Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z ŻYCIA WZIĘTE - Przeszedł przez bramy piekła

AS
Fot. archiwum
Od gehenny jaką przeszła jego rodzina minęło ponad 65 lat.

Spokojne życie w rodzinnym Jarosławiu zmąciło aresztowanie przez NKWD ojca kilkuletniego Stanisława Strenczaka - Włodzimierza. Wraz z jego zabraniem, w ścianach domu nastał płacz i lament, strach o losy najbliższych osób i lęk o przyszłość. Nie podejrzewali jeszcze najgorszego, bowiem w kilka dni później do ich domu wtargnęło NKWD, które nakazało spakować najbardziej potrzebne rzeczy i szykować się do wywózki. W podróż, która miała trwać przez najbliższe sześć lat zabrali tylko niezbędną odzież, pościel i nieco prowiantu, drobne sprzęty domowe. Reszta i wcale nie mała część dorobku rodziców, przeszła w ręce sowietów. W wagonach, które były świadkami największych ludzkich tragedii przewożono dzieci w wieku niemowlęcym do kilkunastolatków, starców i kobiety, rodziny inteligencji - osoby nie przystosowane do trudnych i prymitywnych warunków życia. W chwili wywózki siedemdziesięciopięcioletni dziś pan Stanisław miał cztery i pół roku, a jego bracia Władysław i Zdzisław, w kolejności sześć i pół oraz czternaście. W czasie katorżniczej podróży, podczas której brakowało, jedzenia, picia i wszelkich podstawowych środków higieny zdarzały się i "dobre" chwile. Należało do nich picie "kipiatku", czyli wrzącej wody z parowozu. Był to jedyny gorący posiłek. Po kilku tygodniach wraz z innymi rodzinami dotarli do północno - zachodniego Kazachstanu, by osiedlić się w miejscowości Michajłówka, rejon Chabdyński, obłast Aktiubińsk. Do najbliższej wioski było siedem kilometrów, do ośrodka maszynowo - traktorowego około dwunastu kilometrów, do najbliższej stacji kolejowej… ponad sto kilometrów. Wraz z mamą i braćmi zamieszkali w ziemiance pewnej Rosjanki. Mama i Zdzisław od razu musieli iść do pracy. Pięcioletni wówczas pan Stanisław wraz z bratem Władkiem zostali skierowani do pilnowania świń i cieląt. Zimą, przy - 40 stopniach, robili na drutach z owczej i wielbłądziej przędzy rękawice, szaliki i skarpety dla Czerwonej Armii. Kiedy przyszedł czas żniw, a oni pracowali na rzecz państwa sowieckiego leżące zboże mogło gnić, ale im nie wolno było go zabrać do domu. Z tego, które udało im się zdobyć, choć było spalone i gorzkie robili placki lub mamałygę. Do jedzenia łapali susły lub zajączki, czasami wróble, cebulki tulipanów. Czasami rosyjska gospodyni dzieliła się z nimi ziemniakami, tzn. ona jadła ziemniaki, a oni otrzymywali obierki. Do dziś są jej za to wdzięczni. Na sowietach nie robiły wrażenia święta, które obchodzili, jako katolicy. Nie były dla nich argumentem wygłodzenia czy skrajne wycieńczenie - kazano pracować. W wolnych chwilach mama i straszy brat uczyli pana Stanisława czytać i pisać. Przywieźli ze sobą pięknie wydane książki Tuwima i Konopnickiej, książeczkę do modlitwy i grubą kantyczkę z kolędami i pastorałkami. Jego, jak i innych dzieciaków uczono modlitwy i zasad wiary w Boga. pomimo tego z ust ludzi dawało się słyszeć "…chyba i Bóg o nas zapomniał…". To w Polsce, mając jedenaście lat przystąpił do pierwszej Komunii Świętej. Do dziś jest bardzo przywiązany do tradycji i kontynuowania kultur. 1942r. powołano do wojska najstarszego brata Zdzisława. Krótko po dziewiętnastych urodzinach zginął wraz z całą załogą przez niemiecki pocisk przeciwpancerny, który trafił w ich pojazd. Został pochowany na cmentarzu żołnierzy polskich w Bredzie, w Holandii.
Nadszedł czas ponownych przesiedleń, tym razem rodzina Strenczaków w pomniejszonym składzie trafiła do wioski Stary Szpejersk, w odległości około pięćdziesięciu kilometrów od Odessy nad Morzem Czarnym. Zamieszkali w domach, które okazały się luksusem w porównaniu z ciasnymi ziemiankami. Młody Stanisław zjadł tam pierogi o nienaturalnie białym cieście. Dotąd widział tylko ciasta z ciemnej, razowej mąki. Po kilku miesiącach od kapitulacji hitlerowskiej Niemiec, nadszedł czas upragnionego powrotu do ojczyzny. Jadąc pociągiem do Polski mijali wagony śmierci, w których kilka lat temu sami byli poupychani i zmierzali w nieznanym sobie kierunku. Pan Stanisław po dziś dzień nie znajduje słów, by wyrazić wdzięczność swojej mamie. Wszystkie matki nazywa Bohaterkami Przerwania, gdyż to one musiały odznaczyć się niezwykłym heroizmem, by ich dzieci mogły przeżyć sowieckie piekło, które przyszło im oglądać kilkuletnimi oczkami. Kiedy pan Stanisław zaczął uczęszczać do polskiej szkoły wraz z nim i jego bratem często rozmawiała jego wychowawczyni - wielka patriotka, która przestrzegała przed opowieściami o ich przyszłości. Było to bowiem surowo zakazane i napiętnowane przez sowieckie władze. W 1953r. miał miejsce pewien incydent. Chcąc przystąpić do egzaminu maturalnego, pan Stanisław miał złożyć podanie o dopuszczenie do matury i życiorys. Życiorys, w którym nie omieszkał się napisać całej prawdy o swej przeszłości, a który… musiał zmienić jeśli nie chciał mieć kłopotów. Tak poradził mu jego wychowawca, który nie chciał, by chłopak zmarnował swą przyszłość. W swym życiu Strenczak osiągnął wiele. Przez dwanaście lat pełnił funkcję gospodarza miasta, jako przewodniczącego prezydium Miejskiej Rady Narodowej, a następnie Naczelnika Miasta Jarosławiec. Choć kochał to miasto i zrobił dla niego wiele silniejszą miłością obdarzył swą przyszłą żonę - Grażynę. Wtedy tez trafił do naszego miasta. Po podróżach handlowych do Turcji, Austrii, Niemiec i Szwecji, by utrzymać rodzinę, zaczął pracować w wągrowieckim Komplexmłynie. Jak sam twierdzi do młynarskiego stażu mógłby zaliczyć również przemiał zbóż na żarnach w okresie zsyłki. Pan Stanisław ma nadzieje, że pozostanie w Wągrowcu do kresu swych dni, bardzo się do miasta przywiązał, a przez to, co przeżył będąc zaledwie pięciolatkiem nie wyobraża sobie mieszkania poza granicami kraju.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto