Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wciąż nie wiemy, jak zginęła dziennikarka Anna Karbowniczak. "Sprawa jest trudniejsza, niż się może wydawać"

Blanka Aleksowska
Blanka Aleksowska
Po ponad dwóch latach od tragicznego wypadku, w którym zginęła Anna Karbowniczak, wciąż nie ustalono, jak do niego doszło.
Po ponad dwóch latach od tragicznego wypadku, w którym zginęła Anna Karbowniczak, wciąż nie ustalono, jak do niego doszło. archiwum prywatne
W połowie listopada mieliśmy poznać opinię biegłych ws. tragicznego wypadku, w którym zginęła Anna Karbowniczak. Mija grudzień, a ekspertyzy wciąż brak. - Biegli mają twardy orzech do zgryzienia - mówi mecenas Michał Krok, reprezentujący rodzinę zmarłej dziennikarki "Głosu Wielkopolskiego".

Od śmierci dziennikarki "Głosu Wielkopolskiego" minęły ponad dwa lata. Anna Karbowniczak zginęła 3 września 2020 roku, potrącona vanem podczas jazdy na rowerze - dzień po zgłoszeniu prokuraturze przerażających pogróżek, które dostała w związku ze swoimi artykułami.

Do tragedii doszło na skrzyżowaniu drogi nr 1490 z drogą dojazdową do posesji nr 10-11 w Brzekińcu, pod Budzyniem (pow. chodzieski). Tego dnia nie padało, jezdnia była sucha, a widoczność bardzo dobra. Gdy dziennikarka wyjeżdżała na główną drogę, uderzył w nią van. W wyniku uszkodzenia rdzenia kręgowego powyżej ośrodka oddechowego, Ania zmarła na miejscu. Kierowca - 26-letni Maciej N., który ma dożywotni zakaz prowadzenia auta - nie zatrzymał się, gdy doszło do tragedii. Wraz ze współpasażerami uciekł z miejsca zdarzenia. Nikt z nich nie zadzwonił po pomoc. Porzuconą na jezdni rowerzystkę znalazła przypadkowa kobieta.

Czytaj też:

Dzień po wypadku kierowcę auta odnalazła policja. Był pod wpływem amfetaminy i razem z kolegami usuwał ślady zdarzenia z pojazdu. Śledztwo prokuratury, mające ustalić winnego tego wypadku, trwało kilka miesięcy.

Początkowo zakładano, że to właśnie kierowca busa, który uderzył w jadącą rowerem dziennikarkę, jest odpowiedzialny za wypadek - tym bardziej, że tuż po zdarzeniu nie zatrzymał się i razem z dwójką pasażerów uciekł, a następnie usiłował zacierać ślady widoczne na samochodzie. Prokuratura postawiła Maciejowi N. oraz pasażerom vana zarzuty nieudzielenia pomocy umierającej dziennikarce. Ponadto, wszyscy poza kierowcą mieli odpowiadać za zacieranie śladów. Dodatkowo zarzut ucieczki z miejsca zdarzenia usłyszała cała trójka jadąca vanem, a kierowcy prokurator postawił również zarzut naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania wypadku.

Później jednak nastąpił niespodziewany zwrot. Prokuratura, opierając się o opinię biegłego Adama Pachołka uznała, że do wypadku doszło z winy dziennikarki. Śledczy zakończyli postępowanie i wycofali większość zarzutów wobec kierowcy i pasażerów. Oskarżyli ich jedynie o nieudzielenie pomocy rowerzystce.

Rok po śmierci Anny Karbowniczak opublikowaliśmy materiał, w którym przyjrzeliśmy się opinii biegłego Pachołka. Okazało się, że w znacznej części jest to zbiór domysłów i zupełnie niejasnych wniosków, oderwanych od faktów i zwyczajnego, logicznego myślenia. Wraz z dziennikarzami Onetu, z pomocą merytoryczną innego biegłego - Jerzego Hyżorka - podważyliśmy prawie wszystkie tezy zawarte w opinii Pachołka. Udało nam się wykazać absurdalne błędy i zaniedbania, których dopuścił się biegły w sporządzaniu swojej opinii. Pachołek pominął wiele znaczących dowodów i okoliczności, co sprawiło, że prokuratura wycofała większość zarzutów przeciwko pasażerom i kierowcy busa.

