Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdaniem prokuratora konduktor nie wyrzucił dziecka z pociągu

Arkadiusz Dembiński
Pamiętacie sprawę dziecka z pociągu? Śledczy nie potwierdzili wersji chłopca.

Wydarzenia z szynobusu jadącego ze Skoków do Wągrowca na początku października tego roku to jedna z najgłośniejszych spraw w tym roku w naszym powiecie. Jak wynikało z relacji ojca Kacpra, ucznia jednej z wągrowieckich szkół, ten został wyrzucony z szynobusu przez konduktora po tym jak okazało się, że nie ma podbitej legitymacji. Nie miał pieczątki na niej, gdyż te fizycznie nie dotarły jeszcze do szkoły. Posiadał natomiast zaświadczenie wystawione przez szkołę o tym, że jest jej uczniem. Zdaniem ojca chłopiec miał usłyszeć o konduktora, że ma opuścić pojazd. Po naszych publikacjach sprawą zajęły się inne media.

TVN nawet na żywo relacjonował zdarzenie ze stacji w Skokach. Koleje Wielkopolskie przedstawiały jednak inną wersję zdarzenia. W wydanym przez siebie oświadczeniu przedstawiciele kolejowej spółki poinformowali, że zdarzenie w ich opinii miało zupełnie inny przebieg.

Nadmieńmy jednak, że na zapisie kamer widać tylko obraz. Nie ma zapisu tego co, konduktor powiedział dziecku. - Przeprowadzone postępowanie wyjaśniające w stosunku do naszego pracownika także nie potwierdziło postawionych przez chłopca oraz media zarzutu. Kierownik pociągu jedynie wskazał uczniowie konieczność posiadania aktualnego dokumentu, uprawniającego do ulg - czytamy w wydanym w październiku oświadczeniu prze Koleje Wielkopolskie. Wyjaśnieniem całego zdarzenia zajęła się wówczas, niezależnie od wyjaśnień wewnętrznych w Kolejach Wielkopolskich, także wągrowiecka prokuratura. Dziś znane są już efekty jej pracy. Jak się okazuje, śledczy nie potwierdzili relacji chłopca i jego rodziny.

- W toku postępowania nie potwierdzono, aby chłopiec został „wyrzucony” z szynobusu przez konduktora, a zapis z monitoringu wskazuje, iż po dokonanej kontroli jego biletu i oddaleniu się konduktora chłopiec sam wysiadł z pociągu. Ponadto informuję, iż nikomu nie przedstawiono zarzutów w tej sprawie - informują przedstawiciele wągrowieckiej prokuratury.

Mimo ustaleń śledczych zdania na temat całego zdarzenia nie zmienia ojciec chłopca Sebastian Kasztelan.

- W tym przypadku mamy słowo przeciwko słowu. Nam nigdy nie zależało na karaniu tego mężczyzny. Ja jednak wierzę synowi. Wiem, że nie poszedł sobie na „blałkę”. Wydaje się to także nielogiczne. Gdyby już miał iść na wagary, to pojechałby do Wągrowca czy po prostu nie wsiadł do szynobusu w Skokach. Po co miał wysiadać w maleńkiej wiosce, gdzie nic nie ma? Wysiąść z własnej woli, a potem iść taki kawał do domu? To wydaje się nielogiczne.

Teraz nie zdziwi mnie, jak za chwilę dostaniemy kolejne pismo, ale z sądu rodzinnego, że nienależycie opiekujemy się dzieckiem, bo pieszo wracało do domu - nie kryje obaw pan Sebastian. Jak tłumaczy, nie zamierza jednak zaskarżać decyzji prokuratury do sądu.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto