Kilka tygodni temu doszło do nietypowego zdarzenia z udziałem byłego posła Jacka Najdera w podwągrowieckim Mikołajewie. - Facet jeździł samochodem po wsi i krzyczał coś przez megafon - powiedział nam czytelnik, który zgłosił nam tę sprawę. O co chodziło posłowi? Od lat słynie on z tego, że robi i mówi co chce oraz zachowuje się czasem dość... niekonwencjonalnie. Co tym razem było przyczyną tego zachowania? Jak udało nam się dowiedzieć, poseł zarzucał żonie, że ta uniemożliwia mu kontakty z ich synkiem. Kiedy kobieta nie chciała wpuścić go do domu, ten z samochodu krzyczał do dziecka, że je kocha. Całe zdarzenie potwierdziła nam policja. - Policjanci podejmowali tego dnia interwencję, jednakże z uwagi na jej charakter, który dotyczy sporu o prywatne sprawy rodzinne, policja nie udziela więcej informacji w sprawie - powiedział nam rzecznik prasowy policji Dominik Zieliński.
Najder zgłosił wówczas na policję tak zwane „porwanie rodzicielskie”, czyli sytuację, w której jedno z rodziców, w tym przypadku matka, bez zgody drugiego rodzica wywozi dziecko i utrudnia jego kontakt z drugim rodzicem. W tej sprawie zwróciliśmy się bezpośrednio do byłego posła, który faktycznie zorganizował tę akcję. - Musiałem pokazać synowi, że go kocham i że mi na nim zależy. Nie chciałem, by myślał, że się nie widujemy, bo ja nie chcę. Nie obchodzi mnie to, jak inni ludzie to odebrali. Dla mnie liczy się moje dziecko - powiedział nam Najder.
Szczegóły w najnowszym wydaniu Tygodnika Wągrowieckiego.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?