Wspomnień Czar: Zespół utknął w drodze na imprezę
Przygody Lutka Danielaka z filmu Feliksa Falka „Wodzirej” zna wielu z nas, w pamięci najbardziej zapada jednak impreza z okazji otwarcia hotelu „Lux”. I chociaż w czasach PRL-u hotelu w Wągrowcu nie otwierano, to jednak nasza dancingi cieszyły się ogromnym powodzeniem.
Najbardziej pamiętne są imprezy, które już w latach 70-tych organizowała wągrowiecka spółdzielnia mieszkaniowa. - Działo się tutaj sporo - wspomina z sentymentem Adam Sandurski ze spółdzielni. - Organizowaliśmy Kolorowe Czwartki, które odbywały się w sali przy biurach spółdzielni. Przyjeżdżały kabarety, gościły różne zespoły. I chociaż niektóre imprezy były biletowane, to jednak zainteresowanie było bardzo duże, wtedy były zupełnie inne czasy - dodaje Sandurski.
Jak wspominają pracownicy spółdzielni mieszkaniowej, wtedy była taka moda, poza tym dom kultury nie działał w tamtych czasach zbyt prężnie i trzeba było gdzieś się wyrwać. Imprezy w spółdzielni cieszyły się tak sporym zainteresowaniem, że w sali spółdzielczej swoje dancingi organizowały także określone grupy. Bawili się tutaj wędkarze, seniorzy, myśliwi...
Przy jakiej muzyce się bawiono? - Na początku było skromnie, grały lokalne zespoły. Czasami muzykę puszczało się ze szpulowych magnetofonów, w większości bawiliśmy się jednak przy muzyce granej na żywo. Wtedy mało kto w Wągrowcu wiedział czym jest dyskoteka, pierwsze takie imprezy zacząłem organizować na początku lat 70-tych. W amfiteatrze prowadził je Krzysztof Wodniczak, przyjeżdżali disc dżokeje z Poznania, a ludzie się bawili - wspomina pan Adam.
Oczywiście skoro o czasach Polski Ludowej mowa, nie mogło obejść się bez bawiących nas dziś anegdot. Podczas zimy stulecia czekano w zasypanym śniegiem Wągrowcu na kolejną imprezę w spółdzielni mieszkaniowej. Wszystko było już zaklepane, goście zaczęli się schodzić, jednak brakowało najważniejszych gości - zespołu. Ten utknął w zaspach po drodze z Łekna do Jakubowego Grodu. Po zakopanych w śniegu po uszy muzyków wysłano pług śnieżny. Jednak na nic się to zdało. - Impreza doszła do skutku, chociaż bawiliśmy się krócej niż zwykle, tym razem przy samej perkusji, bo sprzęt był już rozstawiony - wspomina z uśmiechem Sandurski.
A imprezy w spółdzielni były konkretne, bawiono się na całego. Pracownicy, którzy pamiętają tamte czasy odpowiadają, że dancingi w spółdzielni trwały tak długo, jak tylko zespołowi starczyło sił, aby grać, czasami nawet do białego rana.
Swoje wspomnienia i archiwalne zdjęcia z imprez w czasach PRL możecie przesyłać do nas na adres mailowy: [email protected]
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?