Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie. Odszedł najbardziej znany wągrowiecki "Cysters"

Monika Zaganiaczyk
Monika Zaganiaczyk
W zeszły piątek 12 kwietnia w wieku 76 lat odszedł na zawsze wągrowczanin Jerzy Paprzycki. Od wielu lat związany był z kulturą. Mieszkańcy najbardziej kojarzyli go z roli zakonnika

Był ukochanym mężem, szwagrem i wujkiem. Odszedł po ciężkiej chorobie pozostawiając bliskich w żałobie. W środę spoczął na cmentarzu komunalnym. Wiadomość o śmierci Jerzego Pa-przyckiego z Wągrowca dla wielu była wielkim szokiem...

Pan Jurek był dawnym pracownikiem Powiatowego Domu Kultury w Wągrowcu, Gminnego Ośrodka Kultury w Gołańczy, Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Gołańczy, Rogozińskiego Centrum Kultury i wągrowiec-kiego Muzeum Regionalnego. Przez wiele lat wcielał się w rolę opata cystersów podczas festynów cysterskich. Pan Jurek przez wiele lat współpracował z Zofią Zawol, kiedy ta była dyrektorką Muzeum Regionalnego w Wągrowcu. Ich drogi zeszły się jednak dużo wcześniej.

- Tuż po maturze przyszłam pracować do Powiatowego Domu Kultury w Wągrowcu. Choć Jurek był ode mnie tylko kilka lat starszy, był wtedy dla mnie doświadczonym kolegą. Stał się moim nauczycielem, który wprowadzał mnie w tajniki pracy w instytucji kultury. Praktycznie przygotowywał mnie do zawodu. Naszym zadaniem było na przykład docieranie do mniejszych miejscowości. Trochę się razem najeździliśmy - opowiada pani Zosia.

Później pan Jurek pracował w jeszcze kilku miejscach, zazwyczaj związanych z kulturą. - Kiedy był w GOK-u w Gołańczy, wspólnie organizowaliśmy plastyczne plenery. Z tego co wiem, świetnie pracowało mu się także w Rogozińskim Centrum Kultury.

Jurek był człowiekiem, dla którego praca była niezwykle ważna. Dlatego będąc już na emeryturze, ciągle współpracował z naszym muzeum. Kiedy przed laty wymyśliłam organizacj festynu cysterskiego, Jurek wszedł w rolę, która towarzyszyła mu do końca życia. Wymyśliłam wówczas, by na festynie pojawił się cysters. Wówczas wielu mieszkańców nie miało pojęcia, jak wyglądali zakonnicy, którzy przed laty zamieszkiwali Wągrowiec. Wtedy to Lotka Grajkowska sprowadziła do naszego muzeum kompletny strój cystersa. Postanowiłyśmy, że koniecznie trzeba kogoś za niego przebrać. Nie wyobrażałyśmy sobie festynu cysterskiego bez zakonnika. Strój przymierzał wcześniej Adam Sandurski, ale był do niego za wysoki. Kiedy Jurek go założył, mieliśmy wrażenie, że stoi przed nami prawdziwy zakonnik. Jego rysy twarzy, mina, gesty i ten strój tworzyły wspaniały efekt.

Przez wiele lat to właśnie on wcielał się w tę rolę. Można powiedzieć, że ten strój do niego przyrósł. Jurek miał świetne poczucie humoru. Wielokrotnie ludzie, którzy go nie znali brali go za prawdziwego zakonnika i zwracali się do niego „proszę ojca”. On był wtedy bardzo poważny i nie wyprowadzał ich z błędu. Nam trudno było powstrzymać się od śmiechu - wspomina Zofia Zawol. Jaki był prywatnie? - Pomocny, wrażliwy na sztukę. Choć mógł sprawiać wrażenie poważnego, tak naprawdę był wesołym i pogodnym człowiekiem - mówi.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto