Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

DAMASŁAWEK - Artur przegrał walkę z chorobą...

Arkadiusz Dembiński
Artur przez pół życia dał się poznać jako społecznik, przez drugą część walczył z chorobą
Artur przez pół życia dał się poznać jako społecznik, przez drugą część walczył z chorobą fot. archiwum
Ta wiadomość wstrząsnęła całym Damasławkiem w powiecie wągrowieckim. We wtorek w szpitalu zmarł Artur Bromberger, miejscowy działacz kulturalny. – To był człowiek z niezwykle pozytywnym podejściem do życia. Do tego, co robił, podchodził z pełnym zaangażowaniem. Gdy czegoś się podejmował, robił to najlepiej, jak tylko mógł. Kochał pracę w kulturze. Artura pamiętam jeszcze z liceum – wspomina dziś zmarłego jego była szkolna koleżanka, a później następczyni na stanowisku dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Damasławku, Magdalena Zygmunt.

Stanowisko szefa GOK-u Bromberger objął mając zaledwie 20 lat. Następnie ukończył kulturoznawstwo na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewiczna w Poznaniu. W młodości był także harcerzem, działał na rzecz sportu, próbował sił jako dziennikarz w lokalnych gazetach. Następstwem pracy społecznikowskiej był mandat radnego gminy. Stanowisko dyrektora GOK Brom-berger sprawował przez osiem lat. Działalność na rzecz kultury, jak i zapowiadającą się niezwykle ciekawie karierę przerwała tajemnicza choroba, której nigdy nie zdiagnozowano.

Artur od ósmego roku życia chorował na cukrzycę. Znosił ją bardzo dobrze do momentu, gdy w grudniu 1996 roku ciężko zachorował na grypę. Wkrótce potem pojawiły się pierwsze symptomy tajemniczej choroby: drżenie prawej ręki, spowolnienie mowy. Z czasem jego stan zaczął się pogarszać. Przestał chodzić o własnych siłach. Zaczął zanikać głos, głos, którym niegdyś w Damasławku zapowiadał koncerty gwiazd polskiej sceny muzycznej. Artur całkowicie też stracił wzrok.
Jednak nie poddawał się. On jak i jego rodzice walczyli przez cały czas z wyniszczającą chorobą.

– Z bezradności i strachu przed polskimi lekarzami zaczęliśmy szukać ratunku za granicą – tłumaczyła przed dwoma laty na naszych łamach pani Maria, matka Artura. – Lekarz w Luneburgu odrzucił stwardnienie rozsiane i wszystkie dotychczas stosowane leki. Centralny Szpital Kliniczny Akademii Medycznej w Warszawie zaakceptował tę diagnozę i od tej pory chorobę Artura określano jako „leukoence-falopatię o późnym początku i niejasnej etiologii”.
Próbowali leczenia nawet w prywatnej klinice w Dus-seldorfie. Gdy finansowania leczenia syna odmówił Narodowy Fundusz Zdrowia, rodzice walczyli dalej, choć żyli tylko z emerytur. Dramatyczna walka o życie Artura trwała w sumie przez czternaście lat. Niestety... nie udało się. Zmarł we wtorek w szpitalu.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto