- Jak przyznają przedstawiciele kolei, tylko czujność ich maszynisty, który w porę ostrzegł pasażerów, zmniejszyła niebezpieczeństwo i nikt nie został poważnie ranny. Właśnie z tego powodu kierowca ciężarówki odpowiadał nie za wypadek, ale za... kolizję, czyli wykroczenie. W efekcie, choć straty kolei wyceniane są na setki tysięcy złotych, to kierowca musi zapłacić 1 tys. zł grzywny, został obciążony kosztami sądowymi i na pół roku stracił prawo jazdy - informowaliśmy latem minionego roku na naszych łamach. Teraz, co ciekawe, mężczyznę czeka kolejny proces. I co ciekawe, związany także z kolizją, za którą otrzymał już karę.
- W mojej ocenie tamten wyrok był sprawiedliwy i dotkliwy dla mojego klienta. Przez pół roku stracił prawo jazdy. To dla niego, zawodowego kierowcy, który na utrzymaniu ma rodzinę, było dotkliwą karą - przyznaje mecenas Wojciech Deminiak, obrońca kierowcy.
Jak informuje obrońca mężczyzny, jego klienta czeka jednak kolejna rozprawa. W minionym tygodniu wągrowiecka prokuratura, po ponad roku od wypadku zdecydowała się postawić kierowcy zarzuty. - Mój klient usłyszał zarzuty z atykułu 174 paragraf 1 kodeksu karnego - informuje jego pełnomocnik. - Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8 - czytamy w kodeksie karnym.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?