W wieku 40 lat pani Wanda doświadczyła nieszczęścia. Spadła na nią ciężka choroba. - Zaczął mi dokuczać ogromny ból rąk. Moje palce były potwornie wykrzywione. Nie mogłam podnieść szklanki z herbatą, nie mówiąc już o podniesieniu własnych dzieci. Nie wiedziałam, co dzieje się z moimi rękami - wyznaje wągrowczanka. Kobieta już w tym wieku musiała przejść na rentę inwalidzką. - Lekarze wykryli u mnie gościec. Poinformował mnie, że mam się przyzwyczaić z myślą, że moja choroba będzie się z czasem pogarszać. Wprost przyznał, że wyląduję na wózku inwalidzkim... - wspomina ze łzami w oczach pani Wandzia.
- Zawsze wierzyłam w Boga, ale nie byłam jakąś zagorzałą katoliczką. Wywodzę się z rodziny religijnej i Bóg zawsze był obecny w moim życiu. Uważam jednak, że wiarę trzeba zachowywać głęboko w sercu i rozważać w ciszy - opowiada kobieta.
Pani Wanda zdecydowała się jednak wyprosić u Maryi cud uzdrowienia. Udała się na pielgrzymkę do Lichenia.
Co wydarzyło się w sanktuarium? Czytaj w dzisiejszym "Tygodniku"
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?