Kobieta pochodzi z Rybowa w gminie Gołańcz. Tam się urodziła (to czasy, kiedy dzieci przychodziły na świat w domu) i tam chodziła do szkoły podstawowej. - Wychowałam się na lampie naftowej. Przez całą podstawówkę nie było w naszej miejscowości elektryczności. Kto by pomyślał, że dziś będę posługiwać się komputerem - mówi z uśmiechem pani Zosia.
Bardzo mile wspomina czasy swojej młodości. - W szkole w Rybowie było zaledwie około stu uczniów i czterech nauczycieli. Mimo to, poziom nauki był bardzo wysoki. Od dziecka byłam osobą aktywną. Brałam udział w teatrzykach, śpiewałam i startowałam w zawodach sportowych - mówi.
Kobieta, po ukończeniu szkoły podstawowej, spróbowała swoich sił w Liceum Sztuk Plastycznych w Bydgoszczy. - Wytrzymałam tam zaledwie dwa miesiące. Duże miasto mnie chyba przerosło. Bo do tej pory wychowałam się przy lampie naftowej, a tu nagle... tramwaje. Zrezygnowałam - wyjaśnia.
Jak mówi, sztuka w jej rodzinie była zawsze obecna. - Mój ojciec, pomimo że był szewcem, grał na skrzypcach i fotografował. Mój brat, a mam ich aż czterech, jest artystą. Kiedy się uczył, często sadzał mnie, a byłam jeszcze małą dziewczynką, na krześle, kazał się nie ruszać i mnie rysował. Pamiętam, że to było straszne - opowiada.
Chociaż kobieta chciała pójść do liceum, w Wągrowcu nie było już miejsc. Musiała poczekać rok na kontynuację nauki. - W tym czasie wyjechałam do brata do Rawicza i zajmowałam się jego dzieckiem. Od września podjęłam naukę w tamtejszym liceum. Tam też zdałam maturę - opowiada.
Po skończonej szkole, w 1967 roku, pani Zofia zamieszkała w Wągrowcu. Znalazła pracę w tutejszym Domu Kultury, gdzie pracowała aż przez 21 lat. W roku 1988, kiedy dyrektor wągrowieckiego muzeum zginął przez porażenie piorunem, kobieta otrzymała propozycję związaną z objęciem tego stanowiska. - Jako że byłam już działaczką Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Pałuckiej, miałam już jakieś pojęcie o naszym regionie. Zgodziłam się i piastowałam tę funkcję aż do 2008 roku, kiedy przeszłam na emeryturę - mówi.
Życie na emeryturze nie jest nudne, czego najlepszym dowodem jest właśnie pani Zofia. - W poniedziałki śpiewam w MDK, we wtorki mam warsztaty plastyczne, w czwartki spotkania z poezją i sekcję regionalna, a w piątki ćwiczenia pamięci - wylicza pani Zofia, Oczywiście wszystkie te zajęcia są w ramach WUTW. Warto dodać, że Zofia Zawol była jedną z założycielek i pierwszym prezesem uniwersytetu w Wągrowcu.
W wolnych chwilach kobieta czyta, chodzi na spotkania literackie i oczywiście maluje. - Często w domu kończę prace rozpoczęte na zajęciach naszej sekcji. Sama z siebie też chętnie coś maluję - mówi. Druga pasją wągrowczanki jest fotografowanie. Jak dodaje, najbardziej lubi robić zdjęcia swojego ulubionego miejsca w Wągrowcu - Księżego Kacerka.
Podczas zabaw WUTW, które odbywają się w wągrowieckiej „Arce” pani Zosia pełni funkcję wodzireja. - Mam doświadczenie w prowadzeniu imprez z pracy w domu kultury - dodaje z uśmiechem.
Pani Zofia ma dwójkę dzieci: syna Przemysława i córkę Magdalenę, która pracuje w Biskupinie. Jest także babcią trójki wnucząt. - Niestety, wnuki mieszkają daleko. Każde nasze spotkanie, a jest ich w roku kilka, jest dla mnie olbrzymią radością - podsumowuje.
Najlepsza szkoła na świecie w Polsce. Zobacz:
Źródło: Dzień Dobry TVN- X-news
Burze nad całą Polską
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?