Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rowerem na Śnieżkę? Czemu nie

Ewa Czapul
Kolarstwo górskie, znane częściej jako MTB, tym odróżnia się od kolarstwa szosowego, że tutaj jeździ się po górkach, terenach leśnych i ogólnie mówiąc trudnym terenie. Jedną z osób z naszego powiatu, która na dobre wkręciła się w tę tematykę jest wągrowczanin Filip Wiśniewski.

- Choć jeżdżę czasem po szosach powiatu, zazwyczaj wybieram takie trasy, które będą dla mnie jakąś przeszkodą. MTB jest formą sportu dostarczającego adrenaliny, a tej u mnie nie brakuje. Niekiedy, podczas treningu pokonuję kilkadziesiąt kilometrów, ale są dni, kiedy zrobię ich ponad sto. Na przykład ostatnio pojechałem rowerem do Poznania. Nie jechałem jednak ulicą, ale wybrałem trasę przez Puszczę Zielonkę. Droga zajęła mi około dwóch godzin - wyjaśnia Filip.

Jak zaczęła się jego przygoda z kolarstwem MTB? Okazuje się, że zupełnie niewinnie. - Wcześniej przez kilka lat hodowałem i jeździłem konno. Poświęciłem tej pasji dużo czasu. Chciałem jednak spróbować czegoś innego. Trochę biegałem, ale to wciąż nie było to. Tak trafiłem właśnie na MTB. Mój mieszkający w Poznaniu kuzyn także jeździ, dzięki czemu mogliśmy trochę razem potrenować. Wystarczył zakup profesjonalnego roweru i ubrania i już mogłem rozpocząć swoją przygodę - opowiada z uśmiechem 35-latek.
Filip jest członkiem teamu Wojciecha Gogolewskiego, wielkim miłośniku rowerów, o którym już nie raz pisaliśmy na naszych łamach. - Nasza ekipa nazywa się „PYRA TEAM”. Jest w niej nas sześciu, ale w zawodach biorą udział cztery osoby - tłumaczy.
Filip ma za sobą już kilka startów w zawodach. Przygodę z tym, aby się mierzyć z innymi kolarzami rozpoczął w tym roku. - Wcześniej jeździłem czysto rekreacyjnie, dla przyjemności i adrenaliny. Chciałem jednak spróbować swoich sił. Pamiętam, że w pierwszych zawodach, w których startowało 400 uczestników, byłem 138. Ale moje miejsca z zawodów na zawody idą w dobrą stronę. Później byłem 121, następnie 89 i 88. Może nie jest to jeszcze jazda na najwyższym poziomie, ale wierzę, że kiedyś stanę na podium - mówi.

W zeszły weekend Filip zaliczył jeden ze swoich najtrudniejszych wjazdów. Wziął udział w zawodach polegających na... wjeździe na Śnieżkę. - To było czternaście kilometrów pełnych potu i skrajnych emocji. W ten dzień lał ulewny deszcz, do tego było bardzo zimo. Na szczycie panowała temperatura tylko dwóch stopni. Trasę pokonałem w godzinę i piętnaście minut i ostatecznie byłem 125 na 300 zawodników. To mój kolejny sukces - wyjaśnia.
Co ciekawe, Filip na Śnieżkę wjechał w piątek, a już w niedzielę wziął udział w kolejnych zawodach, tym razem w Stęszewie.
- Wjazd pod górkę jest męczący, ale zjazd to prawdziwy hardcore. Rowery mniej mnie męczą, niż praca - podsumowuje wesoło wągrowczanin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto