Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WĄGROWIEC - Nauczyciele sięgają do kieszeni rodziców?

Joanna Stefaniak
Nauczyciele otrzymują najróżniejsze rabaty i zniżki na podręczniki,  a rodzice nadal płacą wiele
Nauczyciele otrzymują najróżniejsze rabaty i zniżki na podręczniki, a rodzice nadal płacą wiele fot.GRZEGORZ MEHRING
Niepokojące sytuacje zaczęły mieć miejsce w gminie Damasławek, w której porządku pilnuje wójt Andrzej Szewczykowski. Trafiła do niego skarga od Księgarni Pałuckiej ze Żnina, która prosiła o interwencję w Przedszkolu Publicznym w Damasławku ze względu na naganną postawę Bernadety Matusiak – dyrektorki, która nie udostępniła do 15 czerwca zestawu obowiązujących na nowy rok szkolny podręczników.

- Interweniowaliśmy u wójta, bo gdy jedna z naszych pracownic zadzwoniła upomnieć się o owy spis już pod koniec czerwca, usłyszała, że pani dyrektor wyjechała na urlop i wróci do pracy po 25 lipca oraz, że przedszkola będą sprzedawać podręczniki dla swych dzieci 1 września - wyjaśnia Henryk Tokarz, właściciel księgarni w Żninie, który pełni funkcję szefa Izby Księgarstwa Polskiego.

W odpowiedzi otrzymał pismo od wójta, iż zgodnie z założeniami nowej podstawy programowej MEN i aktualnymi informacjami znajdującymi się na ich stronie internetowej, wykaz podręczników dopuszczonych do użytku szkolnego nie ujmuje podręczników do wychowania przedszkolnego, więc pani dyrektor, nie miała obowiązku podania do publicznej wiadomości zestawu podręczników. Co ciekawe, choć w skardze zaznaczonych jest kilku jej odbiorców, odpowiedź otrzymała tylko księgarnia. Wójt wyjaśnił też, że szkoła wywiesiła informacje o książkach na jednej z tablic informacyjnych z powodu nie posiadania własnej strony internetowej. Henryk Tokarz oponuje jednak, twierdząc, że wymieniona strona została zlikwidowana krótko po wysłaniu skargi.

Podobne zajście miało miejsce w Zespole Szkół w Damasławku, gdzie dyrektorem jest Paweł Tończyk, bliski znajomy wójta Szewczykowskiego. Istniją podejrzenia, że w szkole odbywa się handel książkami. Mówi się też, iż wójt zlekceważył skargę i sygnały o naruszeniu prawa przez nauczycieli, mając na sercu dobro swej znajomości z owym dyrektorem.

Sprawa tyczy się nielegalnego rozprowadzania podręczników przez panią Renatę, żonę tamtejszego dyrektora Pawła Tończyk, która prowadzi zajęcia w klasach 1-3 pod szyldem rady rodziców.

Szkoły, a szczególnie nauczyciele wraz z nadejściem wakacji są lobowani i nieustannie zarzucani „atrakcyjnymi” ofertami, z których korzyści w postaci niższych cen książek wcale nie płyną do rodziców, a do nich samych pod postacią cennych gadżetów, jak laptopy czy telewizory LCD, wycieczek w góry i nad morze, na których są namawiani do wybrania książek określonego wydawnictwa czy atrakcyjnych szkoleń zakończonych wystawnymi bankietami.

Pan Henryk relacjonuje, że rok temu zorganizował wraz z księgarnią w owej szkole kiermasz podręczników z 10 procentowym rabatem. Choć chętnie zaopatrywano się w książki, to już po pierwszej przerwie, pracownicy usłyszeli od dyrektora, że nie mają sprzedawać zestawów do klas pierwszych. Tego roku Księgarnia Pałucka wyszła z podobną inicjatywą, lecz nie otrzymała zgody. Jak twierdzi Tokarz innych chętnych nie było, a to, że wspólnymi siłami kiermasz zorganizowała jedna z wągrowieckich księgarni wraz z innymi miastami było efektem usilnych starań dyrektora. Podczas rozmowy z Tończykiem dowiedzieliśmy się, że wągrowiecka księgarnia sama podjęła się zorganizowania kiermaszu, a o handlu książkami z udziałem jego żony absolutnie nie można mówić.

Te przypadki rzadko mają miejsce w większych miastach, ale ciągle dotyczą mniejszych miejscowości i wsi, nawet w naszej okolicy. Nie tylko w placówkach w Damasławku czy Niemczynie ale i Wągrowcu czy sąsiedzkim powiecie żnińskim w Łabiszynie, Lubostroniu, Laskach Wielkich. Często wystarczy telefon do dyrektora i takowe praktyki są zaniechane, bo sprawa może trafić do organów karnoskarbowych. Wydawcy wraz z książkami udają się nie do rodziców, a do nauczyciela, do którego płyną liczne korzyści - kosztem rodziców. Mogłoby się wydawać, że skoro nauczyciele otrzymują książki z czasem i kilkunastoprocentowym rabatem powinny być one tańsze. W wyniku takiej sytuacji rodzic znajduje się pod silną presją zakupu zestawu podręczników u nauczyciela swych dzieci. De facto nie mają oni z tego żadnych wymiernych korzyści.

– Pomimo rabatu, wydawcy muszą zwrócić się koszty promocji, które są naprawdę spore, stąd wysokie ceny - wyjaśnia zbulwersowany Henryk Tokarz. Czy ludzie, którzy w swych działaniach kierują się wizją nowego telewizora, lub którzy dają przeforsować się wycieczką nad morze mogą być autorytetem dla naszych dzieci?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto