Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Wybiegana Mama" w Miejskim Domu Kultury. Spotkanie z biegaczką, Julitą Ilczyszyn, było pełne inspirującego przekazu!

Robert Pilachowski
Robert Pilachowski
W sobotę, 16 marca, w Miejskim Domu Kultury, odbyło się spotkanie z Julitą Ilczyszyn, biegaczką, która w ciągu jednego roku brała udział w biegach na pustyniach: Namibii, Gruzji, Atacamie i Antarktydzie. Każdy z biegów liczył po 250 km! Skąd pomysł na tak ekstremalne biegi? Który był najtrudniejszy? Jakie wyzwania czekają na biegaczkę? Odpowiedzi na te pytania i wiele innych poznaliśmy podczas tego niesamowitego spotkania!

Julita Ilczyszyn jest nie tylko mamą dwóch córek, ale także nauczycielką wychowania fizycznego oraz entuzjastką wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej. Posiada ogromną energię, którą hojnie dzieli się zarówno z uczniami, jak i najbliższymi. Jest pierwszą i jak dotąd jedyną Polką, która ukończyła 4 Desert Grand Slam, co świadczy o jej wyjątkowej determinacji i sile woli. Podczas blisko dwugodzinnego spotkania opowiedziała fascynującą historię o motywacji, przezwyciężaniu słabości, nadludzkim wysiłku oraz o spełnianiu marzeń.

4 Desert Grand Slam
4 Deserts, to seria biegów, która obejmuje cztery pustynie: Namib, Atacama, Gobi i Antarktydę. W poprzedniej edycji z powodu pandemii wyzwanie w Gobi się nie odbyło, zastąpił go bieg w Gruzji. W całej serii trzeba - w sumie - przebiec 1000 kilometrów. Każdy bieg trwa 6 dni i jest ekstremalnie inny. Temperatura na pustyni sięga 55 stopni w cieniu, w Gruzji przez cały czas padał deszcz, na Antarktydzie panował mróz. Julita jest pierwszą Polką, która ukończyła to wyzwanie. Była tak zdeterminowana, że na ostatni bieg musiała pożyczyć pieniądze, ale jak twierdzi, warto spełniać marzenia!

"Wybieganej mamie" zadaliśmy kilka pytań

Skąd pomysł na takie ekstremalne biegi? Od czego się zaczęło?
Zaczęło się od tego, że zostałam uziemiona w domu po tym, jak zostałam mamą i z moją energią ciężko było mi prowadzić taki tryb życia. Pewnego dnia postanowiłam, że sobie pobiegam. Zdziwiłam się bardzo, że sił starczyło mi ledwo na jeden kilometr. To był dla mnie sygnał, że czas się za siebie wziąć. Natomiast pomysł na udział w biegu pustynnym wziął się stąd, że zawsze fascynowała mnie pustynia, już od czasów podstawówki. Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak wygląda tamten piasek, jak tam jest gorąco. Po wielu, wielu latach postanowiłam pojechać tam i spełnić swoje marzenie z dzieciństwa.

Który z tych biegów był najtrudniejszy?
Najtrudniejszy był właśnie ten pierwszy w Namibii, bo nie wiedziałam, czego się spodziewać. Podczas tego wyścigu nabawiłam się także kontuzji biodra. Problemem była również bariera językowa. Było sporo problemów, których się nie spodziewałam i zdecydowanie ten bieg był tym najtrudniejszym.

Najgorszy moment, który utkwił Tobie w pamięci z tych wypraw?
Burza pustynna, która nas zastała podczas trzeciego biegu na Atacamie, była niezwykle trudna. Nie było nic widać, biegliśmy bez jakiejkolwiek orientacji, a piasek był dosłownie wszędzie. W tym wszystkim najgorszy był zakaz picia, a strach potęgowała jeszcze bardziej klauzula, którą każdy uczestnik musiał podpisać. Dotyczyła ona tego, że jeśli ktoś się zgubi, organizator nie ma obowiązku wszczynania poszukiwań.

Najlepszy moment, najlepsze wspomnienie?
Jabłuszko. To była pustynia Namib. Cierpiałam wraz ze swoim kompanem z Brazylii, Arturito, który psychicznie nie mógł tego udźwignąć, a ja miałam problemy z biodrem. Wspieraliśmy się, szliśmy ramię w ramię, i w pewnej chwili zauważył nas kamerzysta, który podjechał do nas i powiedział, że ma dla nas prezent. Tym prezentem okazało się soczyste, zimne jabłko. To był dla nas w tamtym momencie istny cud na środku pustyni, pośrodku niczego, na końcu świata.

Jakie masz najbliższe plany? Jest w głowie już kolejna wyprawa?
Jordania, będzie to szósty bieg po pustyni z tej samej organizacji - obowiązują te same zasady. Ten bieg był przełożony z zeszłego roku i odbędzie się we wrześniu. Trzymajcie państwo za mnie kciuki! Mam nadzieję, że tym razem dojdzie do skutku.

Chcesz coś przekazać od siebie dla naszym czytelnikom?
Ja wiem, że wszystkim nam jest ciężko, że co chwilę mówimy sobie, że coś jest niemożliwe. Dużo rzeczy przez to odpuszczamy. Dla mnie te biegi to było coś niemożliwego, ale się jednak udało. Udało się dlatego, że zaczęłam szukać czasu dla siebie. Mamy taką przypadłość, że poświęcamy się dla innych, co też jest fajne, że dajemy dużo od siebie. Ale zbyt często nie widzimy w tym wszystkim siebie, a to jest ważne! Jeżeli na początku poświęcisz sobie minutę, pięć czy pół godziny, czy żeby sobie chociażby posiedzieć w ciszy, to jesteś wtedy sam. Jeśli czujesz, że to jest dobre, to wykorzystaj to. Bardzo często słyszę, że ktoś nie ma czasu, ale jakby tak spisać sobie, co się robi w ciągu dnia, jak często się zagląda na tego Instagrama czy Facebooka, albo jeszcze gdzie indziej, to zobaczymy, ile cennych minut marnujemy. I warto ten zmarnowany czas przekuć w coś wartościowego, w coś, co będzie nas rozwijało. Dla mnie na początku to była minuta tańca, potem hula-hop, potem marsz i tak się przewartościowałam, że ten czas zaczęłam lepiej wykorzystywać. I to był klucz do tego mojego sukcesu - znaleźć i docenić swój czas.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto