Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie o wągrowczance Bożenie Krzywiźnie

Monika Dziuma
Była wągrowczanką od urodzenia. Przez wiele lat pracowała w Przedsiębiorstwie Handlu Spożywczego w Wągrowcu. Wychowała trójkę dzieci, doczekała się pięciorga wnucząt i ukochanej prawnuczki. Odeszła 3 listopada mając 75 lat.

To będą trudne święta dla najbliższych Bożeny Krzywizny z Wągrowca. Kobieta pozostawiła w żałobie trójkę dzieci i pięcioro wnucząt. Przed śmiercią zdążyła jeszcze poznać swoją prawnuczkę. - Rodzina była dla niej bardzo ważna. Choć sama miała trudne dzieciństwo, bo straciła mamę kiedy miała zaledwie dwa lata, całą miłość przelewała na swoje dzieci. Kochała każdego z nas. Choć miała nas trójkę: mnie, siostrę Wiesławę i syna Mirosława, jej przybranym synem był także mój kuzyn Robert, który „ciocię Bożenkę” traktował jak drugą mamę - mówi pani Janina.

Kobieta wspomina swoją mamę jako pogodną, kochającą życie osobę. - Drzwi mojego rodzinnego domu nigdy się nie zamykały. Mama miała wiele koleżanek, które chętnie ją odwiedzały. Była bardzo kontaktowa - dodaje pani Janina.

Bożen Krzywizna pracowała jako pomoc i sprzątaczka w PHS w Wągrowcu (miejsce, gdzie dziś znajduje się Dino). Do pracy nie miała daleko, bo mieszkała wraz z rodziną przy ulicy Poznańskiej. - Dodatkową pracą, a zarazem pasją mamy było gotowanie. Wraz z koleżanką, panią Zosią chętnie gotowały na wielu weselach. My najlepiej wspominamy przygotowane przez nią roladki wołowe z przepysznym sosem oraz bigos, jaki trudno będzie powtórzyć - mówi córka.

Bożena Krzywizna od dwóch lat była wdową. Z mężem Kazimierzem doczekała jeszcze pięćdziesiątej rocznicy ślubu. - Mieliśmy imprezę w „Justynce”. Moi rodzice byli bardzo kochani. Nigdy w życiu tata nie powiedział złego słowa na mamę. Nawet kiedy się o coś posprzeczali, szybko godzili się przy wspólnej kawie. Zawsze w dzień emerytury moi rodzice wychodzili razem do miasta. Wtedy robili większe zakupy i tradycyjnie jedli obiad „u Chińczyka”. Wszystkie koleżanki zazdrościły mamie takiej miłości - mówi.

Jak opowiada córka, po śmierci pana Kazimierza, jej mama nigdy nie doszła do siebie. Bardzo brakowało jej męża. - Jaka była? Widzę ją nad krzyżówką lub przy kawce. Kochała gerbery i śląskie szlagiery w radiu. Telewizja mogłaby dla niej nie istnieć. Lubiła się uśmiechać - dodaje wnuczka, pani Agnieszka.

Pani Bożena chętnie chodziła na kawę do sąsiadki. Doskonale znały ją także pracownice osiedlowego sklepu, w którym często kupowała ulubione słodycze. - Od 2001 roku mieszkamy przy ul. Bobrownickiej. Zabraliśmy z mężem rodziców do siebie. Mama dobrze się tutaj czuła. Miała tutaj też swoje koleżanki - opowiada nam córka Janina.

Bożena Krzywizna zmagała się z ciężką chorobą. Odeszła w wągrowieckim hospicjum. - Zarówno pielęgniarki jak i lekarze z hospicjum otoczyli ją ogromną troską. Dla nas byli jak anioły. Dla nich nie była jakąś tam pacjentką, ale „Bożenką”. Dziękujemy im za opiekę nad mamą. Dziękujemy także wszystkim, którzy uczestniczyli w pogrzebie, a także pani Bielawskiej i ojcom Paulinom - wylicza córka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto