Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prokurator przyjrzy się wydarzeniom w szynobusie

Arkadiusz Dembiński

Kacper nie dojechał do szkoły w Wągrowcu. Z Roszkowa do Skoków (ok. 5 km - dop. red.) wrócił pieszo, bo konduktor wyrzucił go z pociągu, twierdząc, że nie może jechać dalej - nie krył oburzenia Sebastian Kasztelan, ojciec chłopca. Wydarzenia z trasy Skoki - Wągrowiec opisaliśmy przed tygodniem na naszych łamach. Po nas sprawą zainteresowały się ogólnopolskie media. Ze Skoków wydarzenia relacjonował między innymi TVN24. Dogłębnym wyjaśnieniem zdarzenia zajęli się przedstawiciele Kolei Wielkopolskich. Jak tłumaczyli nam, na materiale z monitoginu widać sprawdzenie dokumentów, rozmowę konduktora z chłopcem. - Następnie konduktor odchodzi. A chłopiec wysiada na stacji w Roszkowie - relacjonuje przebieg zdarzenia przedstawicielka Kolei Wielkopolskich. - To chyba jasne, że nie wziął go za ubrania i nie wyrzucił fizycznie z pociągu. Syn kiedy usłyszał od konduktora w mundurze, że ma opuścić pociąg, bo nie może jechać dalej, wykonał jego polecenie - wyjaśnia pan Sebastian i dodaje, że po tym jak zajście opisaliśmy na łamach „Tygodnika Wągrowieckiego”, telefonicznie przeprosili syna jak i jego za całą sytuację. - Nam nie chodzi o to, aby tego konduktora zwolnić z pracy. Z tego co słyszę jest to starszy mężczyzna. Gdyby stracił pracę, pewnie miałby problem ze znalezieniem nowej. Powinien jednak zostać ukarany, na przykład naganą. Mamy także nadzieję, że taka sytuacja nie spotka już nigdy syna, jak i żadne dziecko - tłumaczy dziś ojciec chłopca.

Koleje na swoim fanapagu na facebooku opublikowały ostatecznie oświadczenie. - Po weryfikacji zapisów monitoringu jednoznacznie stwierdzamy, że rzeczywiste wydarzenia mające miejsce w pociągu nr 77628 znacznie odbiegają od sytuacji przedstawionej w mediach. Postępowanie wyjaśniające względem naszego pracownika

zawiera informacje, że owy pracownik nie użył słów nakazujące opuszczenie pojazdu, a jedynie pouczył ucznia o konieczności posiadania aktualnego dokumentu - przekonują kolejarze.

Przypomnijmy, że całe zamieszanie wyniknęło z powodu braku pieczątki na legitymacji szkolnej Kacpra. Tej nie było, gdyż... szkoła nie ma jeszcze pieczątek do podbijania legitymacji. Kacper chodzi do Szkoły Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Wągrowcu. Dawnego gimnazjum gminnego. Brak potrzebnych pieczątek to problem wielu szkół.

- Monitorowałam sprawę w mennicy. Niestety, nie wiemy kiedy fizycznie dostaniemy pieczątki do podbijania legitymacji. Zgodnie z wytycznymi ministerstwa uczniom wydano zaświadczenia, że są uczniami szkoły - wyjaśniała Katarzyna Budzeń, dyrektor szkoły. Od minionej środy, dnia kiedy zainteresowaliśmy się sprawą, koleje honorują już zaświadczenia.

To jednak jak się okazuje nie koniec całej sprawy. Wydarzenie z pociągu bada prokuratura. - Przyglądamy się sprawie. Czynności prowadzi policja pod naszym nadzorem - informuje Wioletta Rozpędowska, zastępca prokuratora rejonowego w Wągrowcu.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto