Przez wiele lat kierowała Środowiskowym Domem Samopomocy w Gołańczy.
Pani Hanna była wsparciem dla kobiet, które tak jak ona walczyły z rakiem piersi.
W 2019 roku wspominała na naszych łamach, że kiedy 17 lat temu zaczynała swoją życiową przygodę z rakiem, kobiety po amputacji piersi były przepełnione lękiem i zawstydzone tym co je spotkało. Dzisiaj jest inaczej.
- Jesteśmy razem i razem się spotykamy. Co jest w tych spotkaniach najważniejsze? Poczucie, że nie trzeba niczego udowadniać, że czujemy się akceptowane i akceptujemy tą drugą osobę taką jaką jest. Jednocześnie wiemy, że przez naszą walkę musimy się starać dbać o siebie, działać rozważnie w kwestii zdrowia, ciągle rozwijać swoją wiedzę, nie zaniedbać niczego, aby być – szczególnie dla innych. Czasami zastanawiamy się jaki jest sens tego co robimy i czy warto. Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że odpowiedź stanowią małe rzeczy: rozmowa z koleżanką, która ma właśnie nawrót choroby, wspólne przeżywanie drobnych przyjemności, kawa, herbata wypite razem. Ta wspólnota przeżyć daje nam sens działania, poczucie stabilności. Pozwala odnaleźć się także w chwilach, gdy czujemy się samotne i bezsilne - mówiła.
Pani Hanna zdradziła nam wówczas, że zachorowała na raka w wieku 40 lat. Przeszła długą drogę – wyniszczającą chemioterapię, mastektomię, znowu chemioterapię i radioterapię. Tak trafiła do Klubu Amazonek. - . Praca w klubie przynosi mi wiele dobrego. Czuję, że jestem potrzebna, mogę wykorzystać i wiedzę, i zaangażowanie dla dobra innych. Robię to co lubię, do niczego nie jestem zmuszana, nigdy nie zabiegam o zaszczyty, pracuję społecznie, bo chcę. To mnie cieszy. Warto pomagać - mówiła, zachęcając inne kobiety do regularnych badań piersi.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?