Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przeżyli Sybir, wojnę i razem są już 70 lat. Jubileusz małżeństwa świętują Janina i Jan Świstakowie z Wągrowca

Arkadiusz Dembiński
Para poznała się dzięki... przyjaźni ich ojców z czasów wojska. Swoje wspólne życie rozpoczęli od mieszkania przez ścianę. Teraz świętują swój jubileusz małżeństwa

Niezwykły jubileusz w tym roku obchodzą Janina i Jan Świstakowie z Wągrowca. - Mija 70 lat od kiedy zostaliśmy małżeństwem - przyznaję dumnie jubilaci. 94-letni pan Jan i 92-letnia pani Janina mimo wieku są cały czas w bardzo dobrej kondycji. - W naszym wieku wiemy, że może być różnie. Jednak aktualnie nie narzekamy. Wciąż samochodem, jednak tylko do naszego sklepiku po chleb, bułki czy codzienną gazetę - przyznaje z uśmiechem pan Jan.

Jak wyznaje pani Janina przez całe życie oboje byli bardzo aktywni. - Ciężko pracowaliśmy. W młodości oboje wręcz bardzo ciężko, gdyż zostaliśmy wywiezieni na Sybir - tłumaczy pani Janina.

Oboje małżonkowie nie są rodowitymi mieszkańcami Ziemi Wągrowieckiej. Rodzina pana Jana pochodzi z okolic Piotrkowa Trybunalskiego. - Mój ojciec walczył w legionach Piłsudskiego. Po wyzwoleniu Polski w nagrodę otrzymał gospodarstwo na ziemiach odzyskanych, na Kresach. Tak samo było w przypadku rodziny Janki. Jej ojciec również walczył w pierwszej wojnie światowej. Również jej rodzina została przesiedlona na Kresy - tłumaczy pan Jan.

Jak jednak zdradzają małżonkowie, wówczas nie wiedzieli jeszcze o swoim istnieniu. Bowiem obie rodziny, po wkroczeniu wojsk radzieckich zostały wywiezione na Syberię.

- Pracowałam tam bardzo ciężko. Trzeba było robić wszystko. Kosić kosą, sprzątać, nosić drewno. To co danego dnia kazali Rosjanie - wspomina pani Janina.

Okres syberyjskiej zsyłki pana Jana zakończył wybuch wojny pomiędzy Rosją a Niemcami. Wówczas to mężczyzna trafił do powstałego polskiego wojska. Wyruszył na front. Krótko po nim do armii trafił także jego ojciec Stefan oraz ojciec pani Janiny Antoni. - Traf chciał, że oboje trafili do jednego oddziału. Tam zaprzyjaźnili się. Mieli jeszcze jednego przyjaciela - Pawła Chawro. Po zakończeniu wojny, zdemobilizowaniu cała trójka postanowiła, że chce zamieszkań w sąsiedztwie. Oddział, w którym służyli zdemobilizowano w Lublinie. Zaproponowano im ziemię na Dolnym Śląsku. Mój ojciec, jak i ojciec Janki zgodnie odparli jednak, że nie chcą już więcej mieszkać na ziemiach odzyskanych, tylko na ziemiach rdzennie polskich. Odmówili przydziału. Odebrali odprawę i wraz z Pawłem przyjechali do Poznania, szukać miejsca dla siebie - wspomina pan Jan.

Trójka przyjaciół początkowo została skierowana do Żnina. - Tam jednak nie było aż tyle ziemi, aby trójka rolników mogła zamieszkać w sąsiedztwie. Kolejnym punktem na ich podróży był Wągrowiec. Tu znaleziono dla nich dogodne gospodarstwa poniemieckie w Dąbrowie. Nasi ojcowie zamieszkali przez ścianę. Z czasem z Syberii przyjechała Janka. Po dwóch latach od zakończenia wojny z armii zostałem zwolniony również ja. Do Dąbrowy dotarłem w marcu 1947 roku - wspomina pan Jan.

Jak opowiadają małżonkowie w ich przypadku nie było miłości od pierwszego wejrzenia. - Początkowo chciałem czerpać z życia. Nie w głowie było mi ustatkowanie. Do rozsądku przemówił mi jednak wujek, który przyjechał do nas w odwiedziny. Pamiętam dobrze jego słowa. Stwierdził, że gdzie będzie mnie nosić po świecie, jak tu za ścianą nam takie skarby - miał na myśli Jankę i jej młodszą siostrę. Przemówił mi do rozsądku. Poszedłem na ogród, nazrywałem kwiatów. Wraz z ojcem i wujkiem poszedłem do mieszkających za ścianą rodziców Janki prosić o jej rękę. Jankę, jeszcze przed ślubem bardzo lubili moi rodzice, mama wręcz ubóstwiała. Gdy stanęła przede mną, zdjąłem z ręki zegarek, który zastępował pierścionek zaręczynowy - wspomina pan Jan. - Nie od razu powiedziałam tak - przyznaje z uśmiechem pani Janina. - Właśnie długie jej zastanawianie mnie zdenerwowało. Chciałem wtedy cisnąć zegarkiem o podłogę - przyznaje pan Jan. - Ładny był, było szkoda odmówić - przyznaje śmiejąc się pani Janina....

W przeciągu miesiąca od tamtych wydarzeń odbył się najpierw ślub cywilny, a następnie kościelny. Para początkowo zamieszkała w Dąbrowie, następnie kupiła działkę w Wągrowcu, gdzie stanął dom, w którym mieszkają po dziś dzień. - Jesteśmy dość zgodnym małżeństwem. Jak w każdym zdarzają się czasem spory. Ja jestem nerwusem, jednak szybko mi mija i po chwili już przytulam moją żonę - przyznaje pan Jan. Szczęśliwi jubilaci doczekali się trójki dzieci i trójki wnuków. - Niespełna pól roku temu na świat przyszła nasza prawnuczka. W weekend odwiedziła nas - przyznają.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto