Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beatka miała tylko 9 lat. Jest najdłużej poszukiwanym dzieckiem w powojennej Polsce

Blanka Aleksowska
Blanka Aleksowska
Beatka miała tylko 9 lat. Jest najdłużej poszukiwanym dzieckiem w powojennej Polsce.
Beatka miała tylko 9 lat. Jest najdłużej poszukiwanym dzieckiem w powojennej Polsce. Pixabay
Pierwszy raz opuściła sama dom i przepadła. 9-letnia Beata Radke zaginęła w kwietniu 1975 roku, idąc na lekcję religii. Nigdy nie odnaleziono jej żywej ani martwej, co czyni ją najdłużej poszukiwanym dzieckiem w powojennej historii Polski. Ale takich historii jest więcej.

14 kwietnia 1975 roku miał być zwykłym, standardowym dniem dla rodziny Radke z Poznania. Beatka miała dotrzeć na lekcję religii, prowadzoną w salce katechetycznej przy ulicy Pięknej. Znała tę trasę doskonale, ale zawsze była odprowadzana na te zajęcia przez kogoś dorosłego. Tym razem stało się inaczej - domownicy nie mogli z nią pójść. Starsza siostra Beaty się rozchorowała, a mama była umówiona do lekarza. Postanowiono, że dziewczynka wybierze się na religię sama. W końcu miała już 9 lat.

Beatka wyszła zatem z domu około godziny 8.30. Miała na sobie spodnie w czarno-białą kratkę, niebieski beret i brązowy płaszczyk. O godzinie 10. miała wrócić do domu, by zdążyć na lekcje do szkoły. Tak się jednak nie stało. Gdy mama Beatki wróciła do domu od lekarza i nie zastała córki w domu, pojawił się niepokój. Dlaczego jeszcze jej nie ma?

Mnóstwo hipotez

Rodzina zaczęła poszukiwać dziecka. Ojciec Beatki, pan Henryk, poinformował o jej zaginięciu Milicję Obywatelską, ale funkcjonariusze zlekceważyli sprawę. Stwierdzili, że 9-latka pewnie się gdzieś zasiedziała lub poszła pospacerować. Mężczyzna zaczął szukać Beatki na własną rękę. Bez efektu. Milicjanci przyłączyli się dopiero następnego dnia.

Dziewczynka nie wracała, a gruntowne poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu. Dziecko rozpłynęło się w powietrzu. Początkowo przeczesano ogródki działkowe w Baranowie, gdzie tata Beatki wywiózł jej ukochanego psa (przypuszczano, że chciała go odwiedzić). Sprawdzenie pobliskich dróg i ulic, przeszukanie lasów, przekopanie pól - wszystko na nic. Córki państwa Radke nigdzie nie było.

Czytaj więcej o tajemniczych zaginięciach: Była w trakcie burzliwego rozwodu z przemocowym mężem. 29-latka zaginęła bez śladu

Podejrzeń i wersji wydarzeń była cała masa. Brano pod uwagę m. in. uprowadzenie dziewczynki. Jej szkolna koleżanka zeznała, że widziała ją rozmawiającą z dwoma mężczyznami poruszającymi się błękitną warszawą. Nie umiała jednak wskazać, czy Beatka wsiadła do auta, czy została do niego wciągnięta. Zeznanie uznano za prawdziwe, bo zgadzał się podany w nim opis ubrania dziecka. Kolejna hipoteza - a właściwie bardziej miejska legenda - mówiła o mężczyźnie jeżdżącym po Poznaniu czarną wołgą. Odnaleziono kierowcę takiego pojazdu, który w przeszłości był skazywany za "czyny lubieżne", ale jego mocne alibi nie pozwalało na powiązanie go ze sprawą zaginięcia Beaty Radke.

Bliscy 9-latki byli załamani zaginięciem, ale nie tracili nadziei na jej odnalezienie i powrót do domu. Ponieważ najmocniejsze hipotezy mówiły o uprowadzeniu lub zamordowaniu Beatki, jej rodzice wielokrotnie apelowali w mediach do domniemanego sprawcy, by się ujawnił i zdradził prawdę, co zrobił z ich córką. Ale nikt się nie zgłosił.

Rok po zaginięciu wciąż pojawiali się kolejni podejrzani, lecz żaden trop nie był dostatecznie wiarygodny. Zatrzymano między innymi Daniela G. - podglądacza grasującego na jednym z miejskich cmentarzy, który przyznał, że zabił Beatkę. Przeprowadzona z jego udziałem wizja lokalna wykazała, że mężczyzna nie potrafił wskazać miejsca, w którym ukrył zwłoki, a jego zeznania były niespójne. W końcu G. przyznał się do kłamstwa. Jak wyjaśnił, szczegóły sprawy poznał z informacji prasowych, ale nie wie nic o zaginięciu dziecka. Kolejny rzekomy sprawca - mężczyzna podejrzewany o zwabianie i molestowanie dzieci w okolicach Lasku Dębińskiego - również został szybko wykluczony. Poinformowany przez funkcjonariuszy, że za zabójstwo grozi mu “stryczek”, stwierdził, że jest chory psychicznie. Na jego winę w sprawie Beatki nie było jednak żadnych dowodów, więc nie można było postawić mu zarzutów.

Kolejne tropy prowadziły donikąd, a śladu po Beatce nie było. Przypuszczano, że mogła zostać potrącona przez samochód, albo wykorzystana i zamordowana, a ciało - zabetonowane w wiadukcie Franowo przy jednej z poznańskich dróg. Komunistyczne władze nie wydały jednak zgody na rozbiórkę mostu.

Bez rozwiązania

Sprawy zaginięcia 9-letniej Beaty Radke do dziś nie udało się rozwiązać. Nie wiadomo, co spotkało dziewczynkę, co stało się z jej ciałem, kto przyczynił się do jej zaginięcia. Nie ustalono nic na temat jej losów. Od 14 kwietnia 1975 roku nie ma po niej śladu. Dziś miałaby prawie 57 lat.

Rodzina dziewczynki nie poznała nigdy prawdy o jej zaginięciu. W 2011 roku Henryk Radke wystąpił do sądu o uznanie jego córki za zmarłą. Trzy miesiące później - już w roku 2012 - sąd przychylił się do tego wniosku. Ponadto, jak niedawno poinformowała nas podinspektor Iwona Liszczyńska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, sprawa Beaty Radke została formalnie zakończona 3 lata temu "ze względu na wyczerpanie wszelkich możliwości poszukiwawczych".

Beata Radke jest najdłużej poszukiwanym dzieckiem w historii Polski, ale podobnych spraw jest więcej. Głośne, choć do dziś niewyjaśnione, pozostaje zaginięcie braci Palasik. 9-letni Andrzej i 7-letni Mariusz - zniknęli pod koniec kwietnia 1979 roku z podwórka na tzw. Pagiecie, wówczas jednej z najbiedniejszych części Stronia Śląskiego. Bracia mieli pobawić się z innymi dziećmi i wrócić do domu na ulubiony western “Bonanza”. W pewnym momencie ich matka wyjrzała przez okno, ale nigdzie ich nie było. Chłopcy przepadli. Żadna z hipotez branych pod uwagę, ani żadna ze wskazówek świadków, nie pomogła w rozwiązaniu zagadki. Odrzucono opcję ucieczki, nie znaleziono ciał. Choć po gruntownych poszukiwaniach sprawa została umorzona, rodzina nigdy nie straciła wiary w to, że bracia kiedyś wrócą do domu.

Podobnie w dziwnych i tajemniczych okolicznościach zaginęła w Karlinie (woj. zachodniopomorskie) 10-letnia Ewa Wołyńska. 5 kwietnia 2002 roku dziewczynka bawiła się na podwórku. Tego dnia jej mama niechętnie puściła ją wieczorem na zewnątrz. Obserwowała dziecko z okna, skąd zauważyła w pewnej chwili nieznaną wcześniej, obcą dziewczynkę. Razem z Ewą szły w stronę pobliskiego lasu. Od tamtej pory 10-latka nie wróciła do domu. Nie wiadomo, co się z nią stało. Wielomiesięczne poszukiwania, zaangażowanie służb, psów tropiących, przeczesywanie rzek i jezior, prośby do jasnowidzów i detektywów, nie przyniosły rozwiązania. Nic nie dały także samodzielne poszukiwania Ewy przez jej ojca. Mężczyzna szukał dziecka w kraju i zagranicą (prawdopodobna hipoteza mówiła o porwaniu dokonanym przez siatkę pedofilów). Wszystko bez efektu.

Działamy świadomiej

Zaginięć dzieci w skali kraju na przestrzeni lat jest całe mnóstwo, ale dziś większość udaje się rozwiązać i wyjaśnić. Kryminalne zagadki są coraz rzadsze.

Według danych policyjnych i statystyk Fundacji "Itaka", co roku w Polsce ginie kilka tysięcy dzieci. - Sytuacje, w których zaginione dziecko wraca po latach do domu, są bardzo, bardzo rzadkie na świecie. Nie przypominam sobie takiej sytuacji w Polsce - komentuje w rozmowie z nami rzeczniczka prasowa fundacji Izabela Jezierska-Świergiel. Jak jednak dodaje, wzrost społecznej świadomości dotyczącej zagrożeń czyhających na dzieci oraz uporządkowanie procedur poszukiwawczych spowodowały, że zaginięć jest coraz mniej i dzieci coraz częściej i szybciej się odnajdują.

Zaginięcia dzieci i nastolatków wynikają z trzech głównych przyczyn: niewłaściwa opieka ze strony dorosłych, porwania rodzicielskie oraz ucieczki nastolatków. Jesteśmy dzisiaj jednak o wiele bardziej świadomi, lepiej pilnujemy i kontrolujemy bezpieczeństwo naszych dzieci, niż to miało miejsce w latach 70. czy 80.

- mówi Jezierska-Świergiel. - Nie puszczamy ich samodzielnie do szkoły, odprowadzamy je, mamy z nimi lepszy kontakt, gdy są poza domem, bo mają telefony. Prowadzimy kampanie dotyczące różnych zagrożeń, edukujemy i dorosłych, i samych najmłodszych. To wszystko sprawia, że takie sprawy coraz częściej mają pozytywny finał, a “zagubione” przez rodziców dzieci szybko się odnajdują - dodaje.

Fundacja podkreśla, że poza numerami alarmowymi, w tym numerem policyjnym, działa także specjalny, całodobowy, bezpłatny telefon 116 000 w sprawie zaginionego nastolatka i dziecka. Można na niego dzwonić z terenu całego kraju: z każdej komórki i każdego telefonu stacjonarnego. Linia została uruchomiona 5 marca 2009 roku w odpowiedzi na dyrektywę Komisji Unii Europejskiej, która zarezerwowała 116 000 jako wspólny numer dla całej Unii Europejskiej w sprawie zaginionych dzieci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Beatka miała tylko 9 lat. Jest najdłużej poszukiwanym dzieckiem w powojennej Polsce - Głos Wielkopolski

Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto