Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy można było uratować 23-letniego Karola? Sprawę bada sąd w Wągrowcu

Arkadiusz Dembiński
Arkadiusz Dembiński
Karol Gola zginął w wodach jeziora pod Damasławkiem pięć lat temu. Co wydarzyło się w ciepły letni dzień 2015 roku? Rodzina nie wierzy w wypadek. Jak sprawę postrzegają biegli?

Lato 2015 roku. Jezioro w Kozielsku pod Damasławkiem. To tu dochodzi do tragicznego zdarzenia. W wodzie ginie 23-letni wówczas pan Karol.

Po dwóch latach od tamtych wydarzeń wągrowiecka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dwóm kolegom mężczyzny, z którymi tamtego dnia wypłynął on pontonem na jezioro. Jak wynika z ustaleń śledczych cała trójka zabrała ze sobą na ponton piwa…

Rodzina zmarłego 23-latka nie wierzy, że był to wypadek. - Nie wierzymy, że to był nieszczęśliwy wypadek. Mamy zdjęcia z sekcji zwłok syna. Wyraźnie widać na nich, że ma na ciele ślady, jakby od pobicia - przekonywała w rozmowie z „Tygodnikiem Wągrowieckim” pani Władysława, matka zmarłego.

W ubiegły czwartek w wągrowieckim sądzie odbyła się kolejna rozprawa. To na niej zeznawali powołani przez sąd biegli. Lekarz, który robił sekcję zwłok przyznał, że w śmierci mężczyzny wykluczył udział osób trzecich, nie stwierdził obrażeń, które mogłyby świadczyć o tym, że mężczyzna został pobity, ktoś przyczynił się do jego śmierci.

Matka zmarłego w sądzie tłumaczyła jednak, że pokazywała zdjęcia zmarłego syna innemu lekarzowi. Ten miał stwierdzić, że objawami duszenia na ciele zmarłego są krwawe wybroczyny w okolicy serca. Takie zdaniem matki miał jej syn.

Lekarz jednak, jak przyznała jego matka, nie widział samego ciała, a jedynie zdjęcie wykonane przez nią po śmierci syna.

W sądzie zeznawał także biegły z zakresu ratownictwa wodnego oraz płetwonurek z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.

Ratownik wodny przyznał, że nie można było wymagać od braci, którzy tego dnia wypłynęli wraz z Karolem na jezioro, przeprowadzenia profesjonalnej akcji ratunkowej. Jego zdaniem od jednego z braci, z uwagi na fakt, że był pod wpływem alkoholu nie można wymagać, aby brał udział w akcji ratunkowej, gdyż tym naraziłby, ze względu na swój stan własne życie. Drugi z braci, jak wynika z ustaleń biegłego, działał najprawdopodobniej instynktownie, gdyż widząc niepokojące zachowanie Karola w wodzie wskoczył z pontonu do wody i popłynął do niego. W ocenie biegłego lepszym rozwiązaniem byłoby podpłyniecie do niego pontonem, którego mógłby się chwycić.

W opinii zeznającego płetwonurka w całym zdarzeniu zabrakło zdrowego rozsądku. Wskazywał między innymi na brak kamizelek ratunkowych na pontonie. Obrona, jak również pierwszy z biegłych tłumaczyli jednak, że obowiązujące przepisy nie wymagały ich posiadania na zabawce jaką był ponton, którym płynęła trójka kolegów.

Płetwonurek wskazywał także, że jego zdaniem zabrakło skutecznego wezwania pomocy. Okrzyku „na pomoc, tonie człowiek”, tak aby mógł usłyszeć to ktoś na plaży i pospieszyć z pomocą. Z tą opinią nie zgodził się jednak obecny na sali ratownik medyczny. W jego przekonaniu nawet najgłośniejszy krzyk od strony wody nie byłby w stanie się przebić przez barierę hałasu panującą na plaży. Warto nadmienić, że tego dnia na kąpielisku w Kozielsku nie było ratowników zatrudnianych przez gminę.

Po wysłuchaniu biegłych sąd zarządził przerwę do 20 lutego. Tego dnia mają odbyć się mowy końcowe. Po nich przyjdzie kolej na wyrok.

Jak na całą sprawę spojrzy sąd? Jaki wyda wyrok? Uniewinni kolegów Karola czy uzna ich winnych?

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto