Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Atak Rosji na Ukrainę. Switłana przyjechała do Wągrowca z 7-letnią córeczką i schorowaną mamą. Mężczyźni zostali, by walczyć...

Monika Zaganiaczyk
To zdjęcie Swietłana wykonała sobie z córką niedawno. Dziś nic nie jest już takie samo...
To zdjęcie Swietłana wykonała sobie z córką niedawno. Dziś nic nie jest już takie samo... archiwum prywatne
Na Ukrainie miała wszystko, czego potrzebowała. Wraz z mężem jakiś czas temu kupili mieszkanie, które dopiero co wyremontowali. Cieszyli się, że wszystko się układa. W czwartek ich świat legł w gruzach. Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę. Switłana wraz z córeczką i mamą musiały uciekać. Jej mąż został... Kobieta bezpieczny azyl znalazła w Wągrowcu.

Wojna. To mrożące krew w żyłach słowo jest nam dziś bliższe niż kiedykolwiek. Kiedy w czwartek 24 lutego wojska rosyjskie uderzyły w Ukrainę, świat wielu żyjących tam osób się zawalił. Z dnia na dzień ich życie legło w gruzach. Kobiety i dzieci szukają schronienia poza granicami Ukrainy. Mężczyźni zostają, by bronić ojczyzny, choć wielu z nich nigdy wcześniej nie trzymało w rękach broni...

W niedzielę 27 lutego do Wągrowca przybyli pierwsi uchodźcy z Ukrainy. Wielu z nich to osoby, których bliscy tutaj pracują. Wśród nich była 31-letnia Switłana, z którą udało się nam porozmawiać. W spotkaniu uczestniczyła nasza redakcyjna koleżanka Oksana, dzięki której nasza rozmówczyni mogła poczuć się pewniej.

Atak Rosji na Ukrainę. Z dnia na dzień ich świat się zawalił

Switłana pochodzi z miejscowości Horiszni Pławni w powiecie potławskim, która jest położona we wschodniej części Ukrainy. Do przyjazdu do Wągrowca namówiła ją siostra, która wraz z rodziną mieszka w stolicy powiatu wągrowieckiego od dłuższego czasu. Wraz z nią przyjechały jej 7-letnia córeczka Liza i mama.

- My mieliśmy dobre życie na Ukrainie. Ja pracowałam jako menadżer w firmie zajmującej się sprzedażą ubrań przez Internet. Mój mąż też pracował. Niedawno kupiliśmy mieszkanie, w którym przeprowadziliśmy całkowity remont. Mieliśmy kota... Wszystko się zmieniło w ten czwartek. Od samego rana cała Ukraina mówiła tylko o tym, że Rosja nas zaatakowała. Kiedy poszłam do pracy, nakazano nam się schronić. Wróciliśmy do domów i zeszliśmy do piwnic, bo tam jest bezpieczniej. Ale nie ma tam żadnej wentylacji... - mówi młoda kobieta.

ZOBACZ TAKŻE

Kobieta przyznała, że aktualnie na Ukrainie nie ma niczego. Na stacjach nie ma paliwa, w bankomatach nie ma pieniędzy. Nawet w sklepie nie można kupić żywności, bo wojska rosyjskie zajęły je na własne potrzeby.

Podczas naszej rozmowy nie brakowało emocji. Switłana ze łzami w oczach opowiedziała nam o swoim mężu. Wspólnie podjęli decyzję, że ona i dziecko przyjadą do Polski, a on zostanie, by bronić kraju.

- Rozmawialiśmy dziś rano przez telefon, bo jeszcze mamy taką możliwość. Mąż zgłosił się jako ochotnik. W naszej miejscowości jest olbrzymi zbiornik wodny, który, jeśli zostanie zniszczony, zaleje wszystko. Jako pierwsi wezwani zostali ci, którzy umieją strzelać. Pozostali, w tym także mój mąż, mają czekać w miejscu zamieszkania. Większość czasu spędzają w piwnicach. Do domu wchodzą tylko po żywność. Boję się o niego - opowiada ze łzami w oczach.

Długa droga Swietłany do Wągrowca

Droga Switłany do Polski trwała ponad dwie doby. O bilety zadbała jej mieszkająca w Wągrowcu siostra. Nasza rozmówczyni przyznaje, że bardzo bała się podróży, bo słyszała, że rosyjskie wojska strzelały do jakiegoś pociągu. Pomyślała jednak, że autobus jest trochę bezpieczniejszym środkiem, bo zawsze może zmienić trasę.

ZOBACZ TAKŻE

- Zabrałyśmy ze sobą tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Cały nasz dobytek został w domu... Naszym środkiem lokomocji był autobus. Siostra kupiła nam bilety. Po drodze widziałyśmy, jak dużo złego już wyrządziły wojska rosyjskie. Wojsko z bronią zatrzymywało nasz transport, by sprawdzić, czy znajdują się tam tylko kobiety i dzieci. Bo mężczyźni musza zostać. Nasi kazali kierowcy zawrócić i znaleźć inna drogę, bo planowali wysadzenie mostu, by zablokować wjazd do miasta. Na granicy były tłumy ludzi, nawet z maleńkimi dziećmi. Było zimno, jakieś minus dwa stopnie. Wszyscy stali, by tylko móc przedostać się przez granicę. My w autobusie siedzieliśmy nawet po 4 osoby na dwóch siedzeniach - mówi.

Switłana z Ukrainy bezpieczny azyl znalazła w Wągrowcu

Po przybyciu do Wągrowca, Switłana z córką trafiły do osób, które postanowiły udostępnić pokój w swoim mieszkaniu uchodźcom. Jak mówi kobieta, otrzymała wszystko, czego potrzebowała.

- Dostałyśmy ręczniki, pościele i kosmetyki do mycia. Dziękujemy ludziom, którzy przynieśli te artykuły. Zdajemy sobie sprawę, że obecne lokum jest tylko tymczasowe. Nie chciałabym, żeby ktoś pomyślał, że przyjechałam tu żyć za czyjeś pieniądze. Chciałabym jak najszybciej podjąć pracę i znaleźć mieszkanie na wynajem. Nie chcę być dla kogoś ciężarem - słyszymy od Ukrainki.

Switłana nie wie, jak będzie wyglądała jej przyszłość. Nie ukrywa, że bardzo się boi tego, co przyniosą kolejne dni.

- Najbardziej boję się, że nie będą miała do czego, do kogo wracać... - urywa, bo płacz nie pozwala jej mówić dalej.

Na pytanie, czego potrzebują, odpowiada, że niczego. Że jest wdzięczna, za to, co już dostały. Jedyne, co mogłoby się przydać to leki, gdyż jej mama choruje na cukrzycę i ma problemy z sercem.

ZOBACZ TAKŻE

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto