jej „nowych czworonożnych sąsiadów”.
O poradę w tej sprawie poprosiliśmy przyrodnika Arkadiusza Kiszkę. - Bezsprzecznie nie należy nic wykładać, nie dokarmiajmy dzikich, leśnych zwierząt, które przychodzą do miasta. To powoduje, że zwierzęta te jeszcze chętniej będą zaglądały na nasze osiedla. Co więcej, przestaną bać się ludzi. To może prowadzić do wielu niebezpiecznych zdarzeń w przyszłości. Tego rodzaju wypadki znane są z innych miast, na przykład z Poznania. Tam dokarmiane przez mieszkańców dziki przestały bać się ludzi. Wówczas tego rodzaju spotkania mogą być niebezpieczne dla obu stron - przyznaje Kiszka.
Jak mówi dokarmiać możemy natomiast ptactwo na wągrowieckim jeziorze. - Te ptaki pozostały tu ze względu na to, że przyzwyczaiły się do tego, że są dokarmiane. Bez pomocy ze strony ludzi sobie nie poradzą. Nie należy ich jednak pod żadnym pozorem dokarmiać chlebem. Ten jest źle trawiony przez ptaki, może powodować problemy zdrowotne. Lepsze będzie ziarno, kukurydza - tłumaczy.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?