Czytaj więcej tutaj: Kierowca uciekł, a winna ofiara. Dotarliśmy do ustaleń, które miażdżą wersję prokuratury

Po naszej publikacji, pod koniec grudnia zeszłego roku, Prokuratura Okręgowa w Poznaniu zleciła wszczęcie śledztwa na nowo oraz powołanie nowego zespołu biegłych, który miał wydać nową ekspertyzę, uwzględniając wszelkie wątpliwości i zarzuty względem tez Pachołka. Opracować miał ją właśnie zespół specjalistów z Katedry Pojazdów Samochodowych Politechniki Krakowskiej. Od tamtego czasu za chwilę minie rok, a opinii wciąż nie ma. Miała być gotowa już w maju, ale biegli ciągle nie są w stanie podać swoich ustaleń. Co miesiąc odkładają termin wydania opinii.

Prokuratura wskazuje, że jest zaniepokojona tak dużym opóźnieniem i faktem, że opinia do tej pory nie jest gotowa. Jednocześnie tłumaczy, że to nie jedyna sprawa, którą zajmują się biegli, bo wykonują też obowiązki nauczycieli akademickich oraz prace nad innymi ekspertyzami sądowymi.

- Na początku opracowywana była część medyczna, teraz powstaje część techniczna. Biegli muszą to jeszcze połączyć w całość. Mamy nadzieję, że ten termin to już ostatni, że poznamy wreszcie tę opinię. Za każdym razem pan biegły zapewnia, że to już ostatnie przedłużenie - wyjaśniała w listopadzie zajmująca się sprawą Ani Karbowniczak prokurator, Dobrawa Strzelec-Koplin.

Ale mamy już za sobą pierwszy tydzień grudnia. W odpowiedzi na nasze wątpliwości, prokurator podkreśla: - Biegli mieli zakreślony termin do 18 listopada. Nie wnioskowali o przedłużenie terminu do wydania opinii, więc powinna ona wpłynąć. W zeszłym tygodniu rozmawiałam z biegłym przez telefon. Wskazał, że opinia jest na ukończeniu i zapewniał, że lada dzień wpłynie. We wtorek wysłałam pismo ponaglające o przesłanie opinii.

Czytaj też: Ile poczekamy na opinię ws. śmierci Ani Karbowniczak? Polscy "biegli" patologią wymiaru sprawiedliwości

O komentarz pytamy mec. Michała Kroka, który reprezentuje rodzinę Ani Karbowniczak. Prawnik wskazuje, że wbrew pozorom sprawa jej wypadku jest dosyć trudna, a kilkumiesięczne opóźnienie - stosunkowo nieduże i normalne.

- Trwa to długo, ale sprawa jest bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. Dlatego cierpliwie czekamy i wierzymy, że już niedługo ta opinia się ukaże. Nie stawiałbym tezy, że to jakieś skrajne opóźnienie biegłych - wyjaśnia mec. Krok.

Jak dodaje, poza tym opóźnieniem, które jest jeszcze w granicach zrozumienia, nie ma na razie przesłanek, by krytykować biegłych.

- O ile dobrze zrozumiałem informacje przekazane mi telefonicznie przez prokuraturę, to są to wybitni w swojej dziedzinie eksperci. Na pewno mają trudne zadanie, bo chodzi o odtworzenie tych wszystkich wydarzeń z detalami, przy jednoczesnym braku literatury i części danych - mówi prawnik.

Jak zaznacza prokurator Dobrawa Strzelec-Koplin, wszystko jest teraz po stronie biegłych. - Musimy czekać. Mam nadzieję, że wkrótce otrzymamy opinię i będziemy mogli rozstrzygnąć tę sprawę. Nie jest to incydentalna sytuacja, tak się zdarza, bo biegli są obłożeni też innymi sprawami.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto