Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szymon zginął w swoje urodziny

Monika Dziuma
Był takim dobrym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym, zawsze skłonnym do żartów. Był moim ukochanym braciszkiem... - urywa siostra Szymona Szawuły, pani Magda.

Zaledwie 29-letni mieszkaniec Skoków zginął tragicznie w wypadku, do którego doszło w sobotę 17 grudnia na autostradzie w miejscowości Rodgau, 20 kilometrów od Frankfurtu w Niemczech. W ten dzień młody mężczyzna obchodził swoje urodziny.
- Kilkukrotnie próbowałam się do niego dodzwonić z życzeniami. Jeden telefon był wyłączony, drugiego nie odbierał. Napisałam mu wiadomość, której nigdy już nie usunę. Napisałam, że nie wiem, dlaczego nie odbiera, ale życzę mu wszystkiego najlepszego. Żeby życie mu się ułożyło, żeby zawsze był szczęśliwy. Nie wiedziałam, że mojego brata w tym momencie nie ma już na tym świecie - opowiedziała nam ze łzami w oczach pani Magda.
Wiadomość o śmierci Szymona dotarła właśnie do niej. Był już wieczór. - Wróciliśmy z mężem i córeczką od moich rodziców. Dzwonił telefon, więc myślałam, że to mój tata. W słuchawce odezwał się jednak mężczyzna i przedstawił się jako niemiecki policjant. Mówił po polsku, ale słychać było obcy akcent. Przeraziłam się. Zapytałam tylko czy Szymon żyje. Powiedział, że nie - tłumaczy ocierając łzy siostra tragicznie zmarłego Szymona.
Więcej informacji kobieta uzyskała dzwoniąc na numer policji, który podyktował jej dzwoniący mężczyzna. Co stało się tej nocy? O tym poinformował panią Magdę kolega Szymona. - Mój brat był „busiarzem”. Jeździł na trasach międzynarodowych, kąpał się na stacjach benzynowych i spał w swoim busie. W weekendy nie jeździł. Zatrzymywał się w piątek wieczorem i wyruszał dopiero w poniedziałek. Jego kolega opowiedział mi, że w urodziny spotkał się z innymi „busiarzami”. Oni traktowali się jak jedna wielka rodzina, podobnie jak motocykliści - wyjaśnia pani Magda.

Z relacji, których udzielił jej kolega Szymona, kierowcy spotkali się na parkingu przy stacji benzynowej znajdującym się około 50 metrów od autostrady. Po północy rozeszli się do swoich samochodów. Kiedy nad ranem kolega Pawła do niego poszedł, zastał otwartego busa oraz portfel i telefon na wierzchu. Poszedł szukać kolegi.
- Nie wiem dlaczego Szymon wyszedł ze swojego busa i poszedł na tę autostradę. Była noc, był sam. Jeden samochód go potrącił, a jeszcze kilka po nim przejechało. Mój brat nie miał żadnych szans na przeżycie. Ponoć jego ciało było zmiażdżone... - urwała nie mogąc złapać tchu pani Magda.

Wspomnienie o Szymonie w dzisiejszym wydaniu "Tygodnika"

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto