Wągrowieckie JAJA. To nie żarty, choć dzisiaj Prima Aprilis

Chyba jednym z najlepszych tematów do żartów w samym Wągrowcu jest dworzec kolejowy. Owszem, piękny, ale z mnóstwem niedociągnięć. Ot, chociażby widniejąca na nim, podświetlana nazwa stolicy naszego powiatu. Przez długi czas jego mieszkańcy żyli w świętym przekonaniu, że mieszkają w „ĄGROWCU”. Dopiero, kiedy nasz „Tygodnik” zwrócił urzędnikom na to uwagę, została podświetlona jakże ważna w tym wyrazie literka „W”. No, teraz to już wiemy, gdzie jesteśmy... Mało? To może przykład zegara, również na budynku dworca. Wiemy, że szczęśliwi czasu nie liczą, ale na litość boską, ile można żyć w przekonaniu, że jest za pięć czwarta? A może było to celowe zagranie urzędników, którzy o tej godzinie są już w drodze do domów? Tak czy owak, mieszkańców sprawa zaczęła irytować. W efekcie naprawić zegar przyjechała firma z Krakowa. Widać, że oni tak już mają, że czas jest dla nich mało ważny, bo do naprawy jechali kilka tygodni. Najważniejszy jest jednak efekt, w Wągrowcu czas już płynie.

O dworcu można by mówić w nieskończoność, bo jak robić sobie jaja, to na dobre. Notorycznie zepsuta winda już wiele razy pozwoliła podróżnym znaleźć się w scenie rodem z horroru. Ale halo, jesteśmy przecież przy komedii. Ciekawe tylko czy zakleszczonym w niej osobom bardziej chciało się śmiać czy płakać. W tym przypadku o happy endzie w postaci naprawy windy nie możemy powiedzieć. To działa jak błędne koło. Podróżni zgłaszają, firma naprawia, a za jakiś czas winda znów się psuje.

Jaja, ale te gigantyczne, to dziury na drogach naszego powiatu. Ilekroć nie poprosiliśmy naszych internautów o wskazanie najbardziej dziurawej drogi, komentarze się nie kończyły. Remonty co jakiś czas się odbywają, ale do perfekcji jeszcze długa droga. Nie wskazujemy tu winnych. W naszym powiecie znajdziemy drogi miejskie, gminne, powiatowe i wojewódzkie. Ale jak tak dalej pójdzie, mieszkańcy zmuszeni będą zmienić auta na rowery... A może na ciągniki? Tak było kilka tygodni temu w kilku miejscach na terenie całego powiatu. Drogi stały się wielką kupą błota. Samochody grzęzły w bagnie, a wójtowie kazali cierpliwie czekać aż... wyschną.

Totalne jaja jeszcze niedawno wyprawiały się w szpitalu w Wągrowcu. Bo jak inaczej można nazwać to, że ze szpitala praktycznie w jednym czasie odchodzi czterech cenionych lekarzy w momencie, kiedy osób chcących pracować w naszej lecznicy jest jak na lekarstwo? W efekcie oddział wewnętrzny został na jakiś czas bez ordynatora, a nawet groziło mu całkowite zamknięcie. Teraz dyrekcja przekonuje, że na każdym oddziale znajdziemy już wystarczającą obsadę lekarzy. Oby, bo mówiąc serio, szpital jest nam potrzebny.

Wspominając wydarzenie ostatniego roku można odnieść wrażenie, że niektórym ludziom to poprzewracało się w głowach. Tyle się mówi o pomaganiu innym ludziom, a tu... proszę. Znalazła się mieszkanka Gołańczy, która przez lata walczyła z nowotworem. Walczyła, bo cudownie wyzdrowiała, kiedy została zatrzymana przez policję. Okazało się, że zrobiła sobie jaja z ludzi dobrego serca, którzy przekazali pieniądze na jej leczenie. Chora wcale nie była, ale wiedziała, że bajeczkę o chorobię „łyknie” wiele osób... Teraz śmiesznie już nie jest.

Ostatnimi czasy w Wągrowcu głośnym tematem są... kupy. I chodzi tu o właścicieli psów (bo cóż może zwierzę, kiedy mu się chce?), którzy nie sprzątają po swoich czworonożnych pupilach oraz o kupy pozostawione przez gołębie na... parapetach mieszkańców bloków. Na zakończenie tego raportu, napisanego z przymrużeniem oka, radzimy Wam więc patrzeć jednocześnie pod nogi i w niebo, bo nigdy nie wiadomo, z której strony kupa zaatakuje tym razem :)

Wielkanocne muffinki. Czym je ozdobić? FILM:

Źródło: x-news- dzień dobry TVN