Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wsparcie bliskich daje mu siłę, by walczyć z glejakiem mózgu. Piotr Kapuściński się nie poddaje

Monika Dziuma
Ma zaledwie 30 lat, mnóstwo planów na przyszłość i... glejaka [guza mózgu- przyp. red.] Piotr Kapuściński z Niemczyna walczy z chorobą od marca ubiegłego roku. Jak dziś czuje się mężczyzna?

- Wszystko zaczęło się na przełomie lutego i marca ubiegłego roku. Uczucie coraz większego bezwładu w lewej ręce i nodze. Ćwiczenia wzmacniające rękę, wykupiona rehabilitacja nie przynosiły skutku. Niedowład lewej strony pogłębiał się, a do tego doszły bóle głowy. Skłoniło to Piotra do zrobienia tomografii komputerowej głowy. Był piątek, 10 marca. Tego dnia Piotr pojechał sam na badanie do Poznania. Po zapytaniu przez personel czy ma kto po niego przyjechać wiedział, że coś się dzieje. Padły słowa - „nie wypuścimy Pana samego, ma Pan guza mózgu”. „Ale jak to? To niemożliwe!” - pomyślał Piotr. Następnie dostał skierowanie do szpitala na ul. Szwajcarską w Poznaniu. Jeszcze na chwilę Piotr pojechał do naszej siostry, przecież nie był przygotowany na pobyt w szpitalu, nie miał nic ze sobą. Po przyjeździe do szpitala dotarło do Piotra, co tak naprawdę się dzieje. Sprzeciw. Niedowierzanie. Chęć opuszczenia szpitala na własne żądanie - opowiada siostra mężczyzny, pani Jagoda.

Z dnia na dzień niedowład zaczął w bardzo szybkim tempie się pogłębiać. Operacja miała początkowo odbyć się 17 marca, lecz ze względu na pogarszający się stan zdrowia Piotra zdecydowano o przyspieszeniu terminu operacji, która ostatecznie odbyła się 15 marca. - Tego dnia Piotr nie mógł już ruszać ręką ani nogą, opadł mu także kącik ust, a oko w połowie przykrywała powieka. Operacja groziła utratą czucia w kończynach, a także tym, że Piotr mógłby zostać niemową, ponieważ guz leżał w pobliżu ośrodków ruchu i mowy. Guz nie mógł być usunięty w całości. Tego dnia od rana byliśmy przy Piotrze, zobaczyliśmy go ogolonego, przygotowanego do operacji. Piotr prosił nas, aby nas widział gdy będzie wracał ze stołu operacyjnego. Na tę chwilę czekaliśmy 5 godzin. Krzyknęliśmy z radości, a on z na pół zamkniętymi oczami uśmiechnął się lekko. Tego dnia nie mogliśmy wejść do niego. Poprosiliśmy Panią z personelu aby poszła i zapytała się go o cokolwiek, aby sprawdzić czy Piotr mówi. Odpowiedział. Wróciliśmy do domu. W nocy dostaliśmy SMS „ja żyję”. Następnego dnia od rana mogliśmy wejść do niego, Piotr nadal nie miał czucia w lewych kończynach. Ale czuł, jak drapaliśmy go po dłoni lub pod stopą. Już dwa dni po operacji na oddziale zjawił się nasz rehabilitant, który w kilka dni sprawił, że Piotr samodzielnie wstał z łóżka i zaczął chodzić. 10 dni po operacji Piotr wyszedł do domu - mówi dalej kobieta.

Po około dwóch tygodniach rodzina otrzymała wynik badania histopatologicznego guza. Okazało się, że to glejak wielopostaciowy 4 stopnia złośliwości, czyli złośliwy nowotwór mózgu. - Od tej chwili nasza wiedza na temat tej choroby zaczęła się pogłębiać. Mimo wielu odmów leczenia, znaleźliśmy światło w tunelu - protonoterapia w Monachium, którą dla Piotra wycenili na 128 tys. złotych. Kolosalna kwota, którą udało się zebrać w bardzo krótkim czasie, dzięki sercom dobrych ludzi. W Monachium Piotr spędził końcówkę maja, cały czerwiec i pierwszy tydzień lipca. Były to bezbolesne zabiegi trwające łącznie ok. 30 minut dziennie. Podczas pobytu tam, jak i po powrocie do Polski, Piotr czuł się dobrze. Unikał bezpośredniego leżenia na słońcu, poza tym cały czas był na diecie a także brał suplementy, które wdrożyliśmy już w kwietniu - wyjaśnia siostra chłopaka.

We wrześniu miał miejsce kolejny rezonans, w którym wszystko było bez zmian, czyli dobrze. W połowie listopada Piotr zaczął się jednak skarżyć na gorsze samopoczucie. - 11 grudnia Piotr przeszedł kolejne badanie. Odebraliśmy wynik przed świętami, ale ze względu na okres świąteczny, trudno było o spotkanie z osobą, która odczytałaby nam wynik. Po nowym roku usłyszeliśmy słowo, którego tak bardzo się baliśmy…- progresja. Guz odrósł w tak krótkim czasie… odbierając spokój, którym się cieszyliśmy - wyjawia. Cała rodzina od razu się zmobilizowała. Przecież nie mogą się poddać!

- Obecnie czekamy na wynik badania genetycznego części guza, która została wycięta podczas operacji. Wynik ten pozwoli nam określić na jaką chemię Piotr jest wrażliwy. Z tym wynikiem udamy się na konsylium lekarskie, które ostatecznie zdecyduje o dalszym leczeniu. Brat ogólnie czuje się raczej dobrze, chociaż obecne są także te gorsze dni. Bardzo schudł w ostatnim czasie. Jest sprawny i normalnie funkcjonuje. Cały czas stosuje suplementację, a także uczęszcza na rehabilitację, ponieważ głównie ręka nie odzyskała jeszcze pełnej sprawności - wyjaśnia dalej.

Pomimo walki z chorobą, mężczyzna stara się czerpać radość z życia. Pomaga mu w tym kochająca rodzina. - Na co dzień Piotr jest raczej spokojnym, normalnym mężczyzną, z ogromnym poczuciem humoru. Mimo choroby przeważnie się śmieje i szuka pozytywów. Czym się różni teraźniejszy Piotr od tego sprzed choroby? Wewnętrznie stał się bardziej nerwowy, jednak nie powiedziałabym, że coś się jeszcze zmieniło. Nadal jest otwartym, dobrym i życzliwym człowiekiem z ogromnym sercem. Patrząc na wygląd zewnętrzny to zmieniła się jego postura, ale poza tym i „podkową” na głowie, która została śladem po operacji nadal jest tym samym Piotrem - opowiada z uśmiechem pani Jagoda.

Zarówno Piotr, jak i jego najbliżsi marzą, że w końcu zostanie wynaleziony lek na chorobę, z którą się zmaga. - Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli do tej pory w nierównej walce Piotra z chorobą - podsumowuje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto