Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z ruiny stworzyli dworek z duszą... Z wizytą w dworku pod Wągrowcem

Arkadiusz Dembiński
Maria i Zygmunt Połatyńscy zdecydowali się zamieszkać w starym dworku w miejscowości Nowe, gmina Wągrowiec. Jak przyznają, choć ten wymaga cały czas ogromu pracy, to nie zamieniliby go na nowy dom czy luksusowe mieszkanie. - Nasz dom ma duszę...

Stare budynki mają niepowtarzalny klimat, mają dusze, odciśnięta jest w nich historia - przyznają zgodnie Maria i Zygmunt Połatyńscy z Nowego pod Wągrowcem i dodają:

- Do tego przestronne pomieszczenia, wysokie sklepienia, tak dziś się już nie buduje - wyjaśniają.

Małżeństwo swoje życie związało z powstałym pod koniec XIX wieku dworkiem w Nowem. - Nie pochodzimy stąd. Poznaliśmy się na studiach rolniczych. Po nich trzeba było odpracować stypendium, takie to były czasy. Trafiliśmy do istniejącego wówczas kombinatu w Gołańczy. Pracowaliśmy w różnych miejscowościach. W 1982 roku zostaliśmy przeniesieni do Nowego - wspomina małżeństwo. Jak opowiadają, wówczas dworek wyglądał zupełnie inaczej. - Pokazują to stare zdjęcia. Sypiący się tynk, stare okna... Budynek nie prezentował się tak jak dziś. W dworku dostaliśmy mieszkanie. Pamiętam, że na suficie była wówczas jeszcze trzcina. Po przeprowadzce zrobiliśmy pierwsze drobne prace naprawcze. Bowiem jakoś trzeba było żyć - wspomina pani Maria.

Poza mieszaniami w budynku działały wówczas także biura.

Po zmianach jakie zaszły w kraju wraz z upadkiem komunizmu, para zdecydowała się na poprowadzenia gospodarstwa w Nowem samodzielnie. - Do dziś, choć mamy emerytury, zajmujemy się prowadzeniem gospodarstwa. Ja zajmuję się kwestiami papierkowymi. Mąż więcej dogląda wszystkiego w terenie. Mamy pracowników, na 400 hektarach trudno byłoby pracować samemu - wyjaśnia pani Maria.

Po przejęciu gospodarstwa małżeństwo nie zdecydowało się na budowę nowego domu lecz na remont starego.

- Nie ma co ukrywać, że istotne były także kwestie ekonomiczne. Budowa domu od podstaw wymaga od razu sporego nakładu finansowego. Tu mieliśmy już dach nad głową. Wymagał on wiele pracy, ale te można było robić systematycznie, a nie wszystko od razu. Jednak z perspektywy czasu, gdybyśmy mieli przed laty wystarczające środki finansowe i tak zdecydowalibyśmy się na to całe zamieszanie i ratowanie dworku - przyznaje z uśmiechem pan Zygmunt. A pani Maria dopowiada, że stary dworek to niekończąca się praca. - Z takim budynkiem jest zapewne więcej zachodu niż przy nowym. Za nami już sporo pracy. Te jednak, mam takie wrażenie, że nigdy się nie kończą - wyjaśnia kobieta. Aktualnie nad głównym wejściem do budynku widnieją dwie daty.

- Rok 1889 to rok powstania budynku. Rok 2008 to natomiast rok generalnego remontu elewacji budynku. Wszystko bowiem co na zewnątrz, elewacja, dach, okna wymaga specjalnej zgody konserwatora zabytków. Tak było między innymi z dachem. Po remoncie dach musiał zostać przykryty ponownie dachówką tak zwaną karpiówką. To był spory wydatek - wyjaśnia pan Zygmunt.

- W trakcie remontu elewacji konieczne było zrzucenie starych, zawilgoconych tynków. Podczas prac okazało się, że fundamenty dworku są wykonane z kamienia. Te nie wiadomo kiedy zostały przez kogoś zakryte. Zdecydowaliśmy się na ich ponowne odsłonięcie, wypiaskowanie. Okna, zgodnie z decyzją konserwatora, musiały być repliką dawnych. Dlatego dziś są drewniane, tak jak kiedyś. Sama historia dworku nie jest dobrze znana. Swego czasu próbowałem poszukać informacje na jej temat. Niestety za wiele nie udało się nam znaleźć.

W trakcie prac wewnątrz budynku, przy głównym wejściu, pod kostką znaleźliśmy wykonane przez kowala dwie litery, najprawdopodobniej inicjały „SZ”. Do kogo należały? Nie udało mi się tego cały czas ustalić - przyznaje pani Maria.

Jak się dowiedzieliśmy, wewnątrz budynku konserwator już nie ma takich obwarowań jak na zewnątrz.

- Zdecydowaliśmy się jednak utrzymać wnętrze w stylu klasycznym, z drewnianymi meblami, kominkiem, aby nawiązywało ono do tego co jest na zewnątrz - wyjaśnia gospodarz. Para nie zdecydowała się jednak na przywrócenie oryginalnego podziału wnętrza budynku. Do części mieszkalnej wchodzi się z boku obiektu, wejściem pomocniczym. Główne wejście do dworu zaprowadzi nas do części biurowej, w której trzymana jest dokumentacja gospodarstwa należącego do małżeństwa. Jak przyznają dzięki temu mają jasny podział na część do pracy i część domową.

Tak jak niegdyś przed dworkiem znajduje się okrągły klomb. Przed budynkiem rosną róże - oczko w głowie pani Marii.

- Teraz już niestety nie prezentują się tak okazale jak latem - przyznaje właścicielka.

Para ceni sobie fakt, że dworek położony jest na granicy wioski. - Mieszkamy w niej, ale tak jakby już poza. Z tyłu, za oknami rozciąga się już widok na łąki i las. Zdarza się, że dzika zwierzyna do nas zagląda. Podchodzi pod sam dom. Możemy ją obserwować od siebie z okien - przyznaje pan Zygmunt.

- Pewnego razu pasiaste warchlaki dosłownie przebiegły przez nasze podwórko. Sarny natomiast regularnie podjadają nam jabłka. Jak dosięgną to wolą te z drzewa, a nie te już opadnięte - wyjaśnia pani Maria.

Para bardzo ceni sobie kontakt z przyrodą. Pan Zygmunt od wielu lat jest zapalonym myśliwym, prezesem koła Cyranka. W dworku znalazło się pomieszczenie, w którym wyeksponował część swoich trofeów łowieckich. Na honorowym miejscu wisi tu także sztandar koła łowieckiego, którym kieruje.

- Gdy mąż jedzie do lasu, na obchód, sprawdzenie paśników, zwykle jadę wraz z nim. Nasze lasy to znakomite miejsce na spacery z kijkami - zdradza pani Maria.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto