Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Henryk Gapiński spod Wągrowca z drewna potrafi stworzyć prawdziwe cudeńka

Monika Zaganiaczyk
Monika Zaganiaczyk
W powiecie wągrowieckim nie brakuje artystów. Wielokrotnie przedstawialiśmy już rzeźbiarzy, malarzy czy panie tworzące istne cudeńka na drutach. Bohatera dzisiejszego materiału poznaliśmy... na wągrowieckim targowisku. Poznajcie Henryka Gapińskiego z Jankowa w gminie Wągrowiec.

Jest czwartkowy poranek. Na targowisku w Wągrowcu panuje duży ruch. Przemierzając kolejne metry obiektu, spotykam wielu klientów i sprzedawców. Spośród mnóstwa identycznych towarów: kwiatów, odzieży, warzyw i owoców, mój wzrok od razu przykuwa jedno stanowisko. Podziwiam tam drewniane wiatraki, studnie i maleńkie taczki, w środek których można posadzić kwiaty. Wszystko wygląda na niezwykle precyzyjną, ręczną robotę. Artystą, który je stworzył jest Henryk Gapiński z podwągrowieckiego Jankowa.

Mężczyzna o swojej pasji opowiedział mi w miejscu swojego zamieszkania. Jadę do Jankowa, gdzie za jednym z bloków znajduje się warsztat - pracownia pana Henryka. Mężczyzna przyznaje, że to miejsce, gdzie spędza najwięcej czasu. Wchodzimy do środka. Jak to zazwyczaj w tych miejscach bywa, w powietrzu unosi się pył. Od samych drzwi czuć specyficzny zapach drewna...

Pan Henryk wyjmuje na zewnątrz swoje prace. W jego oczach widać dumę. Nie każdy ma takie umiejętności i może pochwalić się taką cierpliwością, by łączyć ze sobą niewielkie części.

- Mam duże i mniejsze wiatraki, małe taczki, latarnie czy wóz z konikiem. Nie boję się także robienia krzeseł i mebli. Takich porządnych, które będą służyły latami. Wszystko tworzone jest ręcznie. Nie kupuję żadnych gotowych elementów. Najpierw w mojej głowie pojawia się pomysł, następnie wykonuję rysunek na papierze. Dopiero kolejnym etapem jest właściwe wykonanie każdego z elementów. Niektóre moje prace składają się z wielu różnych - mniejszych i większych- części. Bardzo ważna jest kolejność ich montowania. Oj, nie raz było tak, że już przymocowałem jakieś elementy, ale zapomniałem o poprzednich. Niestety, nic już nie pasowało. Rozbierałam i składałem je ponownie. Myślę, że nie ma takiej rzeczy, której bym nie zrobił. Wystarczy tylko pomysł i już można przystępować do pracy - przyznaje.

Pierwszą swoją pracę wykonał jakieś 25 lat temu. - Oczywiście był to wiatrak. To zdecydowanie moja domena - mówi mieszkaniec Jankowa.

Jednym takim dziełem, z którego pan Henryk jest szczególnie dumny, jest miniatura statku. Ma on ponad sto podświetlanych okien. Pan Henryk opowiada, że inspiracją do jego stworzenia był zobaczony w porcie w Gdyni Dar Pomorza. Był to pracochłonny projekt, ale efekt dał mu wiele satysfakcji.

Co ciekawe, pan Henryk jest samoukiem. Nie ukończył żadnej szkoły stolarskiej czy nawet kursu. Jak mówi, jego prace powstają metodą prób i błędów.

- Wiadomo, że nie zawsze wszystko wychodzi. Trzeba uważać, kiedy się wycina czy wierci. Ja jednak kocham to robić. Nie wyobrażam sobie, bym nie mógł codziennie wejść do swojego warsztatu. Przy pracy zazwyczaj towarzyszy mi moje radyjko. Najbardziej lubię słuchać szlagierów i muzyki biesiadnej. Wtedy praca idzie o wiele szybciej i przyjemniej - mówi.

Mężczyzna zaprasza mnie na działkę, gdzie poznaję jego przesympatyczną małżonkę. Trzeba przyznać, że małżeństwo ma się czym pochwalić. Ich ogródek robi wrażenie. - Kiedyś uprawialiśmy tutaj warzywa, a dziś jest to typowo miejsce naszej rekreacji. Trawa i całe mnóstwo kwiatów, które oboje z żoną uwielbiamy - mówi.

Nie sposób nie zauważyć, że na działce znajduje się kilka prac pana Henryka. Poza wiatrakiem, jest także miniatura wierzy Eiffla i kilka innych kwietników. Nasz bohater nie zajmuje się tylko małymi rzeczami. Jak się okazuje w późniejszej rozmowie, imponująca drewniana altana to także dzieło pana Henryka. Nie straszne mu są także remonty. Sam wykonał generalny remont swojego mieszkania.

- Kochamy to miejsce, w którym mieszkamy, a przede wszystkim nasz ogródek. Po co wyjeżdżać daleko na wakacje, jak ma się taki kawałek ziemi? Regularnie rozpalimy sobie tutaj grilla, włączymy oświetlenie ogrodu i puszczamy muzykę. Wówczas czujemy się jak w jakimś niezwykłym miejscu - przyznaje.

Pan Henryk na wykonywanie swoich prac ma wiele czasu. - Obecnie jestem na rencie, ale już za kilka dni przechodzę na emeryturę. W życiu pracowałem w różnych miejscach. Ostatnio należałem do ekipy zajmującej się utrzymaniem porządku w aquaparku - wyjaśnia.

Mężczyzna pochodzi ze Sławicy w gminie Skoki. W wieku 19 lat ożenił się, a jakiś czas po ślubie wraz z małżonką przenieśli się do Jankowa. Pan Henryk jest dumnym ojcem trzech dorosłych już córek. Ma także siedmioro wnuków oraz jednego prawnuka. - Uwielbiam czas spędzony z bliskimi - słyszymy od artysty.

Jednym z jego rytuałów jest czwartkowa wizyta na targowisku. - Lubię, kiedy ludzie podziwiają moje prace. Cieszę się, kiedy się komuś spodobają, kiedy o nie wypytuje. Jeśli uda się coś sprzedać, to świetnie. Jednak cel zarobkowy jest zdecydowanie drugą pobudką, dla której to robię. Pierwsza to miłość do drewna. Jeśli ktoś kupi którąś z moich prac, zazwyczaj kupuję materiał i zaczynam tworzyć kolejną. Wszystkiego dorabiałem się przez lata. Dziś w moim warsztacie mam już w miarę profesjonalne maszyny - opowiada.

Jest jeszcze jeden powód regularnych wizyt na targowisku. - Spotykam tutaj mnóstwo znajomych, z którymi mogę sobie porozmawiać. Zawsze człowiek się czegoś ciekawego dowie - podsumowuje z uśmiechem Henryk Gapiński.

ZOBACZ TAKŻE

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto