Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siłacz ze Skoków wziął udział w zawodach Schwarzeneggera

Monika Zaganiaczyk
Monika Zaganiaczyk
Na koncie ma już m.in. tytuł mistrza Polski, mistrza Włoch, mistrza Szwecji czy wicemistrza świata w wyciskaniu sztangi leżąc. Ostatnio wziął udział w prestiżowych zawodach organizowanych przez samego Arnolda Schwarzeneggera. Swój azyl znalazł w Skokach.

S port jest dla Arkadiusza Herodowicza ze Skoków największą w życiu pasją. Siłacz na początku marca wziął udział w zawodach Arnold Classic Sport Festival w USA, za którymi stoi sam Arnold Schwarzenegger. Co więcej, skoczanin pojechał tam z określonym zadaniem i udało się mu je w stu procentach zrealizować. Arkadiusz Herodowicz nie tylko pobił swój życiowy rekord w wyciskaniu sztangi leżąc, ale także zdobył pierwsze miejsce w swojej kategorii wagowej i pierwsze miejsce w kategorii Bench Press Raw. - Zrobiłem swoją życiowkę wciskając 258,5 kg w kategorii Raw, czyli bez sprzętu ułatwiającego wyciskanie oraz w kategorii SOFT EQ, czyli z taśmą gumową. Będę szczery, w tym przypadku byłem bardzo mile zaskoczony. Przygotowany byłem na 270 kg, a zrobiłem 280 kg. W obu tych przypadkach dało mi to zwycięstwo w kategorii wagowej, ale w Raw dodatkowo był to największy ciężar w wyciskaniu klasycznym - powiedział nam zadowolony siłacz.

Jak mówi, same zawody są nie do opisania. - To prestiżowa impreza sportowa, na której spotykają się najlepsi sportowcy z całego świata. Jest tam absolutna czołówka światowa z różnych dyscyplin sportowych. Wrażeń nie da się opisać słowami. Wcześniej brałem już udział w zawodach o randze światowej, ale w Arnold Classic starowałem po raz pierwszy. To marzenie każdego sportowca. Z pewnością pojadę tam także za rok - opowiada.

Wśród innych sukcesów pana Arkadiusza są m.in. Międzynarodowe Mistrzostwo Polski, Włoch i Szwecji w wyciskaniu sztangi leżąc, a także drugie miejsce na Mistrzostwach Świata w Pradze i drugie miejsce w Pucharze Świata w Złotoryi.

Chociaż pan Arek ma na swoim koncie tak znamienite sukcesy, sam przyznaje, że jego marzeniem byłoby, aby sport stał się jego sposobem na życie. - Niestety jedyne co otrzymuję po wygranych zawodach to uścisk ręki, a także nagrody w postaci medali i pucharów. Nawet klub nie wspiera nas finansowo. Za wszystko: starty, dojazdy, suplementy diety czy ubrania muszę płacić sam. Pomimo, że to uszczupla mój domowy budżet, kocham to co robię i nic tego nie zmieni. Jestem właścicielem firmy budowlanej i mogę sobie pozwolić na wybrane starty. To jednak mnie do końca nie zadowala, ponieważ chciałbym wziąć udział w każdych zawodach. Niestety z powodu ograniczonego budżetu muszę wybierać - przyznaje.

Swoją przygodę ze sportem siłacz rozpoczął już w wieku 13 lat, kiedy to zdobył tytuł vicemistrza Polski młodzików w boksie.

Sporty siłowe towarzyszyły mu przez całą młodość aż do dorosłości. - Moim marzeniem od zawsze było być człowiekiem dużym i silnym i do tego dążyłem. Niestety, wtedy nie było mnie stać na różne zawody - powiedział nam pan Arek. Wszystko zmieniło się, kiedy poznał swoją narzeczoną Ewelinę Springer ze Skoków. - To dzięki niej jestem dziś tym, kim jestem. Widziała, jak bardzo mnie to kręci i chciała spełnić moje marzenia. To ona zaciągnęła mnie na pierwsze zawody strongman. Był to puchar burmistrza Jastrowia. Zająłem drugie miejsce wyciskając 230 kilogramów - mówi. Dzisiaj pani Ewelina towarzyszy narzeczonemu w treningach i jest jego wsparciem.

Pan Arkadiusz przyznaje, że jest „mieszczuchem”. Jako poznaniak żył w dużej aglomeracji. Skoki, które pokochał dzięki swojej narzeczonej, stały się więc jego azylem. - Kiedy zacząłem spotykać się z Eweliną, coraz częściej przyjeżdżałem w jej rodzinne strony. Wkrótce potem narzeczona urodziła mi prześliczną córeczkę Amelkę - moje oczko w głowie. Mała dzisiaj ma 6 lat. Rodzina to mój największy priorytet. Kocham moje dziewczyny. Córeczka jest sensem mojego życia. Mam nadzieję, że kiedy uzyska odpowiedni wiek, pójdzie w ślady rodziców i znacznie z nami trenować - opowiada dumny tata.

Pan Arkadiusz, choć nazywa siebie skoczaninem, od piętnastu lat mieszka za granicą, gdzie prowadzi firmę.

- Z narzeczoną poznałem się siedem lat temu i od tego czasu zacząłem przyjeżdżać do Skoków tak często jak tylko się da. Wybudowałem tutaj dom i jeszcze w tym roku zostaję tutaj na stałe. Mam tutaj rodzinę, wielu przyjaciół. Zdecydowanie jest to miejsce, w którym chciałbym się zestarzeć. Od dziecka lubiłem otoczenie natury. W Skokach mam ją na co dzień - podsumowuje siłacz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto