Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mają za sobą SYBIR, wojnę i wspólne 70 lat małżeństwa. Jubileusz małżeństwa z Wągrowca

Arkadiusz Dembiński
Niezwykły jubileusz w tym roku obchodzili Janina i Jan Świstakowie z Wągrowca. Minęło 70 lat od kiedy zostali małżeństwem.

Mimo sędziwego wieku, pan Jan ma 94 lata, jego żona jest o dwa lata młodsza, małżonkowie pozostają w bardzo dobrej kondycji. Jubilaci przyznają, że przez całe życie oboje byli bardzo aktywni. - Ciężko pracowaliśmy. W młodości wręcz bardzo ciężko, gdyż zostaliśmy wywiezieni na Sybir - tłumaczy pani Janina. Oboje nie są rodowitymi mieszkańcami Ziemi Wągrowieckiej. Rodzina pana Jana pochodzi z okolic Piotrkowa Trybunalskiego. - Mój ojciec walczył w legionach Piłsudskiego. Po wyzwoleniu Polski w nagrodę otrzymał gospodarstwo na ziemiach odzyskanych, na Kresach. Tak samo było w przypadku rodziny Janki. Jej ojciec również walczył w pierwszej wojnie światowej. Również jej rodzina została przesiedlona na Kresy - tłumaczy pan Jan.

Wówczas nie wiedzieli jeszcze o swoim istnieniu. Bowiem obie rodziny, po wkroczeniu wojsk radzieckich zostały wywiezione na Syberię.

- Pracowałam tam bardzo ciężko. Trzeba było robić wszystko. Kosić, sprzątać, rąbać drewno. To co danego dnia kazali Rosjanie - wspomina pani Janina. Okres syberyjskiej zsyłki pana Jana zakończył wybuch wojny pomiędzy Rosją a Niemcami. Wówczas to mężczyzna trafił do powstałego polskiego wojska. Wyruszył na front. Krótko po nim do armii trafił także jego ojciec Stefan oraz ojciec pani Janiny Antoni. - Obaj trafili do jednego oddziału. Tam zaprzyjaźnili się. Mieli jeszcze jednego przyjaciela - Pawła Chawro. Po zakończeniu wojny, zdemobilizowaniu cała trójka postanowiła, że chce zamieszkań w sąsiedztwie. Zaproponowano im ziemie na Dolnym Śląsku. Mój ojciec, jak i ojciec Janki zgodnie odparli jednak, że nie chcą już więcej mieszkać na ziemiach odzyskanych, tylko na ziemiach rdzennie polskich. Odmówili przydziału. Odebrali odprawę i wraz z Pawłem przyjechali do Poznania, szukać miejsca dla siebie - wspomina pan Jan. Trafili do Wągrowca. - Tu znaleziono dla nich dogodne gospodarstwa poniemieckie w Dąbrowie. Nasi ojcowie zamieszkali przez ścianę. Z Syberii wróciła Janka. Po dwóch latach od zakończenia wojny z armii zostałem zwolniony również ja. Do Dąbrowy dotarłem w marcu 1947 roku - wspomina pan Jan. Małżonkowie zgodnie mówią, że w ich przypadku nie było miłości od pierwszego wejrzenia. - Początkowo chciałem czerpać z życia. Nie w głowie było mi ustatkowanie. Do rozsądku przemówił mi jednak wujek. Stwierdził, że gdzie będzie mnie nosić po świecie, jak tu za ścianą nam takie skarby - miał na myśli Jankę i jej młodszą siostrę. Przemówił mi do rozsądku. Wraz z ojcem i wujkiem poszedłem do mieszkających za ścianą rodziców Janki prosić o jej rękę. Jankę, jeszcze przed ślubem bardzo lubili moi rodzice, mama wręcz ubóstwiała. Gdy stanęła przede mną, zdjąłem z ręki zegarek, który zastępował pierścionek zaręczynowy - wspomina pan Jan. - Nie od razu powiedziałam tak - przyznaje z uśmiechem kobieta. - Właśnie długie jej zastanawianie mnie zdenerwowało. Chciałem wtedy cisnąć zegarkiem o podłogę - wyjawia jubilat. - Ładny był, było szkoda odmówić - przyznaje śmiejąc się pani Janina... W przeciągu miesiąca od tamtych wydarzeń odbył się najpierw ślub cywilny, a następnie kościelny. Para początkowo zamieszkała w Dąbrowie, następnie kupiła działkę w Wągrowcu, gdzie stanął dom, w którym mieszkają po dziś dzień.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto