- Córeczka zaczęła utykać na lewą nogę. Po wizycie u specjalisty zaczęliśmy przeczuwać, że coś jest nie tak. Po badaniu tomografem okazało się, że córka ma raka pnia mózgu. Diagnoza brzmiał jak najgorszy koszmar. To był dla nas niespodziewany cios i ogromny szok – mówiła w czerwcu mama Natalki, Anna Bochna. Długie, gęste ciemne włosy, duże ciemne oczy i przesympatyczny uśmiech na rumianej twarzy – choć śliczna dziewczynka wyglądała jak okaz zdrowia, to jej organizm zdominowała straszna choroba. Już od 10 maja Natalia wraz z mamą przebywała w poznańskim szpitalu. Zarówno ona, jak i jej rodzina nie poddawali się. Okazało się, że guz jest nieoperacyjny. Mała pacjentka była poddawana radioterapii i naświetlaniom. Była rehabilitowana, ponieważ miała sparaliżowaną całą lewą stronę ciała. Choroba wywoływała zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu, jednak dziewczynka świetnie sobie radziła.
- Mimo cierpienia była pogodną osobą – podkreślała pani Anna. A lekarz Natalii stwierdził, że nie leczył jeszcze nigdy tak silnej psychicznie i dzielnej młodej osoby, dziecka, którego los nie oszczędził, a które wykazywało silną wolę walki z niewidzialnym i niestety śmiertelnym przeciwnikiem. Na leczenie Natalki potrzebne były pieniądze. Rodzice robili co mogli, by je pozyskać. Obojętni nie pozostali też mieszkańcy Wapna oraz uczniowie i pracownicy szkoły podstawowej, do której chodziła. Wręcz przeciwnie. W pomoc bardzo aktywnie zaangażowało się Szkolne Koło Wolontariatu. „Patrzeć na świat, jak dziecko go widzieć i cieszyć się nim, życiem się cieszyć” – czytaliśmy na plakatach zachęcających do udziału w akcjach na rzecz chorej współmieszkanki, koleżanki z ławki, uczennicy. Słowa bardzo wymowne i jakże treściwe. W czerwcu na stadionie w Wapnie zorganizowano festyn charytatywny z wieloma atrakcjami, był też turniej piłkarski, a dochód z tych imprez w całości przekazano na specjalnie utworzona konto na rzecz chorej dziewczynki. Wszyscy chcieli pomóc, wspierali rodzinę sercem i duchem, trzymali kciuki za pokonanie raka. Zjednoczyli swe siły w słusznej sprawie. Każdy kto znał Natalkę wierzył, że dziewczynce się uda. Walka o zdrowie i życie córeczki stała się sensem życia dla rodziny Bochnów.
- Mamy nadzieję, że guz będzie robił się mniejszy – żyła nadzieją dzielna mama. Najgorsze było czekanie, na reakcję organizmu na radioterapię. Rodzina wierzyła, że będzie dobrze, że ich życie wróci do normalności. Pani Anna tak marzyła, że jej ukochana córeczka we wrześniu wróci do szkoły, do czwartej klasy, do swoich koleżanek i kolegów, którzy też czekali cały czas na nią. Że będzie zdrowa…Niestety we wrześniu dziewczynka trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej.
Pomimo starań lekarzy, rodziny i dzielnej walki samej małej pacjentki nie udało się. Natalia Bochna zasnęła na zawsze 13 września.
- Była wspaniałym dzieckiem. Zawsze radosna, wesoła i przede wszystkim otwarta. To dla mnie bardzo bolesny temat – wspomina swą uczennicę jej wychowawczyni Anna Wojcińska.
- Przeżyliśmy cztery bardzo ciężkie, ale jednocześnie piękne miesiące. Piękne, bo byliśmy jeszcze z naszą córeczką. Jest nam teraz bardzo ciężko – płacze pogrążona w żałobie matka.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?