Święta w PRL-u. Był śnieg i mróz, a karp pływał w wannie. Oto wspomnienia naszych Czytelników
Irena Grochowska z Wągrowca Chociaż święta z mojego dzieciństwa nie były tak bogate jak dzisiaj, przeżywaliśmy je dużo bardziej. Pamiętam, jak czekaliśmy na informację, że do portu przypłynął statek z pomarańczami. Wówczas było duże prawdopodobieństwo, że pojawią się one u nas na święta. Oczywiście nie można było kupić kilku kilogramów jak dzisiaj. Były dwie, trzy, które dzieliliśmy na wszystkich domowników. To jeszcze nic. Jednego roku nie mieliśmy na stole karpia, bo nie mogliśmy go nigdzie dostać. W zamian tego mama przygotowała śledzie. W latach mojej młodości nie było też komputerów i tabletów pod choinką. Prezentami, które najbardziej pamiętam były drewniany wózek ze szmacianą lalką oraz łyżwy przykręcane śrubami do butów. Przy naszym wigilijnym stole siedziało kilkanaście osób. Już jako panienka nauczyłam się smażyć karpia. Do dzisiaj robię to podobno najlepiej.