Na bazarze, zwanym potocznie przez mieszkańców „ryneczkiem jeżyckim” zjawiamy się w czwartkowy poranek. Zastajemy smutny obraz. Miejsce, które niegdyś było sercem miejskiego handlu, dziś świeci pustkami. Więcej pustych miejsc, niż straganów. Więcej sprzedawców, niż kupujących. Mija nas starsza kobieta, która przychodzi wymienić fartuszek. Ten, który kupiła kilkadziesiąt minut wcześniej okazał się być wadliwy – słońce sprawiło, że u góry zniknęły kolory. Sprzedawczyni bez problemu wymienia towar, mówiąc szczerze, że takie są skutki sprzedawania na zewnątrz. Takich handlowców można znaleźć na bazarku. Życzliwych, uśmiechniętych. Sprzedających kwiaty, owoce, warzywa, a także ubrania. Niestety – ich era powoli dobiega końca.
Gdzie są klienci?
Na stałe zostało ich już tylko sześcioro. Nikt nie chce być wymieniony z imienia i nazwiska, nikt nie chce podpisów pod wypowiedziami. – A po co nam to? Jeszcze ktoś będzie chciał się mścić za niewygodne komentarze. Nasze środowisko jest małe, sam Pan widzi – argumentują. Akceptujemy to i pytamy - gdzie są klienci?!
Jak to gdzie? W marketach, w sklepach. My nie mamy z nimi szans… Nasze ceny nie są konkurencyjne. W dużych miastach zapanowała moda na kupowanie na bazarkach. Mam znajomych w Poznaniu, na Rynku Jeżyckim, na Łazarzu. Tam interes się kręci. Ludzie zrozumieli, że czasem warto zapłacić trochę więcej za żywność lepszej jakości. A u nas? U nas tak nie ma. U nas wciąż ludzie zwracają uwagę głównie na cenę. I ja to rozumiem. Czasy są teraz ciężkie. Ale nam też nie jest lekko. A cen już bardziej obniżyć nie możemy.
– mówi nam wyraźnie poruszony jeden ze sprzedawców.
ZOBACZ TAKŻE
Ale ceny to nie jedyny problem. Bazarek działa głównie w godzinach porannych. Wielu ludzi po prostu jest wtedy w pracy i nie mogą pozwolić sobie na zakupy na lokalnym ryneczku. Tu również markety mają przewagę, której nie da się zniwelować. Kim są zatem tutejsi klienci?
Nasi klienci to ludzie, którzy są tu od zawsze. Starsi ludzie, ich dorosłe dzieci, które są nauczone kupowania u nas. Potem wnuki. My znamy zdecydowaną większość ludzi, którzy tu przychodzą. To dzięki nim jeszcze istniejemy.
Problematyczny parking
Jeden ze sprzedawców odchodzi od stoiska i zaprasza do obejrzenia absurdu, który utrudnia życie klientom i handlarzom. Mowa tu o parkingu, który usytuowany jest przy bazarze. Problem w tym, że parking jak i bazar zlokalizowane są po lewej stronie jezdni. A na niej widnieje podwójna linia ciągła, które przekraczać nie można Aby zaparkować przy ryneczku kierowcy muszą więc przejechać całą ul. Kasprowicza, zawrócić przy Przedszkolu nr 1 i wrócić w okolice bazaru.
ZOBACZ TAKŻE
Na domiar złego handlowcy skarżą się, że na parkingu tym często przez całe dnie stoją auta – nierzadko duże, zajmujące więcej niż jedno miejsce. I nie są to auta ich klientów. Ci zmuszeni są zostawiać swoje pojazdy na parkingach przy znajdujących się nieopodal marketach, co jest problematyczne w sytuacjach, gdy kupują np. worki z ziemniakami.
Problem z zarządcą
Zarządcą miejskiego bazaru jest Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Sprzedawcy mówią, że mają spore problemy z dogadaniem się z nimi. O to, żeby załatać jedną, dużą dziurę na środku stoisk trzeba było prosić się… dwa lata!
ZGM w ogóle o nas nie dba. Jakby się nami nie interesowali. Czekają na to, żebyśmy tu wszyscy umarli, albo żeby nam się odechciało. Nie chcą nam pomóc. Z burmistrzem też rozmawialiśmy i nic to nie dało. Skończyło się na pustych słowach. Proszę spojrzeć na targowisko przy Gnieźnieńskiej. Kiedyś były tam koncerty, ludzie „bili się”, żeby mieć tam stoisko. Dziś połowa miejsc jest pusta, plac zaniedbany, nic się tam nie dzieje. Porządku też nie ma. Kto za to odpowiada? ZGM. Ale tam przynajmniej są ludzie. Tu już praktycznie ich nie ma. My tu dogorywamy. To jest agonia, powolna śmierć. Niedługo znikniemy. Po prostu.
Brak nadziei na lepsze jutro słychać niemalże u każdej naszej rozmówczyni i każdego rozmówcy…
ZGM rozkłada ręce
Jak udało nam się ustalić – Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Wągrowcu nie ma w planach żadnej przebudowy czy modernizacji tego miejsca. Zarządca chce się skupić jedynie na bieżącym utrzymaniu oraz wykonywaniu niezbędnych prac w celu prawidłowego funkcjonowania bazarku.
ZOBACZ TAKŻE
ZGM broni się jednak przed zarzutami o braku pomocy dla sprzedawców.
W trakcie trwania pandemii handlujący otrzymali pomoc rządową w formie zwolnienia z opłat targowych oraz pomoc samorządową w formie zwolnienia z opłat 50% czynszu za miesiące marzec i kwiecień 2021 r. Pragniemy nadmienić, iż przychody z bazaru wykorzystywane są m.in. do utrzymania szaletu bezpłatnego zlokalizowanego przy bazarze, z którego korzystają handlujący. Niestety nie mamy wpływu na kwestię handlu i przepływu klientów na bazarze. Od lat ekspansja sklepów wielopowierzchniowych powoduje, iż sprzedaż na bazarkach słabnie, a sprzedawcy rezygnują z rozkładania towaru na rynkach.
– mówi Ryszard Spychała, kierownik wągrowieckiego ZGM.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują więc na to, że smutny koniec miejskiego bazarku jest bliżej, niż dalej. Spieszmy się zatem kupować u lokalnych sprzedawców - nie wiadomo jak długo jeszcze będzie nam to dane
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?