MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienia z "woja"

Joanna Pacan
Czy można do jednostki przemycić piwo? Jak pokazać, kto tu rządzi? Dlaczego do okopu zazwyczaj się... wpadało? Wojsko oczami naszych mieszkańców.

Wojsko. To temat, o którym kobiety zwykle nie mają zielonego pojęcia. Bo przecież w wojsku byli tylko twardzi faceci, którzy przeszli „szkołę życia”. Opowiadania z wojska pojawiają się, jak przypuszczam, chyba w każdym domu. U mnie często mówi się, że kiedy najstarszy brat ojca szedł do cywila, Karol Wojtyła został papieżem. To takie wspomnienie, o którym wiedzą chyba wszyscy członkowie mojej rodziny. Ja sama w jednostce byłam raz, i to na przysiędze mojego kuzyna. Wspomnienia fajne, kilkuset facetów ubranych w wojskowe mundury szło równiutko w rzędzie, by złożyć przysięgę swojej ojczyźnie. Tylko ilu z ich faktycznie było tam z własnej woli, a ilu z przymusu?
Jak opowiada nam Andrzej Trojanowski, wielu „kombinowało” jak zrobić, by do wojska nie trafić.
- Jednemu akurat „przypomniało się”, że musi się dokształcać, innemu miała powiększyć się rodzina, a jeszcze inny udawał na poborze „ślepego”. Niektórzy trafiali do tzw. służby zastępczej np. do straży pożarnej. Większość jednak wiedziała, że służba nie drużba. Ja sam cieszyłem się na myśl, że pójdę do woja. W końcu potrafiło ono z chłoptasia zrobić faceta. Ale jeden dzień przed pójściem do jednostki obejrzałem film „Samowolka” i przestraszyłem się nie na żarty. Bo w filmie pokazano jak starsi koledzy gnębią nowych szeregowych - opowiedział nam mężczyzna.

Waldemar Zaganiaczyk z Wągrowca nie chciał wrócić z przepustki do jednostki. Zostawił karteczkę „Nie szukajcie mnie. Będę jak wrócę”. Wojsko wysłało po niego straż, by doprowadzili go do jednostki. - Nie byłem grzecznym żołnierzem - opowiada z uśmiechem po latach.
Wiele zależało od tego, na kogo się w tym wojsku trafiło. Kumple kumplami, ale dowódcy nie byli już tacy mili. Były ćwiczenia w wodzie i mrozie, a także „zabawa” z karabinami, ale tak bardzo na serio.
- Tam po raz pierwszy trzymałem w ręku karabin. Chociaż jako dziecko nie raz bawiłem się w wojnę, nigdy nie przypuszczałem, że ten prawdziwy i okropnie ciężki sprzęt, który potrafi zabić, znajdzie się w moich rękach. Z wojska wspominam jedną rzecz. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego dowódca mówił do nas w trzeciej osobie. „Szeregowy, przynieście, szeregowy biegnijcie szybciej”. Podczas ćwiczeń na poligonie wpadłem raz do okopu. A że było bardzo zimno, lód się załamał, a ja wpadłem do lodowatej wody. Ale co? „Szeregowy, musicie być twardym” - usłyszałem. Czego nauczyłem się w „woju”? A no przede wszystkim gry w karty. Opanowaliśmy z kumplami chyba wszystkie rodzaje gier, jakie istnieją. Bo przecież każdy coś umiał, każdy pochodził z innego zakątka kraju - opowiada nam Łukasz Mazur z Oporzyna.

W jednostce wszystko zależało od tego, gdzie się trafiło. Pamiętam jak mój kuzyn opowiadał podczas przepustki, że jego miejscem stała się wojskowa kuchnia. Obieranie setek kilogramów ziemniaków było przecież lepsze niż bieganie po poligonie i robienie nieskończonej ilości pompek. Oczywiście w grę wchodziło również sprzątanie całej kuchni i zmywanie sterty naczyń po kolegach. Kucharze jednak mieli i swoje przywileje, bo jak się dobrze ugotowało, to dowódca trochę odpuszczał. Co jeszcze wspominał? Suchary z kminkiem, czyli typowe wojskowe jedzenie. Takich „ciasteczek” dostawali ponoć na pęczki. Niestety nie przypadły mu one do gustu. Kuzyn dał mi nawet spróbować. Mi też nie smakowały.
Wojsko to oczywiście liczne żarty, które do dziś dzień wspomina się z ogromnym sentymentem. - Robiliśmy je wszyscy, niezależnie od stopnia. Szeregowi jednak potrafili dać prawdziwy popis swoich umiejętności. Chciałem pokazać kolegom, kto rządzi w pokoju. Wywaliłem więc szafkę dwudrzwiową z drugiego piętra. Innym razem, kiedy wracałem z przepustki, chciałem przemycić do jednostki piwo. Schowałem je pod bluzą, za paskiem. Jednak kiedy przechodziłem przez kontrolę i buro przepustek, owa puszka trysnęła, oblewając wszystkich dookoła, krzyżując mój niecny, długo knuty plan - opowiada z uśmiechem Andrzej Trojanowski. Dalej wspomina, jak podczas ćwiczeń wpadł w bardzo głęboki okop i cały się poobijał. - Ze zwykłego szeregowego zostałem plutonowym, co jest do tej pory moim ogromnym sukcesem - dodaje mężczyzna.
Czy dzisiaj nasi rozmówcy wróciliby do wojska? - Oczywiście. Służba uczy wielu rzeczy i daje ostro popalić - opowiada Łukasz Mazur.
- Moim zdaniem powinna wrócić obowiązkowa służba wojskowa. W „woju” nauczyłem się dyscypliny, szacunku i cierpliwości. Dzisiejszej młodzieży brakuje prawdziwej „szkoły życia” - podsumowuje Trojanowski.

Drodzy Czytelnicy, wyślijcie nam swoje zdjęcia i wspomnienia z wojska. Czekamy pod adresem [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto